The VALETZ Magazine nr. 4 (IX) - pazdziernik,
listopad 1999
[ ASCII ]
( wersja ISO 8859-2 ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

  Babowie

UPIOR
czesc pierwsza


Przyszedl do mnie blisko juz polnocy. Usiadl ciezko na fotelu...
To znaczy - najpierw przelozyl stos ksiazek z fotela na podloge.
W moim pokoju panowal bowiem wieczny, nieogarniony balagan. Nieledwie chaos.
W moim pokoju papier najprawdopodobniej sie rozmnazal w jakis niepojety sposob. Ktoregos dnia zauwazylem, nawet ze karteczki wieszczace o nie cierpiacych zwloki zadaniach klasc musze juz na dywanie, w przeciwnym bowiem razie nie potrafilem ich nigdzie dostrzec.

Przelozyl wiec ksiazki na podloge, usiadl ciezko na fotelu, noga przesunal jedna z moich karteczek...
- Zaparz kawe - poprosil.
Pil straszliwie mocna, zasypywana kawe. Ja nazywam to "kawa po polsku", ale slyszalem tez inne, calkiem trafne okreslenie: "zupa kawowa".
Ciarki przechodza mnie na wspomnienie takiego napoju: gruba warstwa fusow na powierzchni naparu (zalewki?) powolutku opadajaca na ukryte
wsrod zawiesiny dno szklanki. On bral cukierniczke i dosypywal do dekoktu dwie lyzki cukru. Patrzyl jak krysztalki nabieraja brazowej barwy i coraz ciezsze przebijaja sie przez kawowe bloto. Fascynowala go walka zmielonych ziaren z biela cukru i temperatura wody. Na koniec bral szklanke w lewa reke.
Powtarzal ten rytual wiele razy dziennie. Mawial, ze zle sie czuje jezeli w ciagu dnia wypije mniej niz cztery, lub wiecej niz szesnascie kaw.

Usiadl wiec ciezko na fotelu, noga przesunal jedna z moich karteczek, potem schylil sie po nia...
Zaintrygowalo go, ze byla zapisana greckim alfabetem. Nie. Nie po grecku, ale wlasnie greckim alfabetem. Jezeli nie chcialem, zeby kazdy mogl przeczytac moje "zadania na dzien dzisiejszy", a jednoczesnie musialem je miec na widoku, wtedy "szyfrowalem" je greckimi literami. Dla niego nie stanowilo to jednak problemu.
- O, przepraszam... - odlozyl karteczke na miejsce. Zapisalem na niej uwagi o listach, ktore mialem napisac w tym tygodniu.
Nic nie powiedzialem, bo to przeciez on przyszedl mowic. Takie wizyty nie byly u nas niczym szczegolnym. Zagladalo sie do kolegow na kawe, na pogaduchy, rzadziej na piwo, kawalek ciasta. Czasem robilo sie to w nocy. Czasem przychodzilo sie "z problemem".

- Mam dosyc - mruknal - mam tego wszystkiego dosyc. Dzisiejszego dnia, tego tygodnia, tych wszystkich kretynow i w ogole...

Zapewne pozniej powie mi czego konkretnie ma dosyc, na razie jednak zdjal z biurka nasze zdjecie. Kazdy z nas ma takie zdjecie. Zrobione jeszcze w pierwszym tygodniu naszej tutaj obecnosci, kiedy bylo nas o wiele wiecej niz obecnie. Traktowalismy te fotografie jak jakies relikwie. Z pietyzmem, nabozna wrecz czcia, przechowywalismy je w bezpiecznym ale dostepnym miejscu. Wszystko po to, by moc na nie od czasu popatrzec, powspominac, zastanowic sie, co porabiaja ci, ktorzy opuscili nasze towarzystwo... Sentymentalni sie wtedy robilismy jak stare baby.

Zdjal wiec z biurka "nasze" zdjecie. Zapatrzyl sie. Westchnal. Boze, przeciez byl srodek nocy, a on przyszedl do mnie powzdychac! Wzdychulec sie znalazl!



WIDOWISKO
Akt I

Gustaw
wchodzi do klasy
            Dzien dobry

Uczniowie
skaczac po lawkach, rzucajac na wszystkie strony ogryzki i spelniajac inne obowiazki uczniowskie
            Dzien dobry, szmobry, tigri, tigri, dobry
            szmogry, dobry jestem z kobry
            szmobry, dobry beba
            szmobry dobry deba
            szmobry taba, szmobry taba
            powinela mu sie baba

Uczen pierwszy
pisze na tablicy "Gustaw jest stoknienty"

Gustaw
            Aaaaaa...
            Jestem blaznem losu!!!
Rzuca sie z okna.



UPIOR
czesc druga

Jak kazdy z nas, szukal na zdjeciu przede wszystkim nieobecnych. Jak kazdy z nas wzdrygnal sie ze zgroza na wspomnienie Gustawa. Do dzisiaj na murze szkoly znajduje sie tablica z napisem:

GUSTAVUS
OBIIT MCMXCIX
CALENDIS SEPTEMBRIS

Wlasciwie takie tablice nie powinny nas niepokoic. Mieszkamy przeciez w budynku, gdzie w podloge wmurowano dziesiatki plyt nagrobnych. Najstarsze (to znaczy takie, ktorych jeszcze nie zadeptaly nasze i naszych poprzednikow stopy) pochodza z XVI wieku. Jednak z wypisanymi na nich imionami nie kojarzyly sie nam zadne twarze. A w wypadku Gustawa...

Przesunal wzrok z twarzy Gustawa.

- Dostalem list od "Proroka".
- Jak mu tam?
- W zasadzie nie narzeka, ale...
- Ale?
- Sam wiesz jak to jest...
- Nie wiem, ale moge sie domyslec. - Opisal w liscie to i owo. Najlepsze jest zakonczenie listu. Pisze, ze jest pozne popoludnie wiec dobiegaja go typowe dzwieki popoludniowego zycia: gdzies stuka maszyna do pisania, gdzies gwizdze czajnik, gdzies dzwoni budzik...
- Zwlaszcza "budzik" - rozesmialem sie - zupelnie jak u nas.
- Pewnie dlatego o tym napisal.



WIDOWISKO
Akt II

I stanal Prorok i powiedzial tlumowi taka przypowiesc:

            Nieopodal Jerycha wsiadla do autobusu jadacego z Jerozolimy babcia.
            Autobus byl prawie pusty albowiem nie byl to czas swiateczny, kiedy grupy poboznych pielgrzymow wedruja do Swietego Miasta.
            Siedzial jednak w autobusie pewien mlodzieniec.
            Stanela wiec babcia obok jedynego zajetego fotela.
            A stojac patrzyla na mlodzienca z wyrzutem, ze nie ustepuje jej miejsca...

Slyszac to uczniowie Proroka zakrzykneli:
- Zabic taka staruszke!
- Wyrzucic ja z autobusu!
- Jakaz jest glupia ona!

Prorok ukryl twarz w dloniach i zaplakal.
A potem zakrzyknal wielkim glosem.
- Glupcy! To wy jestescie ta babcia!

Porzucil nastepnie Boze Dzielo, przestajac prorokowac i najal sie do pracy jako robotnik budowlany.



UPIOR
czesc trzecia

- A propos zdjec... Wlasnie wracam z ciemni fotograficznej. Robilem odbitki ze starych negatywow. Niektore sa nawet bardzo stare. Chcesz obejrzec?

Glupie pytanie. Przeciez wiadomo, ze chce mi pokazac swoje zdjecia. Wie tez, ze lubie ogladac zdjecia.

Odlozyl nasza fotografie i siegnal do wewnetrznej kieszeni marynarki. Wydobyl calkiem spory plik swiezo wyprodukowanych przez siebie odbitek. Zanim pokazal mi chocby jedno zaczal je tasowac jak talie kart.

Ukladal z nich jakies wymyslne wachlarze. Dwa, trzy, cztery... Tyle miedzy palcami prawej reki. Jeszcze jeden na kolanach. "Niepotasowane" trzymal najpierw lewa reka, ale pozniej polozyl na blacie biurka.

Pomyslalem, ze pewnie wiekszosc to fotografie kobiet. Moze jeszcze zrobi wystawe w swoim pokoju. Jak Artorius...



WIDOWISKO
Akt III

Kolekcjonowal placzace kobiety.

Oczywiscie, ze nie przypinal ich szpileczka do sciany, ani tez nie trzymal ich w akwarium. Ale to co robil mozna bylo nazwac kompletowaniem zbiorow. Oczyma wyobrazni mozna bylo nawet zobaczyc caly album.

Na pierwszej stronie klaseru: kobiety, ktore plakaly w jego obecnosci.

Serie otwiera Elwira, ktora jeszcze jako dziecko, plakala przy nim, gdy rodzice nie pozwolili jej wyjsc na spacer. Do ciekawych egzemplarzy serii nalezy Margerita, placzaca nad ksiazka pozyczona kiedys od niego (a moze wcale nie chodzilo o ksiazke?).

Na drugiej stronie klaseru: kobiety placzace w jego ramionach.

Mozna tu znalezc Saskie - wysoka, szczupla blondynke (plakala po klotni z szefem).
Esmeralde - wielka jego milosc (szlochala na jego ramieniu, mowiac, ze niestety musi go porzucic, bo inny mezczyzna poprosil ja o reke).
Eweline - sliczna brunetke (plakala z bolu)

Trzecia strona klaseru: kobiety placzace z jego powodu.
Greta - dlatego, ze powiedzial jej za duzo.
Estera - dlatego, ze powiedzial jej za malo.
Hilderyka - dlatego, ze nigdy sie do niej nie odezwal.
Hadrianna - juz nie pamieta dlaczego.

Perla kolekcji jest Tulia, ktora plakala przez niego i w jego ramionach. Bardzo lubi wracac do tego bezcennego okazu.



CZESC SIODMA

13 grudnia

Mowia na mnie "Mlody". Nie jestem juz, cholera, taki mlody. Mam juz pietnascie lat. Ale tak sie przyjelo i koniec. Nic nie moge na to poradzic, czuje wiec jak moje zycie z dnia na dzien coraz bardziej traci sens.

14 grudnia

Duzo dzisiaj myslalem o bezsensie zycia. Wylaczyli prad. Telewizja, wideo, radio - wszystko od razu trafil szlag. Na dodatek zepsul sie magnetofon na baterie. Jak tu zyc? A jezeli nie zyc, to co? Moj przyglupi starszy brat powiedzial, ze jak nie wiem co zrobic, to moglbym jakas ksiazke przeczytac. Idiota.

15 grudnia

A moze by sie tak zakochac? Ale w kim?

16 grudnia

Esmeralda!

17 grudnia

Och, Esmeraldo! Esmeraldo! Kocham, kocham Cie, ach kocham Cie szalenie! Nie mowilem tych slow jeszcze zadnej kobiecie (Tobie tez jeszcze nie, ale na slowa przyjdzie jeszcze czas). Nigdy tez jeszcze tak nie kochalem. (To znaczy: w zeszlym tygodniu myslalem, ze kocham Lotte, ale dzis istniejesz dla mnie tyko Ty) Och, Esmeraldo - jak slodko jest zasypiac z twoim imieniem na ustach.

18 grudnia

Och, Esmeraldo! Dzisiaj bolesc przeszyla ma dusze. Okazuje sie, ze chodzisz z Albertem. Jak moglas?

19 grudnia

Dzisiaj Pani Matka kupila mi niebieski frak i zolta kamizelke. Blazenski stroj!

20 grudnia

Doprawdy nie wiem co robic. Gdybym mial od kogo pozyczyc pistolet to palnalbym sobie w leb. Napisalbym pozegnalny list, wzialbym do reki jakis tomik wierszy milosnych i strzelilbym sobie w glowe. Znalezliby mnie martwego, i mogliby przeczytac kartke lezaca przede mna. Napisalbym na niej:

BARDZO CIERPIALEM.
"MLODY" - W.

Albo cos w tym rodzaju.



UPIOR
czesc czwarta

Bawil sie wiec zdjeciami, jakby chcial ulozyc z nich pasjansa. Albo raczej, jakby chcial z nich powrozyc.

Dama Pik dominuje nad Dama Kier. Dama Trefl w odwrocie. Damie Karo zagraza Krol Trefl. A moze to nie Krol, lecz tylko Walet?

Walet Trefl zwany takze Dupkiem Zolednym.

Pokazal mi wreszcie kilka zdjec...
Juz prawie zaczalem o nich myslec jak o talii kart i nieomal sie zdziwilem, ze nie maja typowych dla kart "koszulek".

Pokazal mi wiec kilka zdjec, a nie kart...
Byly to glownie fotografie jednej osoby. W roznych ujeciach, zblizeniach, "opracowane" na rozne sposoby...

- Beatrycze... - powiedzial.



NIELUDZKA KOMEDIA
Scenariusza czesc pierwsza

Glowni bohaterowie to mlode malzenstwo - Maria i Henryk. On - zawodowy literat, zrzeszony w Zwiazku, z pretensjami do arystokratycznego pochodzenia. Ona - piekna kobieta, marzaca o tym, by ich, malutki na razie, syn zostal w przyszlosci slawnym poeta.

Maz i Zona
Scena erotyczna. Zmyslowa muzyka. Najlepiej jakis cytat muzyczny budzacy jednoznaczne skojarzenia. Sceneria rzecz jasna takze.

On juz w rozpietej koszuli, sciagnal z Niej bluzke, wlasnie zabiera sie za stanik...
- Kochanie nastawiles budzik?
- Chrzanie budzik...
- Ale kochanie musze jutro wstac wczesniej niz zwykle, bez budzika...

Wstaje i przeklinajac pod nosem nastawia budzik.
Wracajac do lozka zdejmuje koszule. Kontynuuje.

- Kochanie, nakarmiles papuzke?
- Pies ganial papuzke.
- Ale kochanie, ona bedzie strasznie halasowac, jezeli bedzie glodna.
- Ja jej nie bede slyszal...
- Ale kochanie...

Wstaje, przeklina. Tym razem glosniej. Trzesaca sie reka sypie karme do klatki z papuzka. Polowe karmy rozsypuje obok klatki. Rzuca na szafke torebke z karma i wraca do lozka.
Po chwili:

- Kochanie, dzisiaj o pierwszej w nocy, jest film, ktory bardzo chcialam obejrzec, czy moglbys zaprogramowac magnetowid?
- Ale...
- Bardzo cie prosze

Straszliwie juz zirytowany wstaje i programuje sprzet. Musi to powtorzyc ze trzy razy, bo ciagle zle ustawia a to program, a to godzine rozpoczecia, a to zakonczenia nagrywania. Klinuje sie kaseta. Itd. itp.

Operator musi ten fragment tak nakrecic, zeby mozna bylo zauwazyc narastajaca furie Henryka.

Po walce ze elektronika Henryk wraca do zony.

- Kochanie...
- Hmmm?
- Zapomnialam wstawic brudne talerze do zlewu.
- Piernicze talerze...
- Ale kochanie...
- Mam gdzies te pieprzone talerze!
Obrazona.
- Dobrze, wiec ja sie nimi zajme.
Wstaje i wychodzi do kuchni.

Kamera tylko ja odprowadza. Ciecie. Zblizenie wody plynacej z kranu. Ciecie. Henryk kladzie sie na plecach i przykrywa twarz poduszka. Ciecie. Zblizenie na straszliwie halasujacego ptaka w klatce. Papuga sie wydziera dojmujaco nawet nie spojrzawszy na jedzenie. Ciecie.



NIELUDZKA KOMEDIA
Orcio

- Pani Matko - zapytal Orcio - szukalem dzis w herbarzu naszego rodu i nie moglem znalezc. Jak to jest? Pan Ojciec ciagle powtarza, ze nad wejsciem do obory, skad Dziadek wyprowadzal krowy, widnial herb Rodziny. Nawet wczoraj rozmawial z panem Pankracym o tych barwach zlotych i niebieskich... Tymczasem nie moge w zadnym opracowaniu znalezc takiego herbu...
- Ach, moj Synu! Drogi moj Orcio! Moj maly Poeto!
- Pani Matko!
- A tak... Moj wiec przenajdrozszy Synu, jezeli Tatus zapewnia Cie iz nalezymy do szacownego rodu pieczetujacego sie godnym herbem, to jest tak z cala pewnoscia.
- Alez Pani Matko nikt nie pamieta nawet wygladu rzekomego herbu. Gdziez sa nasze wlosci? Gdziez dokumenty z nadaniami, przywilejami? Skad nasz rod? Gdzie nasze konie? Krolestwo za konia! Gdzie moj miecz i zbroja? Nie ta! Ciezsza podajcie! Gdzie... Przepraszam - zagalopowalem sie.
- Synu, jezeli nadal podwazal bedziesz Panaojcowe zdanie to nie obejrzysz dzis dobranocki!



NIELUDZKA KOMEDIA
Sen o Beatrycze

Beatrycze. Olsniewajaco piekna Beatrycze Mialem siedemnascie lat kiedy ja ujrzalem. Mialem siedemnascie lat kiedy ja pokochalem. Zdarzylo sie to jednego dnia.

Uruchomilem wszystkich znajomych, wyrezyserowalem kilka sytuacji az wreszcie zdolalem sie do niej zblizyc.
Marzylem o tym, by pasc u jej pieknych stop razony ceglowka i zalany krwia. Oczywiscie po to, by mogla mnie uratowac, opatrzyc i pielegnowac.

Poniewaz nic takiego sie nie zdarzylo nasza milosc skonczyla sie tak nagle jak zaczela. Po miesiacu poznala kogos kto mial bardziej niebieskie od moich oczy i, kto "byl bardziej niz ja blondynem".

Snilem o niej. Snilem nie jednej nocy. W moich snach stawala sie coraz piekniejsza. Coraz bardziej ja kochalem. Coraz bardziej cierpialem. Nie zatarlo wspomnien malzenstwo, ani nawet narodziny Orcia.

Snilem.

Snilem o odwiedzinach w dworku Beatrycze Sniona rozmowa nie kleila sie zbytnio, chociaz sniony maz Beatrycze staral sie udawac, ze nie wie nic o moich uczuciach. Dopiero wieczorem, gdy wyszlismy na ganek tylko we dwojke i spojrzelismy na wschodzacy ksiezyc...

Sniona Beatrycze wrocila do domu juz blisko polnocy i polozyla sie obok meza.

Udawal, ze nie slyszy jej placzu.



NIELUDZKA KOMEDIA

Scenariusza czesc druga
Kuszenie

Operator musi pokazac, ze mamy do czynienia ze snem. Widz nie moze ani na chwile o tym zapomniec. Niech jednak nie naduzywa ogranych chwytow typu - zamglony obraz, czy kleby dymu. Niech bedzie to nowatorskie.

Korytarz. Hrabia otwiera kilkoro drzwi. Po otworzeniu kazdych z nich - ciecie i scena z dalszej czesci filmu. Zapowiedz podrozy Henryka.
Pojawia sie szpaler duchow. Duchow zlych i duchow dobrych.

Duchy zle maja byc piekne, bez najmniejszego sladu wyuzdania i bez falszywej, a juz absolutnie nie sparodiowanej, skromnosci. Najlepiej dlugowlose brunetki o bardzo subtelnej ale niewatpliwej urodzie. Duchy dobre maja wygladac kiczowato i cukierkowato. Maja byc tak lukrowane, zeby widz mial wrazenie, ze za chwile dostanie prochnicy.

Pojawia sie piekna, zwiewna, lekka Beatrycze.

Wrazenie ma byc oszalamiajace.

Wyciaga reke.
Hrabia: Zawsze, zawsze na ciebie czekalem.
Beatrycze lekko sie usmiecha. Dotyka twarzy Hrabiego. Ujmuje jego dlon.
Odchodza.

Sciemnienie.



NIELUDZKA KOMEDIA

scenariusza czesc trzecia
INFERNO
Krag pierwszy - Beatrycze

Dzisiaj, oczywiscie nikogo nie trzeba przekonywac do wartosci Arcydziela jakim sa Babowie Arcymistrza. Malo kto jednak wie, ze niewiele brakowalo, by najwiekszy utwor trzeciego tysiaclecia powstal jeszcze w drugim tysiacleciu. Tylko borykanie sie Autora z Kregiem Pierwszym przesunelo powstanie Arcydziela poza rok 2000. Arcymistrz zostawil wiele wersji tego rozdzialu, ale tu pozwolimy sobie zaledwie strescic wszystkie warianty. Zainteresowanych odsylamy do najpelniejszej wersji wydanej przez Swedziana Barachlo w roku 2331 (por: Tom XLVI, s. 12 023-13 889).

Opadla mnie tam dzika sfora.

[...]
Miotac sie poczalem jak pomiedzy Scylla i Charybda. Z tej - Lew, Wilczyca i Pantera, z owej - przepasc niezglebiona.

[...]
"Juz moje stopy w dol sie obsuwaly
gdy przed oczami ksztalt sie zjawil mglisty"
Beatrycze to byla (...moja?), a zamglila ja uroda towarzyszacych jej niewiast nadobnych - Persefony i Eurydyki. Lojalnie zmusilem sie do zerkniecia na twarz krolowej moich snow. Zabolalo.

– Gdzies ty mial oczy? - zaszemrala w czaszce mysl, ktora pospiesznie ulapilem za gardlo i zdusilem...
– ...jak psa - dokonczyla za mnie szyderczo ginaca mysl.
Zacisnalem zeby i podalem dlon czekajacej Beatrycze.
– Pani, powiedziesz mie w kraine przepadla?



NIELUDZKA KOMEDIA

Rapsod cz.1
INFERNO
drugi - autobus

Ja, Herr (po polsku: Pan) - i wcale nie Armenczyk, tylko Henryk - widzialem pieklo.
Wstalem rano. Wykapalem sie w zimnej wodzie, bo ciepla wylaczyli kiedy bylem juz w wannie.

Tramwaj nie przyjechal "z powodu awarii". Musialem jechac zastepczym autobusem. To byl krotki autobus, choc mial zastapic dwa trzywagonowe tramwaje.
Ktos chcial wysiasc, ale tlum na przystanku przylgnal do drzwi natychmiast po ich uchyleniu i wepchnal wszystkich do srodka, by zatrzymac sie na schodkach.

Wyciagnieta w gore dlon zawyla z rozpacza wolajac o litosc w kierunku Zarowki Opatrznosci. Blysk, Grom, Huk i Dymy Wybuchow. Miedzy siedzeniami przebiegl ranny kon poszukujacy sztalugi mistrza Pabla1.

Po mej lewicy zawisl na poreczy dziadek smierdzacy kilkudziesiecioma tysiacami codziennych cwiartek wodki i milionami skretow machorki z calego zycia.
Po prawicy rozparl sie gowniarz o dlugich i brudnych wlosach mlaszczacy niedomknieta paszcza przepowiednie o Koncu Gumy do Zucia.

Na nastepnym przystanku dosiadl sie do mnie oblesny facet, ktory opowiedzial mi historie swojego zycia, sprzedal kilka cennych porad jak postepowac w przypadku ataku kosmitow z terroru czy tez moze terrorystow z kosmosu, a nastepnie zwymyslal i zbrukal najgorszymi bluznierstwami jakie znal. Glebin plugastwa siegnal epitetem: "enteligent".
Stracilem przytomnosc.



NIELUDZKA KOMEDIA

Rapsod cz. 2
INFERNO
Krag trzeci - szkola

Wergiliusz i Dante wprowadzili mnie do trzeciego kregu piekla.

Ujrzalem tlum nieprzeliczony pulsujacy w korytarzu. Z wielkim krzykiem potepiency parli w jedna strone hollu - ku wyjsciu. Brama byla jednak zaryglowana, nie mogli wiec wyjsc. Po obydwu stronach korytarza ujrzalem mnostwo drzwi, z ktorych, co chwile wylanialy sie duchy nieczyste, by porwac kogos z tlumu i wciagnac do jakiejs sali w akompaniamencie upiornego smiechu.

Wszedlem do jednej z sal.

Szkaradny tlum siedzial w szkolnych lawkach. Kiedy sie przyjrzalem uwazniej zauwazylem, ze wszyscy byli przywiazani do krzesel stalowymi linami. Krzesla zas byly przyspawane do podlogi. Posledniejsze diably uwijaly sie posrod tego zametu, sprawdzajac bez wytchnienia stan lin, krzesel i spawow, a gdy tylko, cos wymagalo naprawy natychmiast usuwaly usterki.

Na jednej ze scian wisiala tablica. Pod nia zas stalo biurko na katedrze. Obok katedry stal jakis diabel i tlukl linijka o blat biurka, cos strasznie krzyczac. Nie moglem jednak zrozumiec ani slowa, gdyz zagluszaly go wrzaski uwiezionych w lawkach. Podszedlem blizej.
- Cisza! Milczec! Uspokojcie sie, bando durniow! Czy nie rozumiecie, ze jestescie w piekle!? - wydzieral sie demon - Szanowny Behemot bedzie do was mowic. Milczec!

Istotnie. Za biurkiem siedzial jakis wyzszy ranga diabel. Ale nic nie wskazywalo, zeby Behemot mial przemawiac. Behemot bowiem... plakal.
- Za co? - powtarzal, wciaz szlochajac - Za co, Messer? Nawet nie dotknalem Malgorzaty! Jezeli chciales mnie ukarac, to mogles mnie wyslac na ziemie jako Diabla Stroza, ale zeby tak...

Od czasu do czasu, ktorys z potepiencow wydzieral sie w kierunku "wykladowcy".
- Ty, Czarny, Ile bedziemy tu siedziec?
- No wlasnie, ja mam autobus, za piec minut. A autobusy do mojego domu jezdza tylko co trzy minuty, czy moglbym juz wyjsc?
- Ty, Kudlaty. Boli mnie wyrostek robaczkowy, To znaczy... Chcialem powiedziec: zab. Moge sie zwolnic.
- Ty, Rogaty. A jezeli ja nie wierze w pieklo, to moge juz wyjsc?

Potepieniec nie mogl. My tak.



NIELUDZKA KOMEDIA

INFERNO
Krag czwarty - "dywanik"

Gabinet Mistrza. Wielkie debowe biurko. Z lewej strony biurka paprotka, z prawej Bardzo Wazny Telefon. Przy scianie gabinetu trojnogi taborecik i klecznik. Przed Mistrzem korzy sie On.

Mistrz
siedzi w sluzbowym fotelu
Zgnusniales i zleniwiales. Uspiles w sobie ducha, ktory byl kiedys wielkim Adamem.

On
Wybacz o Mistrzu i Ojcze. Wybacz o Wielki. Padam twarza na wykladzine Twego gabinetu przed twym biurkiem blagajac o przebaczenie i kare Mistrzu!

Mistrz
To prawda - jestem ja Mistrzem. Jestem wcieleniem Wielkiego Andrzeja i ukarze cie tak, jak zrobilem to w naszych poprzednich wcieleniach.

On
O uczyn tak Mistrzu!

Mistrz
Zawiesisz na szyi tabliczke z hanbiacym napisem...

On
sklania glowe

Mistrz
... z napisem: "Duch ziemi"...

On
Poslucham od razu.

Mistrz
...albo nie! Nazwe cie CAREM!
Napiszesz na tabliczce: "CAR".

On
Nie! Tego rozkazu...

Mistrz
Zamilcz! Posluchaj rozkazu! I precz z moich oczu!

On
nie rusza sie

Mistrz
Dlaczego jeszcze cie widze?!

On
...bo ja tu jeszcze jestem...



NIELUDZKA KOMEDIA
INFERNO
Krag piaty - Listy starego diabla do samego siebie

Znowu bede mial dyzur w piatym kregu...

Znowu bede sie uzeral z potepiencami...

Dawniej potepiency przybywali do nas albo pelni smiesznej pychy uwazajac sie za osobistych wrogow Najwyzszego, przewyzszajacych nawet Lucyfera (i niby dlatego Bog, nie mogac wytrzymac konkurencji, mialby zeslac ich do Piekla... Ha!) albo pelni, rownie smiesznej, radosci, iz oto zostali wasalami krolestwa, ktorego wladza i prawa im odpowiadaja, i zgodne sa z ich natura.

Pierwszych, irytujacych cokolwiek, umieszczalismy w jakims zakamarku Piekla, gdzie mogli sie poddac autokontemplacji, drudzy ochoczo spelniali absolutnie wszystkie nasze rozkazy, wiec nie sprawiali klopotu.

Ciagle trafiaja do nas podobne osobniki. Niestety obserwujemy postepujaca mutacje. Wiecej jest teraz "twardowskich" mniemajacych, iz Pieklo jest na ich rozkazy, ze robia nam przysluge oddajac dusze i oczekuja w zamian calodobowej opieki ze sniadaniem do lozka wlacznie. Nasi czciciele natomiast nabrali wymiaru groteskowego. Czarne ubrania, dlugie wlosy i blackmetalowa muzyka - oczywiscie za zycia - do tego "dekoracje" w typie: odwrocone krzyze, szostki, antyniebianskie bluznierstwa (niektorzy, upodabniajac sie do wspomnianych pyszalkow, uroili sobie, ze prowadza wojne z Najwyzszym). I rzecz jasna wszyscy mniemaja, iz Pieklo bedzie wygladac jak scena podczas koncertu ich ukochanej formacji muzycznej. Moze jeszcze mielibysmy im dla uciechy puszczac muzyczke? Dopiero, by sie Belial wsciekl.

Inna grupa potepiencow to, ci ktorzy bronia sie przed swiadomoscia, ze przybyli tu na wiecznosc.

Zawsze tacy byli. Wiele radosci dostarczali i dostarczaja nam wyznawcy reinkarnacji. Przychodzi taki w miare pokorny mowiac, ze chcialby odpracowac zla karme i pyta kiedy go wypuscimy. No, pewnie! Narozrabiac, napsuc, nabalamucic potem odpekac wyrok i z powrotem... I tak w kolko az do osiagniecia (co prawda w odleglej wiecznosci, ale jednak) niebianskiego spokoju... Jeszcze czego!

Jako pewien zwiastun obecnych czasow zjawili sie ateisci.

Stanie taki jeden z drugim i zacznie wymyslac dyrdymaly, zeby nie przyjac do wiadomosci rzeczywistosci. "Jestescie tylko wytworem mojego mozgu znajdujacego sie w stanie smierci klinicznej" - to bylo wczoraj.

Potem zaczeli przybywac wyznawcy nowych ruchow... hmmm... religijnych. Ot, tydzien temu ktos nas powital jako kosmitow, zaciekawil sie czy pomozemy mu osiagnac harmonie z wibracjami Ziemi, a potem chcial mi postawic horoskop i pytal o date urodzenia, zeby ustalic, ktore gwiazdy decyduja o moim losie. Gwiazdy! O moim losie! Tez cos!

Najgorsi, przybywaja od niedawna. To ci, ktorym na niczym nie zalezy. Calkowicie, zupelnie, absolutnie!

"Jestescie w Piekle!..." grzmi Belfegor. "Olewam to" odszczekuje becwal.
"...i zostaniecie na cala wiecznosc..." dodaje Belzebul. "A mnie to wali!" komentuje chlystek.
"...zeby poniesc kare..." straszy Iblis. "Odpier... sie" odpowiada gnojek.

I tak coraz czesciej. Sam wielki Azazel tak sie kiedys zdenerwowal, ze chcial unicestwic cala grupe potepionych. Ledwie go adiutanci powstrzymali przypominajac, ze konwencje tego zabraniaja.

"... zebym ja doskonaly Aniol" klal jeszcze przez godzine Azazel "musial skakac wokol lysych malp, ktore moga mi bezkarnie ublizac?!" Ano bezkarnie, bo jak ukarac potepionego, ktory juz jest w Piekle?

Kiedy podjelismy okrzyk Lucyfera - Prawej Reki Najwyzszego, Najdoskonalszego posrod Aniolow - okrzyk "nie bede sluzyl", to chcielismy wlasnie takiej roli uniknac. I na co nam przyszlo?

A nie chcielismy wierzyc, ze Pieklo bedzie takze kara dla nas.



NIELUDZKA KOMEDIA

INFERNO
Krag szosty - Konferencja

[-----]

Ocenzurowano ze wzgledu na drastyczne sceny
oraz naigrawanie sie ze zdrowego rozsadku i logiki
w celu osmieszenia Piekla.
Cel swoj chce autor uzyskac przez doslowne
cytowanie wypowiedzi uczestnikow konferencji,
co jeszcze na zjezdzie zalozycielskim
uznano za szkodliwe i ze wszechmiar uwlaczajace.
(por: Pierwsza Poprawka do Konstytucji)

                                                Z upowaznienia Wielkiego Cenzora Piekielnego
                                                               Jego Ciemnosci Azazela
                                                                                 (-)
                                                                          Mefistofeles
                                                            (archidiabel czwartego kregu)

                                                                            Akceptuje
                                                             p.o. Wielkiego Podczaszego
                                                                                 (-)
                                                                               Lilithv



NIELUDZKA KOMEDIA

INFERNO
Krag siodmy - moj wlasny

"Pieklo to inni."

Faktycznie, obcowanie z miernotami dostarcza wielu cierpien.
...impertynencja bezmozgich miesniakow wypelnionych alkoholem...
...pseudofilozofia wydlubana z nosa smarkaczy czerpiacych "slowa zycia" z telewizji muzycznych...
...idiotyczne argumentacje snobow, ktorzy logike zawiesili na kolku jeszcze w kolysce, ale maja poglady na kazdy temat i glosza je, bo przeciez jest demokracja i wolnosc slowa, nie ma natomiast przymusu myslenia...
...i wiele innych...

Dlaczego wiec, do ciezkiej cholery, w najbardziej oddalonym kacie Piekla, na moim samotnym szczycie, tak gorujacym nad reszta ludzi, ze nawet nie musze pamietac o obecnosci innych, czuje sie tak paskudnie? Dlaczego tak przytlacza mnie wyteskniona, osobista pustka?



UPIOR
(POWIESC)

ROZDZIAL PIERWSZY

w ktorym narrator opowie nam jak jego nocny gosc zaparza sobie druga kawe i zastanawia sie nad rozpoczeciem kariery literackiej w czym sekunduje mu narrator zaniepokojony ewentualnym istnieniem kolejnych rozdzialow.

Umilkl i dopil kawe. Zakrecil szklanka rozmazujac kolejna porcje fusow po szkle. Wysaczyl brunatna krople zawiesiny. Przysiaglbym sie, ze slyszalem jak ziarenka zazgrzytaly miedzy zebami.

Dopil wiec kawe do konca.
- Wstaw wode - powiedzial chwytajac szklanke, by wyplukac ja nad umywalka.
Zanim woda sie zagotowala on otworzyl sloik i nasypal kilka czubatych lyzek kawy do mokrej szklanki.

Pobrudzil wiec szklanke kawa, a gdy woda zabulgotala z goraca chwycil czajnik i wlal wode do szklanki. Fusy uniosly sie i przykryly ciecz blotna czapa, ktora on obsypal sniegiem cukru. Blyskawicznie nadeszla odwilz i mokry snieg nabral burego koloru.

Zaparzyl wiec sobie druga kawe, zamerdal halasliwie lyzeczka, a potem siorbnal brunatna zawiesine.

- Myslales kiedys, zeby z tych wszystkich opowiesci stworzyc ksiazke? - zapytalem bynajmniej nie z ciekawosci, ale dla podtrzymania rozmowy, czego zreszta natychmiast pozalowalem. Uswiadomilem sobie zaraz potem, ze nie parzyl sobie kawy, zeby opuszczac moj pokoj. Zostanie tu bez wzgledu czy bede bral udzial w rozmowie czy nie. Inaczej mowiac nie moglem miec dzisiejszej nocy widokow na sen spokojny i sprawiedliwy.

Zadalem wiec pytanie, a on siorbnal...



1Wedlug prof. Hektora Mordeczki ten fragment jest glosa redaktora. Por: H. Mordeczka, Ich frage Dich - warum?, s. 34567-34682, Los Angeles 2387.

Adam Kromer
Adam Kromer, urodzony w 1967 roku, w Elblagu, gdzie spedzil zaledwie pierwsze cztery lata swojego zycia, ktorych, jak przyznaje, zresztą wcale nie pamieta. W roku 1971 zamieszkal w Gdansku. Poniewaz jego pamiec "zaczyna" sie dopiero w Gdansku, wiec uwaza sie za gdanszczanina, choc pozostal czuje sentyment do Elblaga.
Interesuje sie Oliwa, heraldyka, literatura (w tym tworczoscia Andrzeja Sapkowskiego), a rowniez religioznawstwem, troche historia i od czasu do czasu jeszcze paroma rzeczami.
Ukonczyl Panstwowe Szkoly Budownictwa (co dalo mu "tytul" technika budowlanego). Potem ukonczyl studia teologiczne (co dalo mu tytul magistra teologii), potem nie skonczyl filologii polskiej (co nie dalo mu zadnego tytulu, ale nie powiedzial jeszcze ostatniego slowa! ;-).
Pracuje jako belfer. Zonaty. Bez dzieci...
 
Adam Kromer (Prwyll) { redakcja@valetz.pl }
poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

43
powrot do poczatku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzezone.