The VALETZ Magazine nr. 5 (X) - grudzien 1999,
styczen 2000
[ ASCII ]
( wersja ISO 8859-2 ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

  Mandala
        19. Przeznaczenie

    Lezalem w polmroku swiatel monitorow systemu podtrzymywania zycia. W kacie, na siedzaco, drzemali Sasso, Carman i Stavros. Wpadajacy dolem drzwi klin swiatla przecinal co i raz czyjs cien. W dloni Carmana blysk broni, biel opatrunku na ramieniu Wiktora... Jednak sie cos dzialo, sen byl docierajaca do mych zmyslow rzeczywistoscia. Musieli niechybnie toczyc walke, ktora sprowokowala smierc Hassana. Mogl miec w zalodze poplecznikow, ktorzy moze i pomogli mu wyjsc z bazy i dotrzec do nas. Moze na niego i czekali, by dokonac kolejnej proby udaremnienia Projektu, przejac jego wyniki, a tu - smierc pokrzyzowala im zamiary, albo mnie o nia obwiniaja... Poruszylem sie. Oplataly mnie sieci przewodow, ginace w korpusie z aparatura.
    - Oprzytomnial - dobiegl z kata senny glos Sassy.
Carman, przebudzony glosem, z gotowym do strzalu paralizatorem zerwal sie na rowne nogi. Stavros skulil sie jeszcze bardziej i wtopil w fotel.
    - Uspokoj sie - powstrzymal go Wiktor. - Nikomu juz nic nie grozi.
    Unioslem sie na lokciach.
    - Co ze mna?...
    - Myslelismy, ze cos ci zrobili - wyjasnil Stavros, wychylajac sie z glebi fotela - ale to tylko spiaczka. Puls ledwie, ledwie, oddech tez. Mozg funkcjonowal jakbys byl przytomny, tylko w platach czolowych wyladowania fal oczekiwania. Generowales je i generowales, jakbys na cos czekal, nastawial sie, spodziewal...
    - Przeskok swiadomosci - odparlem. - I senne rojenia.
    - No to wpakowales nas w niezle klopoty - cierpko wpadl w slowa Carman. - Vitoinen, Khazar, Nashua, Marpa...
    - Tylko oni? I co z nimi?
    - Tylko... Unieszkodliwilismy ich, zamkneli. Gdyby nie Khazar, moze by i nie zaczeli. Jak pozniej mowili, nie widzieli sensu w sabotowaniu Projektu, ale ten nerwus, wiesz jak on sie obawial wszystkiego, jakby oszalal, gdy zobaczyl Hassana. Rzucil sie na Wiktora, na Okimure, ciebie chcial... Zaskoczyl nas, chociaz sie i takiego obrotu sprawy spodziewalismy. Nie przewidzielismy tylko, ze zamierzal zniszczyc stacje. Poszlo cale skrzydlo z magazynami...
    - Moge zejsc? - odgarnialem przewody.
    - Mozesz, ale... - Sasso rozbudzil sie na dobre. Wstal, rozmasowal ramie. - Nie ukrywam, ze zaczynasz wymykac sie nam spod kontroli, ale nie mamy innego wyboru. Musimy kontynuowac nasze zadanie, zwlaszcza teraz. Musimy konczyc Projekt...
    Zabral sie do przegladania danych, przerzucal zdjecia, hologramy, mapy, tomogramy.
    - Nie ma co szukac - odsunalem siatke squidu. - Tego przeskoku nie zarejestrujesz, mapy swiadomosci sa ciagle. Inny poziom odniesienia, jakby przechodzenie na druga strone swego ja. Nic tego nie zwiastuje, po prostu przeskakuje. Ostatni raz podczas pracy na systemie. Interwaly czasowe miedzy zapasciami skracaja sie.
    - A czas letargu wydluza?
    - Nie wiem. Moze tak, a moze tam czas plynie inaczej.
    - Zbadamy to, nie moge dopuscic...
    - Szkoda waszego czasu, juz za pozno. To juz na dobre siedzi we mnie i nic tego nie zatrzyma. Niedlugo, dwie, trzy doby, i calkowicie zdominuje.
    - Za trzy dni bedzie tu wiosna - spojrzal wymownie. - Czasu malo.
    - Malo. Zostawcie wiec zasady humanitarne i kontynuujmy prace. Trzeba bylo o tym myslec zawczasu, teraz za pozno. Najwyzej przybedzie jeden inak wiecej, i to wyjatkowy, medium z pogranicza dwu swiadomosci. To juz duzo. Albo wykonacie prace i dostaniecie wynagrodzenie, albo nie dostaniecie nic. Nie powstrzymujcie dluzej naturalnego juz biegu rzeczy. Nikt na nikogo nie zrzuca odpowiedzialnosci.
    - To prawda, ale ty, w tym stanie... Caly czas pod czujnikami, dopoki nie wznowimy kontaktu! Nie zrozum nas zle, ale boimy sie o ciebie... Jesli cos ci bedzie, my nic a nic... - platal sie Sasso.
    - Zapoznalismy sie z twoimi pracami - zmienil temat Stavros. - Intryguja, daja wiele do myslenia, poszerzaja niewiedze... Skad wiedziales, ze kod genetyczny Misty jest prawie taki sam jak ziemski?
    - Nie rozumiem. Co ma tutaj kod genetyczny?
    - W modelu swiadomosci inaka, przy encefalogenezie, przyjales kod naszego zycia.
    Wciagalem na siebie oklejona folia czujnikow powloke sztucznych miesni.
    - No to co? To bylo nieistotne. Nie mialem czasu na inny. Jesli mimo to trafilem, to i tak z nieprawdziwych przeslanek mozliwe jest wysnuwanie prawdziwych wnioskow. W koncu to model.
    - To byla tajemnica Projektu. Nie mamy pojecia, dlaczego kod genetyczny inaka jest... Moze przesadzam, rozni sie, ale tak ogolnie nie... Swiat Misty... Wiesz, jaki to ma oddzwiek natury filozoficznej? Szyfr zycia organizmow Misty niewiele odbiega od kodu organizmow Ziemi.
     Oslupialem. To, co zalozylem przypadkowo dla wlasnej wygody, jest prawda... Inak bylby tworem ziemskiej biosfery? Absurd! Jakze to tak? Nie, to jakies nieporozumienie, pomylka. Albo oni sie myla, albo ja snie...
    Stavros owijal mnie siatkami squidow.
    - Kwasy nukleinowe w jadrach komorek inaka skladaja sie z czterech nukleotydow identycznych z nukleotydami naszego DNA. To inacze DNA takze skrecone jest w lewo. Roznice zaczynaja sie dopiero przy przekazywaniu informacji dziedzicznej, podczas replikacji DNA. Podczas gdy nasz kod jest trojkowy, niezachodzacy i bezprzecinkowy, a takze wieloznaczny, to kod inakow jest miejscami, powtarzam - miejscami, zachodzacy i przecinkowy. Nie uwazasz tego za dziwne? Przeciez teoretycznie istnieje wielka mnogosc roznych i bardziej skomplikowanych zasad szyfrowania, dlaczego wiec na Miscie mamy do czynienia z wariacja kodu ziemskiego?
    Oplatal mnie siecia przekaznikow.
    - Poczekaj... Sa 64 kodony oznaczajace 20 - znowu dwadziescia - aminokwasow, kodony nonsensowne interpretowane jako znaki przestankowe, i wszystkie rodzaje RNA?
    - Tak, rzeczywiscie. Roznica lezy wylacznie w lokalnym zachodzeniu na siebie kolejnych trojek kodujacych, a przecinki - z reguly jeden z nukleotydow - wystepuja tylko czterokrotnie w calej helisie DNA. Co znaczy znowu dwadziescia?
    - Braliscie pod uwage rozklad fraktalny, bialy szum, intermitencje?...
    - Tak, ale nie pasuja do rzeczywistosci... Jeden na przyklad nukleotyd moze wchodzic w sklad trzech kolejnych kodonow okreslajacych kolejnosc aminokwasow, czyli jedna mutacja moze pociagnac za soba zmiane sasiednich aminokwasow w bialku. Przecinki przeciez powoduja falszywe odczytywanie zapisu genetycznego. Wiesz, czym to grozi?
    - Gdyby bylo to regula, tak, ale takie lokalne wlasnosci tylko wzbogacaja roznorodnosc osobnicza gatunku.
    - To stad te gigantyczne roznice morfologiczne miedzy inakami...
    - Tak, stad, ale powroce do glownego pytania. Skad podobny szyfr zycia tu, na Miscie? Setki parsekow od Ziemi!
    - Wyjasnienie moze byc tylko jedno. Kod, podobnie jak i samo zycie, jest zbyt uniwersalnym zjawiskiem, zjawiskiem zbyt powszechnym, by tworzyc rozne kody. Wyglada na to, ze zycie w dowolnym zakatku Wszechswiata ma wspolny rodowod. Moze tak samo jest i ze swiadomoscia...
    Konczylismy podlaczenia do systemu podtrzymywania zycia.
    - Nie jestes tym specjalnie zaskoczony? - pokrecil zdumiony glowa.
    - Nie... a powinienem? Zwroc uwage, ze gdyby nie bylo naturalnego wyjasnienia, musialbym zalozyc, ze to Bog zasial tu zycie albo jakas stara cywilizacja kosmiczna. A mnozyc bytow nie ma potrzeby. Aha... Znasz kosmos Dordaina?
    - No nie... Nie traktuj go powaznie - zaoponowal Stavros. - Dordain zaklada istnienie wszechprzenikajacego, lezacego u podloza Uniwersum bytu, jakichs abstrakcyjnych fu...
    - Powstania i natury swiata nie sposob wytlumaczyc bez zalozenia istnienia czegos podstawowego, czego pochodzenia nie da sie wyjasnic redukcja ad infinitum. Czy to natura swiadomosci, natura myslenia, postrzegania... Czym jest Projekt Pulsar, jak nie poszukiwaniem modelu natury swiadomosci inaka?
    Ruszyly strumienie danych, zarysowal moj sie hologram, zadrgaly wykresy, zabarwila sie i zapulsowala mapa czynnosci neuronowych, mapa pol korowych, podkorowych, czolowych...
    - Wyjasnij mi zatem - poddal sie - co moze byc przyczyna podobienstwa kodu genetycznego inaka i czlowieka.
    - Plastycznosc zwiazkow weglowych, podatna do zawiazywania podloza zycia. Widzisz, zycie moglo powstac w historii rozwoju Wszechswiata raz jeden. Jest ono jedna z fazowych przemian fizycznej prozni, ktoryms tam spontanicznym zlamaniem symetrii praw ewoluujacej fizyki...
    - Wdajesz sie w okolonaukowe spory ! - nie wytrzymal.
    - Wiele faktow wskazuje na to, ze abiogenna synteza zwiazkow prebiotycznych zachodzi w przestrzeni kosmicznej. W niej, posrod resztek wypalonych gwiazd starszej generacji, rozgrywa sie proces ewolucji chemicznej. Efektem tej ewolucji jest znaczna obfitosc prekursorow - prostych czasteczek chemicznych. W oblokach molekularnych zidentyfikowano ich przeciez setki. Najczesciej sa to jedenastoatomowe drobiny...
    ... ktorych energia wiazania osiaga maksimum, albo jak wolisz, ktore maja minimalna energie wewnetrzna. Dalszy wzrost molekul wymaga juz energii z zewnatrz. Otoz wsrod resztek wygaslych slonc znajduja sie drobniutkie ziarnka krzemowe. Do nich przywieraja w stanie zamrozonym czasteczki wody, metanu, amoniaku, dwutlenku wegla, a takze proste zwiazki organiczne, aldehydy, ketony, alkohole, weglowodory a nawet kwasy organiczne. Wszystkie znajdziesz w miedzygwiazdowej przestrzeni. Pochlaniajac blakajaca sie energie promienista te przywierajace do ziarn krzemowych organiki wytracaja atomy wodoru i zamieniaja sie w aktywne rodniki. I czekaja na sprzyjajaca do reakcji z innymi czasteczkami temperature. Tak dziac sie moze od czasow epoki galaktycznej i dzieje do dzis. Zywe molekuly charakteryzuje lewoskretna aktywnosc optyczna, co czyni je czynnymi biologicznie, podczas gdy znajdowane obecnie elementy zorganizowane nie skrecaja w lewo plaszczyzny polaryzacji swiatla. To jest posredni dowod na to, ze raz jeden w historii Wszechswiata jedna z przemian fazowych prozni oddala drobinom organicznym swa asymetrie. Tchnela ducha w materie. Pojdzmy dalej. Wyzszy poziom zlozonosci czasteczek - poziom biopolimerow - napotyka w srodowisku przestrzeni kosmicznej na bariere niestabilnosci. Bariera doprowadza molekuly do rozpadu. Istnieja jednak planety. Osiadajac na ich powierzchniach zwiazki prebiotyczne dostaja sie pod ochrone plaszcza atmosfery przed krotkofalowym, zwlaszcza pozafiolkowym promieniowaniem. Ponadto nowe srodowisko podsuwa niezbedna do dalszego rozwoju energie. I tu, juz wedlug klasycznych hipotez biogenezy zycia na planetach, nastepuje samorzutne komplikowanie wlasnych struktur i agregowanie w coraz bardziej zlozone systemy otwarte. Zwiekszaja mase, roznicuja sie funkcjonalnie, tworza proste, pozniej zlozone komorki, a kiedy wzrost i zlozonosc osiagna nastepny prog niestabilnosci - dziela sie, samoodtwarzaja, przekazuja informacje potomnym. Kolejne dowody...
    - Dorian!
    ... eksperymenty dowodza, ze synteza RNA zachodzi szybciej w przestrzeni kosmicznej anizeli w polu grawitacyjnym. Odpornosc biopolimerow czy prymitywnych organizmow na promieniowanie jonizujace jest wyzsza niz odpornosc organizmow bardziej zlozonych, wielokomorkowych, stojacych wyzej zaawansowanych rozwojowo. Nie jest to dowod na rzecz powstawania zrebow zycia w zimnej, kosmicznej prozni? Niekiedy synteza zorganizowanych elementow biologicznych zachodzi nie na planetach, ale na masywniejszych od pylu cialach kosmicznych. Znajdowane w ich wnetrzach aminokwasy, tluszcze, zasady azotowe, analogi DNA, bialek i jader komorkowych nie sa resztkami rozpadlych planet, na ktorych krzewilo sie bujne zycie. Te zwiazki sa nieaktywne optycznie, sa racemiczne, pol na pol prawo- i lewoskretne. Nie powstanie z nich zycie. Nie dadza zycia najbardziej skomplikowane biopolimery tkwiace w lodowych konglomeratach, jakimi sa komety. Nic nie bedzie z koloidalnych zawiesin prebiotycznych z atmosfer wielkich planet, niczego nie nalezy spodziewac sie od zalegajacego powierzchnie Tytana tolinu. Nigdy, przenigdy, nie zbudujesz juz od podstaw zycia w probowce. Zycie jest uniwersalnym, choc jednorazowym zjawiskiem we Wszechswiecie. Przytocze jeszcze jeden przyklad. Filogeneza na Ziemi dlugo krecila sie wokol linii krzemowej, zanim nie ustapila miejsca linii wapniowej. A jest to przeciez oddzwiek znaczacej roli ziarn krzemowych w ewolucji prebiotycznych zwiazkow w kosmosie, ich katalizujacych wlasnosci pomagajacych tworzeniu weglowego zycia. Czyz my nie tworzymy biologicznych chipow permuterow na bazie krzemowych obwodow scalonych wysokiej, atomowej integracji?
    - Dorian D. Brain!...
    ... kazdy organizm, i nie tylko, to calosciowy, holistyczny obiekt, samopodobny w swych wlasciwosciach do obiektow mikroswiata i megaswiata. To materialny system otwarty pamietajacy historie Uniwersum, lokalna fluktuacja entropii z zasada minimalnej energii wewnetrznej. Organizm, komplikujac swoja strukture, niechybnie odrzuci od siebie nadmiar energii swobodnej. Efekt tej komplikacji struktury odzwierciedla krzywa rozkladu prawdopodobienstwa. Wezmy continuum procesowe - fuzje termojadrowa z jednej strony, i rozpad promieniotworczy od strony drugiej - i przesledzmy jego "komplikacje". Synteza zatrzymuje sie na najstabilniejszych we wszechswiecie jadrach atomowych - jadrach zelaza. Rozpad promieniotworczy takze. Jeden proces, fuzja, transmutuje po krzywej Gaussa w proces drugi, rozpad. Gdyby nie inne czynniki, to po dostatecznei dlugim czasie wszystko byloby zelazem...
    - Cos sie stalo!
     ... wezmy inne continuum procesowe, krystalizacje materii z prozni i transformacje grawarow. Przeciwstawne ewolucje zbiegaja sie na galaktykach z gwiazdami ciagu glownego. Inne continuum to skale od mikroskopowe i makroskopowe. Byty, jakie na nich powstaja, stabilizuja sie na wielkosciach rzedu jednego metra, czyli... zywych organizmach. O czasteczkach chemicznych wspominalem, o ontogenezie komorki do jej mitozy takze. Co laczy te z pozoru nie majace z soba zwiazku procesy? Reprezentuja stawanie sie pojedynczego, odosobnionego systemu otwartego, ktory ma oznaczony czas indywidualny na zaistnienie i ktory w koncu swego istnienia rozpada sie i rozmnaza na potomne systemy. To i energetycznie wygodne, i spontanicznie prawdopodobne. Niemozliwa jest wiec z natury rzeczy niesmiertelnosc! Ci potomni to jadra atomowe, proste czasteczki, zimne gwiazdy, dwie komorki, dzieci... Roznica tkwi w czasie trwania procesowego kontinuum. Jadra atomow potrzebuja miliardow lat fuzji i miliardow lat rozpadu, molekulom trzeba milionow lat, organizmowi - miesiecy, komorce - godzin. Kazda synteze inicjuje okreslona energia aktywacji. Fuzje - miliardy kelwinow, transmutacje grawarow - temperatury wielkiego wybuchu, komorke - sto do tysiaca stopni. Temperatury niskie sa czestsze niz wysokie i dlatego biosynteza jest powszechniejsza anizeli fuzja jader w gwiazdach. Sciagnij czasy trwania zmian w tych systemach do jednej skali, a zobaczysz wowczas aktywny, pul-su-ja-cy, ros-na-cy i u-mie-ra-ja-cy po-je-dyn-czy s-y-s-t-e-m s-w-iii-aaa-t-aaaa...
    - Zamilcz! Doriaaan...
    Glowa obija sie z boku na bok, podskakuja ramiona. Uderzenie w twarz, drugie... Otwieram oczy. Nade mna pochyla sie wstrzasniety do granic wytrzymalosci psychicznej Stavros. Owija mnie, krepujac ruchy, powloka sztucznych miesni.
    - O Boze! Jak zywy trup... - jeczy. - Brain, ocknij sie! Slyszysz? - podnosi do gory dlon.
    - Juz nie bij... - odruchowo zaslaniam sie.
    Zatrzymana w powietrzu reka nagle opada, nerwy nie wytrzymuja i Stavros zanosi sie szlochem.
    - A idz do cholery! Ales mnie wystraszyl - dochodzi do siebie. - Wiesz, co ty wydziwiasz? Straszysz...
    "...tyylkoo czeeekaaajaa naaa..." rozbrzmiewa nienaturalnie, jak puszczona na zwolnionych obrotach plyta. Strumienie danych poblokowane, moj hologram splaszczony, zgiety na pol i znieksztalcony, rozedrgany, wykresy rozdwojone, potrojone, mapa neuronowych czynnosci rozmazana, przebarwiona, niepojeta analizatorom systemu. Nadchodzi oslupialy Sasso, zatroskany Okimura, zafascynowany Harper. Dlugo patrzymy sobie w oczy.
    - Nie powstrzymam tego - uciekam wzrokiem w gaszcz danych.
    - Horror. Ciekawe, jak dlugo. Nikt tego nie scierpi - podejmuje po chwili, juz opanowany. - Grozi ci najdziwaczniejsza smierc, jaka widzialem. Chcielibysmy ze wszystkim z toba zdazyc. Smirnow...
    Harper powszczepial we mnie setki dodatkowych mikroelektrod. Nie zapomnial ani o gruczolach dokrewnych, ani o lociach. Odtad dodatkowo rejestrowal i gromadzil w systemie wszystkie zmiany zachodzace w energetyce mego organizmu. Obok map i hologramu pojawilo sie moje przestrzenne, energetyczne odwzorowanie. Cialo eteryczne, energia chi. Przygladalem sie pulsujacej, czulej na najdrobniejsze zaburzenia od pol, planet, gwiazd i pulsara sieci meridianow, spowijajacej elektromagnetycznym kokonem zarys mej sylwetki. Ten swoisty uklad nerwowo-elektroniczny przeistaczal zewnetrzne wplywy na stany wewnetrzne. Eteryczne niby-poludniki i niby-rownolezniki tetnily niezaleznym od mojego rytmu rytmem. Pulsowaly promieniowaniem kirlianowskim, wzdymaly sie i kurczyly niczym targana frontem pola magnetycznego pulsara tarcza magnetosfery Misty, wypuszczaly i zwijaly odnoza niczym ameba nibynozki, zwijaly sie w czakramy, ktorymi slaly cienkie wiazki energii oddzialujacej z wszechswiatem. Cialo eteryczne to scalalo sie z mym hologramem, to bifurkowal na dwa, moj i inaka, widma; jeden rzeczywisty, drugi urojony. W stanach zapasci swiadomosci mozg rozsprzegal sie na dwa widma, powiazane z soba rezonujacymi solitonopodobnymi formami. Czasem te formy faldowaly sie, gestnialy, zawijaly w bruzdy i spontanicznie dzielily sie na asymetryczne czesci, innymi razy przerzedzaly i rozpadaly na szereg przestrzennych, stykajacych sie krawedziami i wypelnionych pustka klastrow. Moze i wyobraznia podsuwala mi takie analogie... Dzieki tej energetycznej mapie Stavros mogl przewidziec z pewnym prawdopodobienstwem zapasc na kilka minut przed jej nastapieniem i w pore reagowal, przekazujac ustajace funkcje zyciowe systemowi reanimacyjnemu.
    W tym czasie Sasso niestrudzenie wysylal grupki badawcze do stref przyplywowych, glebin morz, w rejony maskonow, okolice podbiegunowe. Zarzadzal poszukiwania kolejnych siedzisk inaczych, a nawet wyekspediowal sonderow do podziemnych grot pod kemami. W chwilach przytomnosci dawalem z siebie co moglem. Prym w swych poczynaniach i natretnosci dzierzyl Smirnow, ktory z pozycji psychologii lingwistycznej usilowal opracowac model inaczej kultury. Jego pytania i blyskotliwe, heurystyczne wnioski, wyciagane z moich wypowiedzi, pozwalaly umiejetnie stawiac mu hipotezy, ktore po probach falsyfikowania stawaly sie pewnikami. Kulture inakow, przez analogie do antropogenezy, wywodzil wprost z ich rodowodu filogenetycznego.
    - Kultura - twierdzil - ma swe zrodlo w naturze wyksztalcajacego sie gatunku. Jezeli "inacus electromagneticus" wskutek oddzialywania specyficznego srodowiska ma takie a nie inne funkcje, struktury ciala i zmysly, to uformowana w toku ewolucji struktura jego umyslu z cech tych wynika. Za organizacja umyslu idzie i psychika, i jezyk. Dolozmy do tego etologie i socjobiologie, wyprowadzane z genetycznie wrodzonych zachowan, a otrzymamy pelnie danych wyjsciowych do kulturogenezy... Byt wyznacza swiadomosc, nieprawdaz?
    - W toku uspoleczniania populacji ten "kulturem" roznicuje sie na kategorie, obejmujace okreslone obszary zainteresowan gatunku. Powstaja trzy glowne sfery czy dziedziny kultury. Pierwsza to sfera materialna, ktora cechuja materialne przedmioty, artefakty. Takich praktycznie nie ma, ale mamy kemy, przedluzajace zmysly i ciala inakow struktury, mikrofalowe sanktuaria, mieszanke wybuchowa... Druga sfera to sfera instrumentalna, wyrazana w dzialaniach i przedmiotach odnoszonych do spolecznosci i jednostek. To normy postepowania kreujace etnos inakow i dzialania obronno-ochronne. W sferze tej jest miejsce na altruizm, na pamiec rodowa, na wyprawy po cenne "skarby", na zywe anteny pelniej postrzegajace i wczesniej ostrzegajace... Zauwaz, ze obie te kategorie nie sa wyraznie rozgraniczone, bo i kemy, i sanktuaria, i struktury mozna ujac w jedna kategorie. Z tego to powodu mozemy wlasciwie mowic o kulturze inakow. Do cywilizacji jeszcze im daleko...
    - Trzecia wreszcie sfera zainteresowan populacji jest kultura duchowa i symboliczna. Tu wyrozniamy podkategorie: autoteliczna, sama dla siebie, i transcendentalna. Pod nie podciagnalbym snieznogazowe rzezby, wrazenia duchowe zwiazane z syndromem plci, pulsacje gwiazdy jako podstawe rachuby czasu, nalezace do pamieci filogenetycznej prawzory ich swiadomosci, symbolicznosc myslenia, mowe, i odtwarzajace porzadek swiata rytualy, z mitologia i kosmogonia wlacznie. A przede wszystkim dazenie do Absolutu...
    - Najwlasciwsza metoda analizy ich sfery symbolicznej jest symbolizm, semiotyka i strukturalizm... Mity o kreacji swiata w wybuchu, mity wyprowadzajace zycie i swiadomosc z wybuchu supernowej, przeslanie o swietlnej smierci, ktore w komorze mikrofalowej wywoluje przeciwne wrecz efekty, mit kalendarzowy... Mity te podobne sa do tych w antropogenezie...
    - Musi byc to jakas ogolna prawidlowosc w swiadomosciowym i kulturowym rodowodzie kazdej kultury. Niebo przygniata rodzaca sie swiadomosc, doswiadczajace siebie i obserwujace siebie i niebo umysly... Dla inakow ich swiat, niebo, caly wszechswiat, zdaje sie byc jednym wielkim Znakiem.
    - Znakiem. Tym, co jest przedmiotem ich percepcji i co konstytuuje swiadomosc inaka wzgledem swiata, co tworzy w jego umysle swiata tego reprezentacje... Rozumiesz? Relacje miedzy rzeczywistoscia a swiadomoscia mozna rozwazac w jezyku semiotyki, nauki o znakach. Zreszta semiotyka moze analizowac i ogolniejsze kwestie, natury filozoficznej, poczawszy od problemow egzystencjonalnych, bytu i myslenia, az po zagadnienia banalne, pospolite. Znak, zdefiniowany jako trojczlonowa relacja laczaca przedmiot, znaczenie przedmiotu i srodek przekazu znaczenia, uczestniczy w kontakcie poznawczym. Jakbys polaczyl zaleznosciami akt pomiaru, przyrzad i wynik pomiaru w obserwacji dowolnego zjawiska kwantowego... Kazdy proces poznawczy mozna uogolnic do procesu znakowego, zwanego semioza. Hipertrofia, czyli przerost tejze semiozy ponad poziom instrumentalny, bezposrednio uzyteczny, to sfera symboliczna kultury, zwlaszcza w jej kategorii autotelicznej. Czyli wiara, czysta wiedza, sztuka, rozumowanie, komunikowanie sie... Jesli odniesiesz te semiozy do postaw i dzialan poznawajacego swiat podmiotu - otrzymasz aksjologie, czyli teorie wartosci...
    "Po co mi to mowisz..."
    "Rozmawiasz sam z soba. Doznajesz rozszczepienia jazni. Wyciagnij dlon... Widzisz? Czy jest tak samo realna, jak realna byla wtedy... tam... Czujesz?"
    "Tak, czuje... ale wtedy nie balem sie siebie."
    "I teraz nie musisz. Ty i ja to jednosc. Juz nie wzajemne odbicie w chiralnym lustrze samoswiadomosci, lecz jednosc dwu przygladajacych sie sobie umyslow."
    "Jak to?"
    "Po prostu ja to ty, tyle ze z drugiej strony twego ego... Jestes nieprzytomny, na granicy zycia i smierci, tylko plonie w tobie ogien swiadomosci. Krzywe eeg i emg sa plaskie, ale inne techniki oddaja wrzenie twoich swiadomosci. Platy czolowe sie wsciekly. Spontanicznie, samorzutnie, wytwarzaja znaczne ilosci hipnotropiny. Nie oddychasz, ustalo serce, podtrzymuje cie przy zyciu jedynie aparatura reanimacyjna..."
    "Widac, ze organizm nie panuje nad zmianami wewnetrznymi..."
    "Nie utrzymamy go... Zamiera w nim zycie. Tylko symbiont da mu szanse istnienia..."
    "Jest skazany na niego. Szybko, szybko! Niech pomoga inni..."
    "Nie chca. Boja sie jego stanu istnienia, boja sie zdolnosci mediumicznych. Sonduje im mysli... Ja sie nim brzydze. Zywy trup..."
    "Odkad pamietam, nikim innym nigdy nie bylem."
    "Jakos lepiej, razniej..."
    "Wcielasz sie w symbionta. Mam troche czasu, zajme cie czyms jeszcze... Zdaze chyba. Pamietasz rozmowe o nadroscie semioz? Zrozumialem, ze jestes szczegolnym przypadkiem takiej hipertrofii, twojej hipertrofii. Koncepcja bliska antropicznej koncepcji Uniwersum: twoj Wszechswiat istnieje wylacznie w twoim umysle, abys ty, jego kreator, w nim sie mogl rozwinac..."
    "???"
    "Twoj Wszechswiat, jak zauwazylem, nosi wszelkie cechy semiotycznego znaku. Laczysz soba i przedmiot, i srodek przekazu, czyli nosnik znaczenia, i samo znaczenie. Przedmiot znaku to i ty sam, i twoj wszechswiat, i nie ma znaczenia, czy jest ow swiat fikcyjny, czy urojony, czy tez realny. Srodek przekazu w twym wszechswiecie to kazde zjawisko empiryczno-zmyslowe, kazde twoje dzialanie, kazda mysl, cokolwiek, co podlega twojej percepcji. Swiat twoj stal sie srodkiem przekazu, gdyz posiadl juz niezalezny od funkcji znakowej twego swiata byt. Dopiero znaczenie znaku - interpretant - tworzy, konstytuuje ten znak, posredniczy pomiedzy swiatem, srodkiem jego przekazu, a przedmiotem, i nadaje sens temu ostatniemu, swiatu. Wszechswiat-Znak istnieje juz nawet wtedy, gdy nie jest przez ciebie odczytywany..."
    "Nie pojmuje..."
    "Twoj Kosmos zyskal niezalezny od ciebie byt, a poprzez nosniki znaczenia, przedmioty przedstawione, wszystkie twoje doswiadczenia, dzialania - wyszedl z relacji z toba, z toba-umyslem, toba-podmiotem, a odnajdujac interpretacje w postaci odczytywania praw twego swiata, praw twojej fizyki, twoich zdarzen, twojego myslenia, swiadomego doznawania uczuc i wrazen, wypelnil sie trescia i osiagnal realnosc. Podobienstwo miedzy organizacja twojego umyslu a organizacja uniwersum fizycznego nim zrodzonego polega na scalaniu informacji rozproszonej po calej ich objetosci... Z Przedmiotu stal sie Bytem..."
    " Jak uprzedmiotowiony swiat literackiej fikcji?"
    "Nawet wiecej! Jak maya, iluzja, za ktorej posrednictwem poznajemy i oceniamy elementy triady - swiata rzeczywistego, siebie, i swiata postrzeganego... To jak gnostycka kosmologia, ktora upatruje w wygwiezdzonej niebosklonie ukrytego na nim symbolu, zaszyfrowanego przeslania... Jak doskonala cyberprzestrzen wirtualna... Jak jeden ze swiatow-systemow twojego Dordaina..."
    "Poznaje istote rzeczy poprzez wtajemniczenie lub oswiecenie, przez bezposrednie, nieintelektualne doswiadczanie siebie, doswiadczanie swiata... Jezeli Znak jest relacja pomiedzy mysla a rzeczywistoscia, to... To... To mysl tworzy rzeczywistosc? Ten moj Wszechswiat-Znak?"
    "Wiesz, czemu cma leci do swiatla? Widzi je pod stalym katem, i tor jej lotu wynika z tego stalego kierunku wektora predkosci. Cma zawsze spada na jasnosc. Ty, ze swoimi grawitacjami, cma taka od poczatku byles, tak jak i ona, widzisz jeden cel - blask. Nie zdajesz sobie sprawy, ze tam, dokad podazasz, sploniesz. Cma to automat; ma tylko instynkt, ale ty, integral, masz i osobowosc..."
    "Czuje, czas juz na mnie... Osobowosc... Nie splone zatem, nie. Zgasne jak budda oswiecony..."

ciag dalszy na nastepnej stronie
 
Grzegorz Rogaczewski { korespondencje prosimy kierowac na adres redakcji }
poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

31
powrot do poczatku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzezone.