|
Polujac na komiksy powinno sie wiedziec, czego sie szuka. Jednak nie kazdego stac na latanie po ciemku i kupowanie wszystkiego co wpadnie w jego lapki (swoja droga to ciekawe, jak wszyscy potrafia trabic tylko o podwyzkach paliwa nie zwracajac zupelnej uwagi na ceny, jakie musza zaplacic nasi komiksomaniacy za zagraniczne produkcje). Czym wiec mamy sie kierowac przy zakupie? Wydawnictwem? Postacia? Czy (nie daj Boze) okladka? Pierwsza rzecza, ktora powinnismy sprawdzic jest nazwisko scenarzysty. Oczywiscie sprawa ta tyczy sie komiksu tylko ambitnego, w ktorym scenarzysta pisze wiecej niz tylko "Dostane Cie!!!!", "Uwazaj bo zaraz skopiemy Ci tylek" albo "Och nie! Powrocil moj najwiekszy wrog!". Tak wiec w niniejszym tekscie postaram sie pokrotce przedstawic najciekawszych i najbardziej wartych uwagi pisarzy komiksowych.
| Peter Milligan | Liste rozpoczne od Petera Milligana. Kto dosc dobrze mnie zna, orientuje sie pewnie, ze wlasnie Milligana uznaje za najwiekszego scenarzyste wszechczasow (truje o tym wszystkim do znudzenia). Pomimo faktu, iz Peter zaprzestal (mam nadzieje ze tylko chwilowo) tworzenia komiksow, zdolal on zostawic po sobie na tym poletku, mnostwo perel. Enigma, Face, Human Target, Minx, Shade, Girl, Shade The Changing Man... To tylko niewielki skrawek jego calego dorobku. Co czyni go takim specjalnym? Oryginalnosc, oryginalnosc, jeszcze raz oryginalnosc i autentycznosc. Swiaty, ktore nam przedstawia, to otaczajaca nas rzeczywistosc, ktora dokladnie wymieszal, rozerwal, przyprawil narkotycznymi elementami i z powrotem posklejal (rzecz jasna, nie starajac sie trzymac jakichkolwiek regul). Porownaniem, ktore dosc dobrze pasuje do prac Milligana jest "Alicja po drugiej stronie lustra". Oczywiscie z duuuzym dodatkiem prochow. W cale te szalenstwo wplecione zostaly dosyc ciekawe rozwazania (czy odwaze sie uzyc tego slowa? A co mi szkodzi...) filozoficzne! Mysli i pytania glownych bohaterow sa naszymi myslami i pytaniami, do ktorych boimy sie przyznac. Kazda z postaci jest u niego niezwykle ludzka. Zadnej sztucznosci. Its for real... Oprocz poruszania dosyc glebokich (i drazliwych) tematow, Milligan doskonale sobie radzi z budowaniem interesujacych i wciagajacych fabul. Tak wiec dla ludzi, ktorzy nie potrafia dostrzec drugiego, glebszego dna jego opowiesci, zostaje zawsze dno pierwsze. Jego utwory polecam szczegolnie milosnikom Dicka i odjechanej wersji Vonneguta.
| Grant Morrison | Niejako partnerem duchowym Milligana, jest Grant Morrison. Czlowiek, ktorego prace rowniez sa wysoce psychodeliczne i nie gubia przy tym ambitniejszej tresci. Doskonalym tego przykladem moga byc Invisibles, Sebastian O, czy tez jego ciag historii w tytule Doom Patrol. Wydaje mi sie jednak, ze jego rozwazanie sa daleko bardziej idace. Tak jak Milligan skoncentrowal sie na ludzkiej psychice, na naszym "ja", tak Morrisona interesuje bardziej to cos poza nami. Teoria rzeczywistosci, Bog, koncepcja czasu i inne tego typu rzeczy. Nie wpada jednak w pulapke "bardzo madrych rzeczy dla bardzo madrych ludzi". Swoje pomysly i mysli przedstawia w sposob dosc prosty, przejrzysty i... rozrywkowy. Trzeba jednak rozgraniczyc komiksy czysto rozrywkowe od tytulow ambitniejszych. Milligan ma swoja Elektre i Tank Girl, Morrison natomiast JLA. Tytuly te nie sa gorsze, tylko dlatego, ze nie posiadaja tak zlozonego scenariusza jak inne pozycje tych autorow. Sa one po prostu skierowane dla innego typu czytelnika. Komus kto jest dosyc otwarty na rozne gatunki komiksu, te typowo przygodowe i nie glupie historyjki, powinny sprawic duzo przyjemnosci.
| Warren Ellis | Przy okazji typowo przygodowych historyjek, nalezy wspomniec o Warrenie Ellisie, ktory dzieki takim tytulom jak Authority czy Planetary, wyniosl opowiesci o super-bohaterach szczebel wyzej (co potwierdzil Grant Morrison oraz uznawany na swiecie za najlepszego scenarzyste sam Alan Moore, o ktorym jeszcze wspomne). Ellis to ostatnio najczesciej padajace nazwisko w srodowisku komiksowym. Pisze wszystko i wszedzie i przy okazji naprawde dobrze mu to wychodzi. Jego historie cechuje duza dawka cynizmu, ironii i pesymizmu, jego postacie sa naprawde dojrzale, a atmosfera poszczegolnych tytulow jest wprost obledna. Oprocz facetow w pelerynach, potrafi pisac opowiadania przepelnione gonzo dziennikarskim klimatem (wyjasnienia terminu "gonzo journalism" poszukaj przy uzyciu najblizszej wyszukiwarki) tak jak ma to miejsce w Transmetropolitanie, oraz horrory, od ktorych wlos naprawde jezy sie na karku (jego Hellblazer i nadchodzacy Strange Kiss). Bardzo dobrze orientuje sie w sytuacji komiksu, ktory zamierza wyciagnac z szuflady oznaczonej "tylko dla dzieci", dzieki swoim nowatorskim pomyslom (a jakie to pomysly, mozesz przekonac sie czytajac liczne artykuly Warrena, ktore znalezc mozna np. na jego oficjalnej stronie www.warrenellis.com). Dzieki internetowi stara sie utrzymac wiez laczaca go z czytelnikami. Czytajcie go, pozniej na pewno bedzie uznawany za klasyka.
| Alan Moore | Czas napisac co nieco czlowieku zwanym Alanem Moore. Kto siedzi w zagranicznym komiksie, na pewno juz doskonale zna tego pana. Uznawany za ojca dzisiejszego komiksu jest obecnie najbardziej rozchwytywanym scenarzysta. Co druga jego pozycja uznawana jest za podstawowa lekture kazdego, kto interesuje sie komiksem (lub chce zaczac sie interesowac). Watchmen, V For Vendetta czy Killing Joke to juz klasyka. Niedawno pan Moore wzial sobie za cel przywrocenia komiksowi tej energii, ktora czynila z niego cos wyjatkowego. Cos, dla czego dzieciaki dostajac swoje kieszonkowe, pedzily bez opamietania do kiosku po kolejny zeszyt swojego ulubionego tytulu. I tak powstalo ABC, czyli Amercas Best Comics, bandera, ktora firmuje jak na razie wylacznie tytuly Moore'a, ktore naprawde kopia tylki. Kazdy z nich posiada rewelacyjna okladke, swietne rysunki, piekne kolory no i oczywiscie cudowny scenariusz autorstwa Alana. Kazdy z nich jest inna wariacja na temat super-bohaterow. I sa to wariacje naprawde oryginalne. Trudno opisac to co sie dzieje w tych komiksach. Mamy do czynienia z miastem, w ktorym wszyscy maja super-moce (Top Ten), mamy dobrze zrobione opowiesci z udzialem epickich bohaterow (Promethea), historie z cyklu "jak wygladalby dzisiaj super-bohater, gdyby nie wymyslono Supermana i Batmana" (Tom Strong) i jeszcze kilka innych. W tym wypadku slogany reklamowe spelnily sie w 100 procentach. Moore (obok Ellisa i Morrisona) udowodnil iz komiks rozrywkowy moze byc zaskakujaco dobry. Ciekawostka jest fakt iz podobnie jak Morrison, Moore uwaza pisanie komiksow za bardzo potezna magie. Wydarzenia i postacie, ktore tworza w swoich tytulach, wdzieraja sie w ich zycie. Grant Morrison jest swiecie przekonany, ze wraz z nowym millennium stanie sie on Kingiem Mobem, bohaterem Invisibles. Jakkolwiek bedziecie to traktowac, musze przyznac im czesciowo racje. Ich tytuly naprawde potrafia zmieniac rzeczywistosc. Ale to juz material na inny tekst. Ten natomiast juz koncze... Wiem ze nie wyczerpalem tego tematu. Ha! Nawet go porzadnie nie rozpoczalem. Zostali jeszcze przeciez Neil Gaiman, Garth Ennis, Paul Jenkins, James Roninson, J.M. DeMatteis i wielu, wielu innych znakomitych tworcow. Ale jest juz ciemno, a mnie bola palce... tak wiec do przeczytania. Jeszcze tu wroce!
Joe Abrakadabra
{ redakcja@valetz.pl }
|
|
|
|