JEDYNA
Spojrzenia pelne zlotych lisci. Cieple teczowki.
Cieple mysli. Gesty drzew wobec wiatru.
Czujemy metafora, gdy w cenie pragmatyzm. Realizm dobija,
gdy dusza chce wzleciec.
Ale jest miejsce nawet na sprzecznosci.
Spotkalem ja, jak zwykle, ot - przypadkiem.
Szla parkiem, nie, plynela, otoczona lekka mgielka przeznaczenia.
I pomyslalem - " co moze sie zdarzyc, jesli ja postanowie kochac ?".
Nie, nie tak.
Naprawde zobaczylem ja gdzies w autobusie, nie ustapila miejsca
starszej pani z siatka zapewne ciezka strasznie. Niewazne, tej pani
wlasciwie i tak tam nie bylo. Tymczasem ona, w usmiechu cala, w blekitach,
spojrzala na mnie. I poprosila
" czy moze pan dla mnie skasowac bilet ? ".
A moze poznalem ja w barze ...?
Teraz pamietam, tam pracowala. Czynila sztuka zmywanie szklanek.
Czasem marzyla o niebieskich migdalach.
I cale zycie tak. Usmiechy, spojrzenia, mysli i otrzasanie sie
z pseudopoezji, ktora przychodzi mi wciaz do glowy.
Lubie, gdy dotykamy sie duszami.
Tylez ma koncow moj kij schizofrenii...
lublin luty a.d. 1999
* * *
tu
w pomarszczonych sloiach
w ociemnialych ze starosci
dzbankach
miedzy sznurami grzybow
sliwek ususzonych
sie gromadzi
dzwonki sny zegary
nawet pod pajeczyna
senny niedzwiedz
gluchy na lewe ucho
tygrys
i dawno zakurzone
slowa
moje malutkie bycie
* * *
ty
bylektosiu
nicniewartku
ty
znieumialy
trwonicielu czasu
ty
wlascicielu niskiej
odpowiedzialnosci
braku perspektyw
ty
najszczesliwszy z ludzi
* * *
w cynamonowych sklepach
najlepiej
sie sprzedaje prawda
na kontuarach
pociemnialych ze starosci
polkach
sie wyklada
a dlon starego zyda
nieomylnie
zwazy ile sie nalezy
za
zbytnie zadowolenie
przykurzona wzgarde
lub zlotowke
niezly geszeft
* * *
zostal juz tylko
nieco przypalony
lekko zoltawy
schemat istnienia
wykres
zadne spojrzenia mysli
razembycia
mam tez w kieszeni pudeleczko
w ktorym zamieszkal sobie niegdys
moj
lut szczescia
Adam J. Czajczyk
{ redakcja@valetz.pl }