The VALETZ Magazine nr. 5 (X) - grudzień 1999,
styczeń 2000
[ CP-1250 ]
( wersja ASCII ) ( wersja ISO 8859-2 )
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

  Wojaczek, jakim z pewnością nie był

Musi być ktoś, kogo nie znam, ale kto zawładnął
Mną, moim życiem, śmiercią; tą kartką
Musi być ktoś
, Rafał Wojaczek

Plakat filmu
Nie pamiętam dokładnie, w jaki sposób trafiłem na Wojaczka. Na pewno nie była to lekcja języka polskiego, ani lektura podsunięta przez rówieśnika. Nie pamiętam tego pierwszego przeczytanego wiersza, ale pamiętam doskonale wrażenie, jakie na mnie wywarł. Aż do dziś.

Twórczość, jak zwykła mawiać moja polonistka, Andrzeja Bursy przerabialiśmy na lekcjach w szkole. Interpretacja wierszy Bursy w zasadzie nie sprawiała nikomu kłopotów, no może poza samą profesor, bo w tym przypadku na sztampowe pytanie "co poeta miał na myśli" uczniowie udzielali odpowiedzi niezgodnych z jej oczekiwaniami. Owa niezgodność nie wynikała bynajmniej z niewiedzy uczniów lub mylnego odbioru wierszy, jej przyczyną były wytyczne programowe nauki języka polskiego, które profesor miała obowiązek realizować, zaś praprzyczyną był, jest i będzie fakt, że wierszy nie da się interpretować na jeden prawdziwy sposób. Ale to truizm.

Piszę o tym tylko z tego powodu, że w moich szkolnych czasach Rafał Wojaczek był wciąż poetą wyklętym. Dziś, jego wiersze znalazły się już w podręcznikach i ciekawi mnie niezwykle, jak zostały wreszcie programowo zinterpretowane... W odkrywaniu Wojaczka posunięto się jeszcze dalej i pamiętając o tych, którzy łatwiej przyswajają obraz niż tekst, nakręcono czarno-biały film fabularny zatytułowany po prostu - tu znowu ukłon w stronę widzów o uboższych skojarzeniach - "Wojaczek". Film Lecha Majewskiego, człowieka Renesansu XX wieku, poety, pisarza, reżysera filmowego, teatralnego i operowego, jest daleko posuniętą nadinterpretacją biografii poety, przekłamaną i pełną niezgodności z faktami. Zdaje mi się, że wiem, czemu to wszystko miało służyć. Zadaję sobie jednak pytanie, dlaczego właśnie postać Rafała Wojaczka została do tego celu wybrana? Dlaczego właśnie Rafała Wojaczka, nie zawaham się użyć tego słowa, użyto, by pokazać coś - co moim osobistym zdaniem w ogóle go nie obchodziło - a przy okazji zaprezentować nam Wojaczka, jakiego nie było? Nie zarzucam reżyserowi filmu ignorancji w temacie, którego się podjął. W końcu to jemu jest bliżej do pokolenia Wojaczka, niż mi. Jemu bliższe są czasy Wojaczka. Ale przykro mi z powodu obrazu poety stworzonego w filmie.

Podczas ostatniego Festiwalu Filmu Francuskiego w Warszawie zaprezentowano film zatytułowany po prostu "Lautrec", będący opowieścią o życiu Henri-Marie de Toulouse-Lautreca, rysownika, malarza i plakacisty francuskiego, przedstawiciela postimpresjonizmu, często określanego mianem kronikarza paryskiego półświatka (większość życia spędził na Montmartrze). Film to barwny, w pewien typowo francuski sposób urzekający, bo i życie Toulouse-Lautreca takie było. Arystokrata, karzeł, malarz, stały bywalec paryskich burdeli, przyjaciel Vincenta van Gogha, człowiek frywolny i bulwersujący. Jednym słowem wiódł życie, które domagało się filmowej adaptacji.

Rafał Wojaczek, 1971
Rafał Wojaczek, 1971
Dwudziestosześcioletnie życie Rafała Wojaczka nie jest wdzięcznym tematem jakiejkolwiek adaptacji. Tym bardziej, jeśli wybiera się ostatni jego etap, a poszczególne epizody, mniej i bardziej prawdziwe, kadruje z iście ascetycznym podejściem, montuje na zasadzie napięcia emocjonalnego, ubiera wszystko w czerń i biel, zalewa litrami wódki w ponurych knajpach i obskurnych mieszkaniach. To nie jest sposób na pokazanie Wojaczka takiego, jakim był. Film ukazuje nam psychopatę, alkoholika i nieudacznika. To, co tracimy zaś bezpowrotnie to obraz prawdziwego Wojaczka, poety, który był poetą.

Parafrazując więc słowa mojej profesor, co reżyser miał na myśli?

"Wojaczek" nie jest "przede wszystkim niezwykle pesymistycznym opisem napięć psychicznych i emocjonalnych powstałych między wrażliwą jednostką a otoczeniem", jak gdzieś wyczytałem. Bynajmniej. Nie jest też biografią poety. Nie jest hołdem złożonym jego pamięci i wierszykom, jak sam Wojaczek pisał o swojej poezji. Wydaje mi się, że jest za to kroniką czasów, w jakich Wojaczkowi przyszło żyć. Tylko, że do tego celu można było równie dobrze użyć postaci fikcyjnej. Nie widzę żadnego powodu, dla którego uczestnictwo Wojaczka w historii Lecha Majewskiego jest nieodzowne. Dlatego, że jest ona dosyć podobna do życia poety? Nie, nie wydaje mi się to być wystarczającym powodem... Dlatego, że Wojaczek jest legendą? Nie, to niesmaczne... Dlatego, że popełnił samobójstwo? Nie, to chyba zbyt powierzchowne... Dlatego, że dużo pił? Nie, nie tylko on... Nie wiem, dlaczego.

Ta artystyczna impresja na temat życia Rafała Wojaczka całkowicie przysłoniła legendę otaczającą poetę od momentu jego debiutu w wieku dwudziestu lat. Przyćmiła duchowość i zmysłowość jego poezji, obnażając brzydotę, prostotę i obskurność życia, jakie prowadził. Przyszło mi właśnie do głowy, że być może taki był zamiar autorów filmu (scenariusz poza reżyserem współtworzył Maciej Melecki). Rozliczenie z legendą postaci, która na legendę, w ich opinii, nie zasługiwała...

 
Artur Długosz { redakcja@valetz.pl }
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

5
powrót do początku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzeżone.