|
ilustracja: Aleksander Jasinski |
Rozesmiana para wolnym krokiem minela spowity w nocnych mrokach dab. On czarowal ja swa elokwencja, ona zas nie byla w stanie oderwac od niego wzroku. W ksiezycowym blasku jego twarz byla taka piekna!
Spod rozlozystych konarow obserwowala ich ciemna postac. Skryta w mrokach nocy podazyla wzrokiem za oddalajaca sie dwojka.
'Znowu to samo'
***
Od pierwszej chwili go pokochala. Sprawil to jego opor, sila, z jaka sie jej sprzeciwil. Nie ulegl jej mocy, wyrwal sie. To wystarczylo. Odtad byli razem juz na zawsze. Ona przy nim, a on z nia. Byli jednoscia.
Wtedy, na mrocznym cmentarzu, gdy oddal swa dusze i skazal sie na wieczna meke postanowila, ze juz go nie opusci. Jego nowa natura tylko dodala ich uczuciu zakazanego smaku. Przeklety i ona. Ona i Przeklety...
Stala przy nim wiernie. Byla u jego boku, gdy uciekal z Nuln oskarzony o zabojstwo. W te czarna noc razem wymykali sie z miasta w obawie przed straza. Przeciez oni mogli mu cos zrobic! Rowniez pozniej, na trakcie, byla z nim. Widziala jak odbieral zycie prostym zolnierzom, ktorzy mieli go zlapac. Wszyscy oni padli, a ona wciaz przy nim trwala. Tak jak na owej polanie, gdy przy blasku ksiezyca cicho spiewajace swa smutna piesn strzaly zabieraly kolejnych z tego padolu cierpien. On sie nie ulakl, zas ona razem z nim. Takze w ruinach, kiedy walczyl ze zla magia. Nie mogla go zostawic. Nie mogla tez pozwolic, aby mozna go bylo skrzywdzic. Wiec zajela sie jego slabym bratem. Zrobila to dla jego dobra. Od tej pory byli juz sami. Nikt juz nie stal pomiedzy nimi.
Potem, gdy w boju dokonywal czynow godnych piesni ona obserwowala jego wysilki. Wiedziala, ze to dla niej. Ze caly jego wysilek jest dla niej. Tak jak jego spotkania z innymi o polnocy. Ona im nigdy nie przeszkadzala, lecz tylko lekko ingerowala, gdy skladal swoj pocalunek na szyi innej, ale wtedy bylo juz za pozno. Wiec musiala naprawiac jego bledy. Tak jak zrobi to teraz...
***
Widziala, jak na nia patrzyl. Wiedziala, ze nie wytrzyma dlugo. Byl przeciez taki slaby mimo swej sily. I miala racje. Z westchnieniem zblizyla sie do pary w momencie, w ktorym wgryzl sie w jej szyje. Odczekala chwile, po czym, jak zwykle, to zakonczyla. Przeciez musiala o niego dbac.
Gdy oderwal zakrwawione usta od jej bialej skory zorientowal sie, ze znowu to zrobil. Szybko sie rozejrzal i stwierdzil, ze jest sam w ciemnym ogrodzie. Jeszcze raz spojrzal w jej martwe oczy, by za chwile oddalic sie szybkim krokiem, byle dalej od samotnej altanki. W nocnym powietrzu zas dlugo jeszcze brzmiala jego niewypowiedziana skarga. Dlaczego znow musial zabic, czemu smierc go nie opuszcza. Dlaczego gina wszyscy ci, na ktorych mu zalezy...
'Bo cie kocham, gluptasie.' Odparla swym niemym glosem. Po czym naciagnela czarny kaptur i powoli ruszyla za nim. Przeciez on byl jej wybrankiem. Byli jednoscia. Juz na zawsze...
Michal 'Mada' Kwietniewski
{ redakcja@valetz.pl }