The VALETZ Magazine nr. 1 (11) - marzec,
kwiecień 2000
[ ISO 8859-2 ]
( wersja ASCII ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

  Koszmar minionej jesieni
        Forum komiksu

Okładka komiksu
Wydaje mi się, że w realiach polskiego rynku komiksowego, którego de facto nie ma, wypromowanie nowego tytułu nie jest zadaniem skomplikowanym. Głodu fanów komiksu nie jest przecież w stanie zaspokoić sam "Świat komiksu" - zbyt dużo uwagi poświęcający najmłodszym miłośnikom tej rozrywki - i ukazujące się przy sprzyjających wiatrach niskonakładowe fanziny, z których dostępnością jest zresztą różnie. A jeśli już postanawia się przedstawić polskiemu komiksiarzowi nowy produkt - a nawet funduje się mu telewizyjną reklamę, przez co apetyt odbiorcy niebezpiecznie się zaostrza - i podaje się produkt niebanalny, bo opatrzony Nazwiskami, to należy, choćby przez przyzwoitość, zadbać o jego odpowiedni poziom.

Telewizyjną reklamę, zwiastującą pojawienie się komiksu prawdziwych mężczyzn, jakim jest "Kron", znam tylko z opowieści, ale odnoszę wrażenie, że byla sprawnie pomyślana, sugestywna nawet dla miernych fanów komiksu. To chyba ewenement, co najmniej na skalę naszego kraju, a może i Europy Środkowej, że w celu reklamy komiksu stosuje się telewizyjne medium. W czasach, kiedy wszerz i wzdłuż wszystkich stacji telewizyjnych brak dobrego programu poświęconego książce - choćby jak ukazujący się w niemieckiej stacji "Kwartet literacki" - propagowanie komiksu, który, zdawałoby się, cieszy się jeszcze mniejszą popularnością niż ten archaiczny sposób rozrywki, za pomocą szklanego ekranu urasta do rangi kuriozum.

Reasumując, "Kron" od samego początku mnie zaskakiwał.

Na pierwszy ogień poszła jego fizyczna cienizna, w dosłowym znaczeniu. To zadziwiające, że wydawcy postanowili zaoferować nam kredowy papier, a nie zadbali o namacalną weryfikalność wartości zakupu. W efekcie błyszczy się to jakoś podejrzanie, co nasuwa skojarzenia z prymitywnymi metodami przekupu, łatwo się zawierusza w stosie papierów i, co najważniejsze, nie rokuje nawet źdźbła nadziei na dłuższą chwilę zapomnienia. Przez pierwsze kilka sekund obracałem "Krona" w rękach z niedowierzaniem, przez głowę przemknęła mi myśl, że może ten egzemplarz jest uszkodzony i brak jakichś stron, ale nie...

A więc przekręciłem okładkę...

2 i 3 strona komiksu
2 i 3 strona komiksu
Jakież było moje zdumienie, kiedy zostałem dosłownie porażony majestatem granatowej pustki, w jaką obleczono kolejne dwie strony, i pietyzmem połączonym z niezwykle wyrafinowanym poczuciem rozplanowania przestrzeni, z jakim umieszczono kilka odautorskich słów i obrazkową zapowiedź czekających mnie przygód. Wpatrywałem się w ten granat przez dłuższą chwilę próbując dociec ukrytej logiki tej kompozycji, zadając sobie raz po raz pytanie, na które do dziś nie znalazłem odpowiedzi: Po co marnować tyle miejsca? Nieco lepiej wypadła kolejna strona, a potem wsiąkłem w akcję, bo nie nadmieniłem chyba jeszcze, że "Kron" to prawdziwy komiks akcji dla prawdziwych mężczyzn. Owa akcja, w przypadku pierwszego albumu, wcale nie jest banalna, proszę tylko zwrócić uwagę na jej zarys:

  • czterech kolesi spotyka się przy czerwonym czterodrzwiowym samochodzie,
  • postanawiają przejechać się i wyruszają zwiedzić rynek w Krakowie,
  • zabawiają tam długo, ściemnia się,
  • tymczasem policjanci kogoś gonią,
  • uciekinier wsiada w czerwony czterodrzwiowy samochód i odjeżdża,
  • prawie przejeżdża tym samochodem jego właściciela,
  • właściciel to jeden z czterech kolesi,
  • kolesie biorą taksówkę i ruszają w pogoń,
  • trwa pogoń (proszę zwrócić uwagę na całostronicowy kadr ze strony 12),
  • uciekinier okazuje się słabszym kierowcą niż taksówkarz i dachuje,
  • ale ma broń,
  • musi znowu uciekać, bo nadjeżdża policja,
  • policja zabiera kolesi na posterunek, chyba ich podejrzewa,
  • ale ich wypuszcza,
  • kolesie wracają po kilku godzinach do leżącego wciąż na dachu samochodu,
  • i stawiają go na koła,
  • jeden z kolesi znajduje, najwidoczniej zgubioną przez uciekiniera, notkę,
  • notka zawiera informacje dotyczące jakiegoś spotkania,
  • kolesie postanawiają dobrać sie do skóry uciekinierowi udając się na miejsce spotkania,
  • po czym czterech kolesi podrywa cztery panny...
100 % akcji
100 % akcji
Musicie przyznać, że jak na 16-sto stronicową historię, to dzieje się naprawdę wiele. Dwukrotna pogoń, policja, kradzież samochodu, dziewczyny i, oczywiście, zwiedzanie Krakowa. Co do tego ostatniego, to przewodnikowy charakter "Krona" ujawnia się jeszcze w postaci opisu kilku krakowskich lokali pióra samego scenarzysty komiksu, Rafała Skarżyckiego, zamieszczony na trzeciej stronie okładki. Autorzy zadbali również o dobre poczucie humoru czytelnika serwując dwie strony historyjek - także obrazkowych, jak przystało na komiks - wyjętych chyba z przysłowiowego humoru z zeszytów szkolnych i innych małych, kolorowych wydawnictw.

Ale wróćmy do samego komiksu...

Historia stanowi mniej niż połowę wartości komiksu, a tu, po tej drugiej części, można spodziewać się naprawdę wiele. Oto do rysunku zasiedli Bogusław Polch i Przemysław Truściński, autorzy różnych pokoleń, których nazwiska w komiksowym światku zdążyły już obrosnąć, każde na swoją miarę, legendą. Duet takich rysowników nie wyszedł jednak "Kronowi" na dobre. Parę początkowych stron kreski Polcha trąci pośpiechem i niedbałością, delikatne linie autora jeszcze to wrażenie uwypuklają, za to ciężkie, toporne pociągnięcia Truścińskiego, pojawiające się wraz z zawiązaniem akcji, przytłaczają ją, niepotrzebnie spowalniają zamiast nadawać jej narastającego tempa. Zmiana rysownika w połowie komiksu, choć nie wiem, czym podyktowana, może być świadomym zabiegiem artystycznym, eksperymentem, choć do tej interpretacji jestem akurat najmniej przekonany. Bardziej prawdopodobnie brzmi natomiast zupełnie prozaiczne wytłumaczenie, które zapewne przychodzi do głowy większości czytających "Krona". Wizualna spójność opowiadanej obrazami historii jest równie ważna, jak jej konsekwentność.

Jestem świadomy, że jak do tej pory, nie napisałem ani jednego dobrego słowa o "Kronie". I nie napiszę. Przede wszystkim dlatego, że z tak nachalną kryptoreklamą jeszcze się nie spotkałem...

 
Artur Długosz { redakcja@valetz.pl }
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

17
powrót do początku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzeżone.