The VALETZ Magazine nr. 2 (12) - czerwiec,
lipiec, sierpień 2000
[ ISO 8859-2 ]
( wersja ASCII ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

  Bez końca i inne wiersze

Bez końca
zawieszony gdzieś pomiędzy jawą a snem
ujrzałem drzwi, za nimi twarz
wyciągnąłem dłoń, by otworzyć je
chciałem przekroczyć próg,
spadłem w czerń,
poczułem jak opadam w gęstą mgłę
zawieszony gdzieś pomiędzy jawą a snem,
pomiędzy życia granicą a śmiercią,
słyszę głos, odwracam się, zobaczyłem cień
umknął bezszelestnie zanim odezwałem się
zanim zdążyłem zapytać

czemu, powiedz mi wciąż nie mogę wyjść
przecież widzę, że drzwi stoją otworem
pragnę znowu żyć, lecz ze śmiercią pogodzę się
pomóż mi, otwórz drzwi,
wypuść mnie
wokół gęsta mgła, w tunelu mały punkt
nadziei płomyk wciąż we mnie się tli
chcę otworzyć drzwi, w mgłę opadam znów
a za tymi drzwiami stoisz ty

czemu, powiedz mi, nadal wiszę tu
pomiędzy drzwiami, których progów przekroczyć nie mogę
za nimi szczęście, widzę je
za nimi życie albo śmierć
za nimi noc, po której znów nastanie dzień
jak rzeczywisty sen, za drzwiami twarz
dotykam jej, naciskam klamkę
dotykam mgły, ucieka dzień
w stronę śmierci zwracam się,
lecz słyszę tylko cichy śmiech,
gdzieś w oddali zobaczyłem ten sam cień

ucieka znów, ta twarz ze snu
widziałem ją, dotknąć chciałem
ujrzałem jak zamienia się za drzwiami w śmierć
odwracam się, krzyczeć chcę: "zostań tu, zatrzymaj się"
nie zostawiaj mnie samego w tej nicości
czemu, powiedz mi, wciąż nie mogę wyjść
chociaż drzwi otwarte są przede mną
przekraczam próg, opadam w czerń
minął sen, budzę się, widzę drzwi, a za nimi czerń

pragnę walczyć, pragnę żyć
pragnę śmierci, żeby być
za tymi drzwiami, które widzę w ciemności
za nimi twarz, za nimi ty
pragnę się poddać, pragnę śnić
chcę zbudzić się, ujrzeć dzień, otworzyć oczy
zobaczyć znowu tamtą twarz
wyciągnąć dłoń, dotknąć jej,
zanim znów okaże się, że to... cień

                28 stycznia 1998


Labirynt

poszukam drogi wśród nagich skał
wśród kamieni chłostanych przez wiatr
przebiegnę przez pustynny piach
pofrunę wysoko, aż do gwiazd
stamtąd spoglądał będę w dół
na morza wzburzone i szczyty gór
zejdę pod ziemię, cicho jak duch
poszukam siebie wśród twoich snów

przez twoje okno po cichu się wkradnę
poszukam wszystkich skrytych marzeń
w myślach odczytam każde pragnienie
potem po cichu odejdę jak cień
kiedy obudzisz się i staniesz przy oknie
zobaczysz jak kruk czarny płonie
i reszta świata w ogniu stanie piekielnym
wtedy usłyszysz śpiew cichy, złowieszczy

ja wtedy zejdę po schodach kamiennych
tam, gdzie mrok panuje bezkresny
odnajdę kamień zimny jak lód
zagubię się w labiryncie snów
gdy świat w końcu płonąć przestanie
ucichnie śpiew i śmierci wołanie
i deszcz zapłacze łzami ciężkimi
wtedy moje serce bić przestanie

                luty 1998


Zwierciadło

spotkałem człowieka
był szary i smutny
był sam
jak w kamieniu rzeźbiony
po prostu stał
i nic nie mówił
deszcz padał bez przerwy
twarz mu zalewał
nie skarżył się
po prostu stał
i nic nie mówił
podszedłem bliżej
ta twarz...
tak znajoma
te oczy...
tak znajome
nie poruszył się
nie drgnął
po prostu stał
bez słowa
nie zwracał uwagi
na to, że moknie
stał bez ruchu,
samotnie
czegoś szukał w oddali
bez słowa
po prostu stał i patrzył
może czekał na kogoś?
Nie chciałem pytać
Może czekał
I ten ktoś nie przyszedł?
Może szukał w oddali
Kogoś bliskiego?
Nie...
Po prostu stał
Wzrok w jednym punkcie utkwiony
Bez ruchu
Spojrzałem w te oczy
...tak znajome
ujrzałem w nich łzę
w niej było wszystko
były smutek
i radość
był ktoś bliski
była złość
był strach przed czymś nowym
i troska o to,
co minęło
był ktoś znajomy
był gorzki śmiech
było coś jeszcze...
oczekiwanie na śmierć

 
Bernard Lipiński { redakcja@valetz.pl }
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

21
powrót do początku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzeżone.