|
--- przez szpare w drzwiach ---
bose stopy mokna od rosy, jest
zimno i puste sa wzgorza, przelecz
daleko, dolina nisko, zas gory
niebosiezne.
w wysokiej trawie dobrze czuc
laknienie nagiej ziemi -
ukolysac wreszcie do snu
na zawsze
lub az
po swit.
bosa dlon na klamce gotowa by zerwac sie w lot,
gdy jastrzebie skrzydla zaznacza krzykiem
droge po kilka kesow zycia,
by zamknac spojrzenia wstecz
nakazane strachem,
nakreslone ognikiem.
a krew spokojna splywa kroplami -
kamienie nie rania, niby uspione
lecz czekaja w tajemnym czuwaniu
na glos wysniony,
na wolanie niesione
poprzez
lub przez
noc.
cien niknie, jasnieje dzien
zakrywany, przeswieca przez
szpare w
drzwiach.
bosych stop
zgiete zdzbla obecnosc znacza;
juz niedlugo,
poranek zerwany z drzew
niczym kasztan lub kwiat
wyprostuje
kazdy slad,
po ktorym mozna pojsc
poprzez
lub przez
swiat.
--- przez dziurke od klucza ---
na krawedzi starego stolu stoi popekane lustro
znieksztalcony obraz ukazuje wiejska kuchnie:
garnki z zastygla pod nimi kipiela,
wylozona kafelkami sciane,
kilka opartych o nia pokrywek,
czajnik bez uchwytu.
spod okopconej plyty zar dobywa sadze
i niedorzeczne listy czytane ogniem
leca pod sufit;
tam nie siegam wzrokiem
domyslam sie tylko upstrzenia
powietrza czernia.
na brzegu rzeki wciaz w ziemie wrastaja filary,
laki paruja dymem i mglami,
rzucajac kamienie w wode nie czuje
ale wiem, z trzcin noca niepokoj uchodzi
i razem z chlodem wnika powoli we mnie;
gdy ktorys swit obudza krzykiem wrony
ja im odpowiem szklistym okiem
zacisnietym mocno
w sinej dloni.
drzewa zrzucaja liscie na jesien w ciagu jednej tylko nocy
zamazujac palcami swiezy obraz
nie robie tego bezmyslnie
lecz co stworze - nie umiem powiedziec
iluzje czy r z e c z y w i s t e . . .
spojrzenia przez dziurke od klucza.
(nie ograniczaja pola widzenia
pozwalaja natomiast sie skupic
na tym co jest w srodku)
|
|