Nie daje fantastyki latwej, lekkiej wywiad z Grzegorzem Rogaczewskim, autorem powiesci "Mandala" |
|
Co zdecydowalo o publikacji powiesci w sieci?
Po prostu niepowodzenia w usilowaniu wydania powiesci drukiem w wydawnictwach, do ktorych sie zwracalem oraz to, ze jest na tyle nietypowa, by przynalezec do fantastyki popularnej...
Czemu zawdzieczamy w ogole powstanie powiesci? Jest chyba taki moment, nazwijmy go pierwotnym asumptem, od ktorego wszystko sie zaczyna...
Jest, ale wtedy nawet nie przypuszczalem, ze napisze powiesc s-f. Kiedys czytalem pewna pozycje naukowa na temat molekularnych procesow adaptacyjnych organizmow do warunkow srodowiskowych, w jakich przychodzi im zyc. I niespodziewanie przyszedl mi do glowy pomysl na biochemie obcego, ktorego trzeba bylo osadzic w skrajnie niesprzyjajacych warunkach, w promieniowaniu maserowym. Wydedukowalem mu wiec zmysly, potem biosfere planety, mozliwa jej ewolucje i uklad planetarny wokol pulsara... Poniewaz "obcy" byl tak niepodobny do kogokolwiek, narzucal sie niekonwencjonalny wariant kontaktu, ktory moglby przebiegac jedynie na plaszczyznie poznania jego swiadomosci. Pomysl pociagal za soba pomysl, i tak stopniowo rysowala sie fabula i wykladnia "Mandali". Bylo to tak niezwykle, ze pomyslalem: dlaczego nie sprobowac napisac powiesci science fiction, zwlaszcza ze byly to czasy zanikania tradycyjnej s-f, kiedy to zdawalo sie, ze w problemowym eksploatowaniu kosmosu nic nowego nie da sie wymyslic. Spelnilem swoj kaprys i tak oto wzialem sie za literature.
Konczac lekture "Mandali" zdawalem juz sobie sprawe, ze wywiad z jej autorem jest nieodzowny. Oto bowiem spod amatorskiego piora wyszla perla na miare swiatowej science-fiction; dawno juz zadna ksiazka nie poruszyla mnie do tego stopnia, wciagnela swym jezykiem i logiczna konstrukcja, w pewnym sensie nawet zafascynowala mnie i przywrocila wiare w korzenie tego gatunku, bo tracilem ja konsekwentnie od paru dobrych lat. W epoce literatury postmodernistycznej, ktora swe pietno odcisnela rowniez na fantastyce, w czasach coraz bardziej tandednych i wtornych fabul, w erze slabych, rozrywkowych czytadel, nieznany nikomu autor spisuje swa wlasna wizje kontaktu z obcym gatunkiem. Odrzuca przy tym standardowy zestaw gadzetow autorow podobnych wizji, sprawnie unika utartych szlakow znanych z poprzednich tego typu opracowan i proponuje Czytelnikowi kontakt na poziomie emocjonalnym, psychicznym i intelektualnym. Zaprzega w tym celu do roboty nauki scisle, filozofie, psychologie, dotyka religii, okrasza wszystko wyszukanym jezykiem i przemyslana konstrukcja utworu. W efekcie otrzymujemy proze pozbawiona szalenczych poscigow, heroicznych czynow, przewidywalnych postaci i rownie latwego do odgadniecia rozwoju fabuly.
Jednak w tym wszystkim kryje sie haczyk. Powiesc tego rodzaju to prawdziwe wyzwanie i Ci, ktorzy ja czytali wiedza, co mam na mysli.
I to jest wlasnie powod tego ewenementu, jak to okreslil sam Grzegorz Rogaczewski, majac na mysli wywiad z autorem powiesci publikowanej w sieci, a nie na papierze.
Artur Dlugosz |
Na ile obecna "Mandala" odbiega od pierwotnego zamyslu w warstwie fabularnej? Ciekawy jestem, w jakim stopniu fabula ewoluowala juz w trakcie pisania powiesci?
Przykro mi, ze tej ciekawosci nie zaspokoje... Fabula nie odbiega w niczym. W glownej warstwie fabularnej to klasyczny kontakt z obcym, a zarazem wyrazenie w tej konwencji innych jej warstw znaczeniowych, odniesien, plaszczyzn interpretacji. Odbiega natomiast od pierwotnego zamyslu swoja struktura i stylistyka oraz tytulem. Bylo "Imago mundi" bez rozdzialow. Jest "Mandala" z dwudziestoma rozdzialami, co piaty rozdzial to jakby przelom w drodze poznania i przejscie fazowe jej konstrukcji. Sa i pomniejsze dawki w innych interwalach. Wszystko to sluzy wyrazeniu zwiazku tresci z forma, komplementarnosci fabuly i jej znaczen, podkreseniu struktury utworu. Stad ten dwudziestoczesciowy psychokosmogram, mandala wlasnie, w sensie psychologii jungowskiej. No i rozni sie powiesc stylistyka tych partii, w ktorych bezposrednio doznawana jest obca swiadomosc. Az sie prosilo oddzialywanie pulsara na sam tekst, choc podobno na liryke w s-f nie ma miejsca...
"Mandala" jest powiescia, ktorej napisanie z pewnoscia nie zajmuje jednego roku, jaki zwykle wyznaczaja sobie pisarze... Ile czasu zajelo napisanie "Mandali"?
Nie stac mnie na takie tempo. Zycie zmusza do pracy zawodowej, zarobkowej, by sie utrzymywac na pewnym standardzie bytowym, i dopiero kiedy ma sie nadmiar wolnego czasu, mozna imac sie pisania. Ambicje, zawod badz wyzwania zycia - z czegos musialem ciagle rezygnowac... Z pisaniem to bylo bodajze tak: rok czy dwa przygotowan, potem intensywne trzy lata pisania, pracujac jednoczesnie zawodowo, potem wydawnictwo - czyli pol roku przerwy - i drugie pol roku przeredagowywania. Po odrzuceniu dlugo, dlugo nic, nascie lat, bo borykac sie musialem ze zrzadzeniem losu, a w koncu zdopingowalem sie i w obecnej postaci ukonczylem ja w rok, na konkurs, z ktorego i tak nic nie wyniklo.
Mandala jest utworem w wielu miejscach dosc trudnym w odbiorze - zwlaszcza dla tzw. szerokiego kregu odbiorcow. To nie jest "muzyka lekka, latwa i przyjemna". Dla jakiego wlasciwie czytelnika przeznaczony jest ten utwor?
Dlaczego kazdy utwor fantastyczny musi byc zaraz kierowany do "szerokiego kregu odbiorcow"? Mysle, ze obok czytelnikow szukajacych fantasy i fantastyki rozrywkowo-przygodowej istnieja i czytelnicy, ktorzy szukaja jej odmiany hard, a moze i jeszcze mocniejszej. Ja osobiscie czuje sie od kilkunastu lat ciagle zwodzony, zawiedziony i oszukiwany przez pisarzy i wydawcow, ktorzy serwuja najczesciej, nieomal masowo, fantastyke popularna, przygodowa, rozrywkowa, fantasy...
Jakies wskazowki dla czytelnika "Mandali"?
Kazdy odbiera dany utwor inaczej; nie ma jednej recepty na odbior utworu literackiego. Jedni dostrzega w "Mandali" jeszcze jeden, nierozegrany dotad wariant kontaktu z obca cywilizacja. Inni, ci z zacieciem naukowym, dostrzega w niej warstwe naukowa i rozmach tej fikcji. Jeszcze inni zauwaza scisly zwiazek warstwy fabularnej z naukowa, kolejni zauwaza zamknieta strukture powiesci jako dwudziestoczesciowa mandale, zobacza jungowska psychologie glebi wirtualnego umyslu i jego antropiczny swiat powiesci jako takiej, czy inne plaszczyzny interpretacji - filozoficzna, oniryczna, archetypowa...
Gdybys mial wlasnymi slowami przedstawic powiesc szerokiemu kregowi odbiorcow... Co powiedzialbys w takiej sytuacji?
Nie daje fantastyki latwej, lekkiej... Powiedzialbym tak: jesli szukasz, Czytelniku sensacji, intrygi, wartkiej i zaskakujacej fabuly, porywajacej przygody, albo fantasy - zawiedziesz sie. Nie chwytaj "Mandali". Lecz jesli chcesz oprocz przyjemnosci samej lektury zadumac sie nad swiatem przedstawionym, zastanowic sie nad nim, rozszyfrowywac go - to podsuwam Ci fantastyke intelektualna, zagadkowa, poznawcza, oparta na aktualnej wiedzy, skoncentrowana na poziomie pomyslow i splatanych z soba watkow naukowych, problemow, psychologii, wwiklana w strukture samego dziela, mozliwych interpretacji i przeslan, jakie z lektury wysnujesz lub odbierzesz... Mozesz sie nad wiedza w niej zawarta przeslizgnac, lecz zubozysz odbior utworu... Ale nie boj sie tej wiedzy, zmierz sie z nia, gdyz jest ona integralnie zwiazana z fabula i akcja, i zdaj sie na swoja wyobraznie. Kontempluj "Mandale" tak jak odgaduje sie wyrocznie czy rozwiazuje szarade. Jesli po pierwszym czytaniu poczujesz niedosyt, przeczytaj ponownie; wowczas ja skonkretyzujesz...
"Mandala" to bez watpienia science-fiction, z jedna, ale niezwykle istotna uwaga, ze science przewaza tu znaczaco nad fiction. Co oznacza ten termin dla autora takiej powiesci?
Science fiction oznacza dla mnie fikcje naukowa, a wiec spekulacje i hipotezy naukowe poszerzajace i wykraczajace poza jej granice, ale mocno i rzetelnie oparte na aktualnych osiagnieciach tej nauki. Wykorzystanie tej fikcji do konstruowania swiatow przedstawionych w formie literackiej, nawet i chocby fabularyzowanego eseju... A ze science w "Mandali" przewaza nad fiction? Chcialem pokazac, na ile nauka moze pobudzac wyobraznie, ile mozna wysnuc rzeczy fantastycznych z obecnej wiedzy, jak je poskladac, powiazac, i wymyslac rzeczy oryginalne. Przyznam sie, ze tworzac ja wpadlem sam w swoista pulapke, ktorej musialem sprostac: protagonista, sztuczny umysl, musial logicznie i niekonwencjonalnie integrowac wiedze w swoim procesie poznawczym, stad tyle nauki. Zreszta w ksiazkach S. Lema tez jest duzo, duzo science.
Powiesc zwraca uwage literackim bogactwem jezyka...
Literackie bogactwo jezyka? (smiech) Wlasnie jezyk powiesci bywal przyczyna odrzucania "Mandali", a odrzucanie - powodem, dla ktorego zdecydowalem sie umiescic powiesc w sieci. Przestaje cokolwiek rozumiec. Jesli jezyk powiesci jest taki bogaty, to dlaczego bywal przyczyna odsylania powiesci jej autorowi?
Czy mozna wiedziec, co Pan czytuje? Co wplynelo na taki a nie inny jezyk powiesci?
Wszystko, co uznaje za ciekawe, poznawcze i wartosciowe pod wzgledem naukowym i literackim. Dobieram lektury intuicyjnie, takie ktore mnie albo zaintryguja, albo sa swietnie napisane i skonstruowane. Nie stronie nawet od matematyki. A wiec ksiazki naukowe, popularno-naukowe, dobre oraz wartosciowe pozycje literatury pieknej... Trudno wyliczac, przeczytalem i czytam duzo. Wiedza, jaka udalo mi sie dzieki tym lekturom posiasc przynajmniej w podstawach, jej interdyscyplinarnosc, pozwala kojarzyc pojecia z pozornie odleglych dziedzin wiedzy i kreowac liczne pomysly, a to z kolei pozwala na analogie, na slowotworstwo, neologizmy. W "Mandali" jezyk jest konsekwencja innej swiadomosci i sposobu jej poznawania, konsekwencja samego procesu poznawczego, splotu watkow dziedzin wiedzy.
Ze stron powiesci bije wiara w nauke. Czy tak jest faktycznie?
Nie, nie, nie. Nauka w powiesci jest jednym, moze nazbyt wyrozniajacym sie srodkiem jej wyrazu. Nauka zaspokajam tylko swa poznawcza, ciekawska nature. Uwielbiam wiedziec i rozumiec, anizeli wierzyc. A ze na poziomie wiedzy zawiazane sa w powiesci pomysly? Taki mam juz sposob myslenia... A nauka, jak wiadomo, niesie ludziom dobro i zlo.
Kiedy w Pana zyciu (w wieku szkolnym czy pozniej) zaczelo sie zainteresowanie gatunkiem s-f. Czy pamieta Pan jeszcze z czego sie to wzielo?
Odkad nauczylem sie czytac. Pamietam, ze byl to najpierw komiks, w ktorym byly jakies potworki, podziemne lochy... Potem lektury, ktorych nie znosilem, i ksiazki, ktore po prostu mnie interesowaly. Zatem bylo duzo nauki, potem innej literatury, samej fantastyki, pozniej Lem... Pamietam, ze zapisywalem sie w kazdej wypozyczalni, bo nie wszedzie wszystkie interesujace mnie tytuly byly dostepne, a pewna bibliotekarka mawiala: "Nie czytaj tego, chlopcze, to dla ciebie za trudne." Ale te ksiazki mnie pociagaly, pewnie dlatego, ze w tych latach byly moze dla mnie i za trudne.
Czy tworczosc S. Lema wywarla jakis szczegolny wplyw na ksztaltowanie sie Panskiej wyobrazni, sposobu myslenia o swiecie, itp. - mowiac dosadniej, czy uzylby Pan slow w rodzaju "wychowalem sie na jego tworczosci" lub podobnych.
Jesli w tym wieku zaczyna sie czytac miedzy innymi i Lema, to na pewno wplywa to na ksztaltowanie wyobrazni i zainteresowan. Ale czy zaraz wplyw szczegolny? Wtedy wszystko ksztaltuje czlowieka, ale trzeba przejawiac ku temu szczegolna podatnosc, miec te ceche charakteru, ktora czyni podatnym na taki wplyw. Ta cecha jest ciekawosc swiata, dazenie do jego poznawania. Gdyby nie ta ciekawosc, nigdy bym wowczas po nauke i fantastyke nie siegal. Ale czy wychowalem sie na tworczosci S. Lema? Nie jestem az tak bardzo o tym przekonany, ale na pewno jego wyobraznia naukowa i myslenie odpowiadaly mi i odpowiadaja do dzis. Mimo ze stopniowo milkl literacko wiedzialem, ze nauka moze nadac niejeden impuls niejednemu jeszcze utworowi s-f, wbrew temu, ze w fantastyce zaczynano nauki, tej "lemowej", unikac.
Czy przed napisaniem "Mandali" probowal Pan juz jakichs form tworczosci literackiej, nie koniecznie w gatunku s-f, moze jakies drobne formy, jakas publicystyka czy cos innego?
Nie, jestem w literaturze nowicjuszem, profanem czy jak kto woli ignorantem. Moze gdybym mial mozliwosc publikowania, pewnie bym i cos pisal, ale los takiej mozliwosci mi nie dal. Natomiast w swojej pracy zawodowej napisalem sie wiele, ale byly to teksty zupelnie innego rodzaju.
Czytajac "Mandale", a zwlaszcza rozdzialy 10 i 17, przychodzily mi na mysl wyklady "Golema XIV" S. Lema. Czy rzeczywiscie chcial Pan sprobowac dopisac cos w rodzaju takich wykladow?
To "Mandala" przywodzi takie skojarzenia? Ja podobienstw takich raczej nie widze, lecz jesli sa, to naprawde nie zamierzone. Tymi rozdzialami miedzy innymi chcialem uwypuklic logiczna i strukturalna konstrukcje powiesci oraz etapy drogi poznawczej bohatera. Rozdzial dziesiaty, umieszczony w srodku utworu, to rozszerzona naukowa fikcja wizja powstawania i ewolucji wszechswiatow uczyniona w tym przypadku, zartobliwie, jedynie na uzytek wykladni i struktury powiesci, stad i tytul rozdzialu - "os swiata". Podkreslam w nim potege dwudziesta opisanej tam skali kosmologicznej, ktora nawiazuje do 20 rozdzialow powiesci po to tylko, by czytelnikowi zasugerowac, ze swiat powiesci moze byc jakby jednym z mozliwych swiatow, swiatem wykreowanym umyslem jego bohatera. Te sama role pelnia rozdzialy 5, 15 i 20. Zreszta odniesien do "dwudziestek" jest w powiesci wiele. Obok nich sa rozdzialy konstrukcji pomniejszej, bodajze 3, 7, 13 i wspomniany 17, zawierajacy "kosmologiczny" model swiadomosci, ktory jest jednym z celow dzialania bohatera w tym swiecie, i tez podkresla czynnik dwadziescia. Jedynym analogiem "wykladow", podobnym raczej w stylu wypowiedzi, dostrzegam jedynie we fragmencie rozdzialu 18, kiedy to wyjasniana jest psychika obcych...
Czy patrzac na utwor obecnie, z pewnego dystansu czasowego, cos by Pan w nim istotnego zmienil (mam na mysli forme raczej niz tresc)?
"Mandala" ma juz okrzepla strukture, ale nie jest doskonala. Ma wady, ktorych jestem w miare swiadomy. Brak na przyklad scenom rozleglosci, plynnosci przejsc od sceny do sceny, fabula miejscami jest jakby rwana. Dialogi tez nie sa potoczyste, ciagle. Dostrzegalne sa powtorzenia pewnych mysli. To bym zmienil, podstylizowal. Gdyby sie to uczynilo, to powiesc zwiekszylaby swa objetosc i lzej by sie moze czytala. Moze nieco mniej nauki... Ale zupelne odciazenie powiesci od warstwy naukowej pozbawiloby ja sensu calkowicie. Zreszta zawsze, gdy wraca sie do utworu po jakims czasie, jest co zmieniac, ale nie mozna w nieskonczonosc pracowac nad jednym utworem, dopieszczac go. Lepiej zaczac nastepny!
W wywiadach tego typu zadaje sie czesto oklepane pytanie typu "a nad czym Pan teraz pracuje?". Ja zapytam troche zaczepnie - czy po napisaniu "Mandali" ma Pan jeszcze ochote oraz nowe pomysly, aby pisac dalsze utwory tego rodzaju?
Szczerze? Pomyslow mam wiele, one same cisna sie do glowy, zwlaszcza przy dowolnej lekturze, czasem odpedzic sie od nich nie moge. Natomiast nie mam zbyt wiele czasu na ich realizacje. No i po dotychczasowych doswiadczeniach z edycja "Mandali" stracilem ochote na pisanie, gdyz nie ma wsrod wydawcow, a tez i wsrod "szerokiego kregu czytelnikow" popytu na tego rodzaju literature s-f. Po co tracic czas na pisanie utworow dla siebie albo dla znajomych, zwlaszcza gdy nie mozna tego wydac ani sie z tego utrzymac? Mozna pisac dla wlasnej przyjemnosci, ale ilez jest innych przyjemnosci w zyciu! To cynicznie, a tak naprawde... Jesli sie zdarzy cud i ktos ja wyda drukiem, to wtedy kto wie? Kolejne po "Mandali" pomysly na powiesci mam juz rozpracowane, a najdalej zaawansowany z nich moze wtedy urzeczywistnie...
Dziekujemy za rozmowe
The VALETZ Magazine
{ korespondencje prosimy kierowac na adres redakcji }
|
|
|
|