Pierwsi filozofowie -- a za nich uwaza sie w naszej
srodziemnomorskiej kulturze Grekow -- interesowali sie podstawowymi
zagadnieniami, mozna by dzis powiedziec, fizyki, a wowczas zaliczanymi
jeszcze do filozofii. Bacznie obserwowali otaczajaca ich przyrode i
starali sie pojac ja i przetlumaczyc na slowa i pojecia. Oprocz
zadawania dosc oczywistych pytan o strukture swiata, o to, z czego
sklada sie materia, czym jest kon czy slon, czym roznia sie oczywiscie
poza wygladem, slowem pytan, ktore zadaje sobie kazde dziecko ciekawe
swiata; oprocz tego typu pytan pojawily sie takze inne, dotyczace
bardziej zaawansowanych problemow.
Wspolna cecha tych pytan bylo to, ze nie odnosily sie juz tylko do samego
opisu rzeczywistosci, lecz do proby stworzenia roznych konstrukcji
myslowych i teorii, ktore mialy sluzyc usystematyzowaniu dotyczasowej
wiedzy, a takze, a moze przede wszystkim, probie odpowiedzi na wciaz
pojawiajace sie coraz trudniejsze pytania, scisle powiazane z szybkim
rozwojem wiedzy i potrzeba jej weryfikacji, Chocby o to, czym jest
piekno (np. jeden z dialogow Platona -- Hippasz Wiekszy),
pytania nie tylko o sama strukture bytu, ale takze o jego celowosc, o
przyczynowosc, o nienaruszalne zasady nim rzadzace, o boga, o etyke, o
herosow, o chimery, o wyscigi zolwia i Achillesa, czyli o wszystko, a
moze o nic?
Jednym z pierwszych tego typu pytan stricte filozoficznych bylo
pytanie sformulowane przez Anaksymandra, a rozwijane przez
jonczykow -- trzech filozofow pochodzacych z Miletu (do ktorych sie
takze Anaksymander zaliczal), a tworzacych w VI w. p. n. e. Dotyczylo
ono poczatku swiata, pytania o to, co jest prazasada, ,,materialem'',
z ktorego wszystkie rzeczy wziely poczatek, a takze dusza napedzajaca
i scalajaca swiat. Kazdy z nich inaczej wyobrazal sobie arché (a
wiec juz wtedy pojawialy sie czeste w filozofii spory o to, ile
diablow miesci sie na czubku szpilki).
Tales, slawny matematyk, autor wielu twierdzen geometrycznych, ale
rowniez filozof -- co nie bylo wtedy rzadkoscia -- twierdzil, iz
prapoczatkiem calego swiata (uznawal, jako jeden z wielu, ze swiat
jest wylacznie materialny) jest woda. Sadzil tak na podstawie
obserwacji swego najblizszego otoczenia -- przyrody, ktora powstala
przeciez w wyniku przemian chemicznych, w ktorych woda byla istotnym
substratem, wiec i musialo jej sporo pozostac w produktach. Nie
wiedzial o tym niestety i wyciagnal falszywe wnioski. Nie wzial tez
pod uwage tego, ze takze gorace Slonce wcale nie ,,zyje
wilgocia''1, lecz reakcjami
jadrowymi zachodzacymi w jego wnetrzu.
Anaksymander natomiast dosc oryginalnie twierdzil, ze prazasada
wszechswiata jest bezkres (apeiron). Ze z niego wlasnie powstaly
rozne swiaty i w niego sie one obracaja, trwajac w cyklicznym
tworzeniu sie i destrukcji. Ow cykl najbardziej chyba przypomina
odwieczna probe okielzania przeogromnej i przez to nie do konca
zrozumialej rzeczywistosci, gdzie, by stworzyc nie istniejacy lad,
tworzy sie pewne pojecie-zasade2, ktore w rzeczywistosci jest
tylko -- przypominajacym wszechpotezne bostwa prymitywnych ludow,
majace miec w opiece biedny gatunek homo sapiens -- udawaniem
wiedzy, niewiele majacym wspolnego z teoria Wielkiego Wybuchu,
rozszerzania sie i kurczenia wszechswiata (zreszta spelnionym tylko w
przypadku prawdziwosci dosc idealistycznego zalozenia Einsteina --
kierujacego sie zapewne ,,pobudkami filozoficznymi'' -- iz stosunek
masy i energii
).
Anaksymenes, trzeci z jonczykow, ktory, mozna by rzec, nadal apeironowi Anaksymandra wiecej cech materialnych, gdyz ow bezkres
podmienil z powietrzem i nadal mu wlasciwosci fizyczne pozwalajace mu
wplywac na otoczenie. Mozliwe to bylo nawet w skali kosmicznej, gdyz
na nim unosila sie, niczym placek ziemniaczany, Ziemia, ono
utrzymywalo na swoich miejscach gwiazdy, a odpowiednio potraktowane
silami fizycznymi (sciskanie lub rozkurczanie) zmienialo swoja
konsystencje w ogien, wiatr, chmure, wode czy nawet w kamienie. Teoria
ta jest o tyle ciekawa, ze nie rozmija sie znacznie z rzeczywistoscia,
a do tego prawie mozliwa do potwierdzenia owczesnymi metodami. Prawie,
gdyz pewne z tych zjawisk mozna jedynie zaobserwowac i poznej probowac
je intuicyjnie wyjasniac (jak chocby parowanie lub zamarzanie wody).
Takie oto ,,herezje'' gloszono w starozytnosci.
× × ×
Wiem, ze nie trudno jest obalac tak zmurszale teorie i raczej powiniem
chwalic ich autorow za niezwykla pomyslowosc, za tworzenie ich prawie
z niczego -- w zdecydowanie dwuznacznym tego zwrotu znaczeniu --
zarowno podziwiajac ich za wielka erudycje i tegie umysly, ktore
storzyly podwaliny calej naszej kultury i nauki, ale rownoczesnie
ganiac ich za to, za co tak czesto ma sie pretensje do filozofii --
za ,,zmyslanie'' nie bardzo zwiazane z rzeczywistoscia. Bo wlasnie to
-- wspieram sie opinia madrzejszych ode mnie ludzi, chocby Stephena
Hawkinga -- jest znaczna czesca (co wcale nie znaczy, ze cala jest
taka!) filozofii, co staralem sie tutaj wykazac, korzystajac z
konieczniosci3 z tak lichych
narzedzi, jakimi jest krytyka zmarlych 25 wiekow temu filozofow.
Dobrze wiem, ze z tak wielkiej perpektywy czasowej kazda teoria jest
co najmniej tak samo smieszana, jak smiesznymi beda za dwa i pol
tysiaca lat hipotezy dzisiejszych fizykow, ktorych moze jakis adept
kreacjonizmu stosowanego z piatego mileneum bedzie sie staral takze z
przymruzeniem oka komus przyblizyc.
- ...
wilgocia''1
- ,,Twierdzili oni, ze poczatkiem jest woda, przy
czym doszli do takiego pogladu naprowadzeni obserwacja zjawisk; to
bowiem, co gorace, zyje wilgocia, to, co umarle wysycha, a zarodki
wszystkiego sa wilgotne i wszelki pokarm soczysty''.
- ... pojecie-zasade2
- ,,(...) nieskonczonosc
nie ma swojej zasady, lecz ze sama uchodzi za zasade innych rzeczy, ze
obejmuje wszystko i wszystkim rzadzi''.
- ...
konieczniosci3
- Niestety nie czuje sie na silach, by moc
dyskutowac z Hartmannem, Ingardenem lub Kolakowskim.
7 luty 1999