CREDO, QUIA ABSURDUM - wierze, bo to
niedorzecznosc - ta sentencja Tertuliana z konca II w. przychodzi na mysl, gdy
usiluje sie zglebic zagadkowe wlasnosci mikroswiata opisywanego przez mechanike
kwantowa. Swiat atomow i ich skladnikow okazal sie bowiem tak drastycznie rozny
od naszej ludzkiej - czyli makroskopowej - skali, ze samo mowienie o jego wlasnosciach
sprawia ogromne problemy i prowadzi czesto do roznych paradoksow. Tu odwolywanie sie
do wyprobowanych intuicji oraz tzw. "chlopskiego rozumu" bywa na ogol
zawodne. Nie oznacza to jednak, ze obiekty mikroswiata zachowuja sie w jakis
zupelnie alogiczny sposob, wrecz przeciwnie, ich zachowaniem rzadza niezwykle
rygorystyczne prawa. Sa to jednak prawa calkowicie odmienne od tych, ktorych nauczylo
nas nasze codzienne doswiadczenie zyciowe. Fizyka zwana klasyczna, pod ktora
podwaliny polozyli m. in. Galileusz, Newton i ich wielcy kontynuatorzy, opisywala
otaczajacy nas swiat w sposob intuicyjnie dosc oczywisty. Ciala poruszaly sie pod
wplywem sil, po z gory przewidywalnych trajektoriach, a fale rozchodzily sie w
osrodkach zgodnie z ich wlasnosciami. Wszystko bylo - przynajmniej teoretycznie -
doskonale przewidywalne i mierzalne.
|
ilustracja: Aleksander Jasinski |
Tresc formul mechaniki klasycznej da sie w zasadzie
wypowiedziec jezykiem potocznym, bowiem pojecia takie jak czastka, fala, predkosc,
sila, energia, czas i wiele innych w tym jezyku funkcjonuja i wywoluja u odbiorcy
wlasciwe skojarzenia. I o ten jezyk wlasnie potknelismy sie z chwila poznawania
wlasnosci obiektow mikrokosmosu. No bo jakze tu nazwac i wyobrazic sobie obiekt,
ktory w pewnych sytuacjach zachowuje sie jakby byl czastka (tu od razu nasuwa sie
wyobrazenie malej kuleczki), a kiedy indziej wykazuje cechy falowe. Opis klasyczny oraz
codzienne doswiadczenie nauczyly nas przeciez, ze pojecia czastki i fali sa
calkowicie rozlaczne i naleza do calkiem innych formalizmow fizycznych: pierwsze do
mechaniki punktow materialnych, a drugie do mechaniki osrodkow ciaglych (jak np.
hydrodynamika).
O tzw. dualizmie folowo-korpuskularnym mikroobiektow
slyszal juz chyba niemal kazdy. Wspomina sie o tym nawet w programie szkolnym. Ale
uslyszec to jedno, a zrozumiec - o, to juz calkiem inna sprawa. Z cala pewnoscia
trzymajac sie logiki "chlopskiego rozumu" wiele tu nie zdzialamy. W znacznym
stopniu na logice chlopskiego rozumu opiera sie rowniez nasz jezyk potoczny.
Probujemy wiec mowic tym jezykiem, ze np. jakis tam elektron lub foton czasem JEST
czastka, a czasem JEST fala. Otoz on NIE JEST ani jednym ani drugim. Czym on
jest, tego naszym codziennym jezykiem powiedziec sie nie da. Mozna jedynie uzyc
sformulowania, iz jest to obiekt (obiekt to pojecie wystarczajaco ogolnikowe), ktory
w pewnych sytuacjach zachowuje sie TAK JAK klasyczna czastka a w innych TAK JAK
klasyczna fala. I tyle. Slowa - czastka i fala - sa tu pewnymi metaforami raczej
niz scislymi okresleniami, ktore mozna traktowac doslownie.
Fizyka kwantowa przyswoila sobie wiele pojec z
jezyka klasycznego, lecz pojecia te funkcjonuja w niej czesto jako pewne metafory,
mimo, ze przypisano im rozne wielkosci matematyczne ujete w odpowiednie rownania.
Juz sam wspoltworca mechaniki kwantowej - W. Heisenberg - wyczuwal te klopoty gdy
pisal: "Najtrudniejszy problem dotyczacy wykorzystania jezyka pojawia sie w
teorii kwantow. Nie mielismy z poczatku zadnej, nawet prostej wskazowki, jak
skorelowac symbole matematyczne z pojeciami codziennego jezyka. Jedyne co od poczatku
wiemy, to fakt, ze powszechnych pojec nie mozna zastosowac do struktur
atomowych". Mamy wiec klasyczna sytuacje, kiedy - jak mowil poeta -
"jezyk myslom klamie".
Paradoksalnosc dualizmu falowo-korpuskularnego tkwi w
znacznym stopniu w naszym jezyku. Mozna tu uzyc pewnego porownania z radiem, ktore
czasem gra JAK gitara, a kiedy indziej JAK fortepian. Lecz, jak wiemy, radio gitara ani
fortepianem NIE JEST. Radio to radio. Tylko jak to wytlumaczyc muzykowi sprzed dwustu
lat, ktory sluchalby tej grajacej skrzynki? Czy ludzie z tej epoki przy zetknieciu z
naszym radiem lub magnetofonem tez by wymyslili jakis "dualizm
gitarowo-fortepianowy"?
Jak wiec, w kontekscie opisanych wyzej problemow
jezykowych wyglada szansa na wlasciwe zrozumienie mechaniki kwantowej, na zrozumienie
i zinterpretowanie tego wszystkiego co zawieraja w sobie jej obiekty matematyczne oraz
rownania. Bedzie to moze zaskakujace dla czesci czytelnikow gdy powiem, ze nawet
wielu fizykow (moze i wiekszosc) do konca jej nie rozumie. Spotkac mozna wsrod
wielkich tego swiata (np. R. Penrose) opinie, ze tak do samego konca to wrecz nikt
jej nie rozumie. Fizycy uzywajacy do swych celow mechaniki kwantowej najczesciej
po prostu sprawnie rozwiazuja odpowiednie rownania, wyliczaja przewidywane wyniki
pomiarow i konfrontuja je z doswiadczeniem. I jak dotychczas wszystko znakomicie sie
zgadza. Funkcjonuja nawet liczne urzadzenia oparte na zjawiskach kwantowych. Ale
wszystko to nie oznacza jeszcze, ze istotnie ROZUMIEMY rozne paradoksalne wlasnosci
mikroobiektow. Jestesmy tu troche jak przecietny uzytkownik telewizora, ktory
sprawnie potrafi wciskac klawisze, ustawic kontrast i jasnosc obrazu, wybierac
programy, lecz o fizycznych zasadach dzialania tegoz odbiornika ma dosc mgliste
pojecie. Fizyk nagabywany o rozne paradoksy mechaniki kwantowej najpierw intensywnie
macha rekami a ostateczna jego odpowiedz na wszelkie - "dlaczego" -
sprowadza sie do: "no bo tak juz jest w mikroswiecie". Czyli znowu - credo,
quia absurdum.
Owszem, sa i tacy, ktorzy probuja dotrzec do sedna
zagadek kwantowych. Czasem to sie nawet zle konczy. S. Weinberg opisuje taka
historie. Jeden z jego rownie wielkich kolegow po fachu mial onegdaj mlodego i wielce
zdolnego doktoranta. Przywozil go nawet na miedzynarodowe konferencje, gdzie ow mlody
czlowiek prezentowal calkiem obiecujace osiagniecia z teorii kwantow. Po dwoch
latach, na kolejnej konferencji nie bylo juz wsrod uczestnikow mlodego doktoranta.
Weinberg spytal wiec swojego znajomego -
- A coz to sie stalo, ze nie przyjechal twoj
zdolny uczen?
- Niestety - odrzekl kolega Weinberga smutno kiwajac
glowa - nie pracuje juz naukowo.
- A czemuz to. Czyzby nie zrobil doktoratu?
- Nie, on usilowal ZROZUMIEC mechanike kwantowa.
No coz. Bywa i tak. Zapewne wielu z czytelnikow
slyszalo o wieloletnich sporach A. Einsteina z N. Bohrem o tzw. kopenhaska
interpretacje mechaniki kwantowej, w tym o zasade nieoznaczonosci Heisenberga. Einstein
do konca dni swoich nie mogl pogodzic sie z ta interpretacja, chociaz to wlasnie
za prace w zakresie mechaniki kwantowej otrzymal nagrode Nobla.
Dzisiejsze mozliwosci techniczne pozwalaja na
eksperymenty, ktore w czasach Einsteina, Bohra i Heisenberga mozna bylo jedynie sobie
wyobrazac. Kazdy eksperyment fizyczny polega na tym, ze za posrednictwem jakichs
przyrzadow oddzialujemy na badany obiekt, starajac sie czegos o tym obiekcie
dowiedziec (czyli wykonac pomiar). Gdy obiekt jest duzy (makroskopowy) to wplyw
przyrzadu na niego mozna uczynic zaniedbywalnym. Np. gdy mierzymy radarem predkosc
samochodu, to wplyw fal radiowych radaru na ped samochodu jest do pominiecia. Nie
uwzgledniamy go. W mikroswiecie kazde wtargniecie do badanego ukladu powoduje
"spustoszenie". Kazdy pomiar cos psuje w mierzonym ukladzie. Czesc
informacji przy tym tracimy. Na obiekty kwantowe nie mozna nawet bezkarnie
"popatrzec". Samo popatrzenie zmienia stan takiego obiektu.
Ciekawy eksperyment wykonano kilka lat temu obserwujac
zwykly rozpad promieniotworczy. Stare, od stu lat niemal znane zjawisko. Charakteryzuje
je wielkosc zwana czasem polowicznego rozpadu - czyli czas, po ktorym polowa jader
atomowych probki ulegnie rozpadowi. Wiemy, ze bedzie to polowa, tylko nie wiadomo,
ktore konkretnie atomy sie rozpadna. Sam pojedynczy rozpad jest procesem kwantowym.
Finezja tego eksperymentu polegala na tym, ze udalo sie wprost obserwowac
poszczegolne atomy radioaktywnej probki czekajac na ich rozpad. Chciano niejako
"zlapac na goracym uczynku" rozpadajace sie jadro atomowe. I co sie
stalo? Ano nie chcialy sie rozpadac. Jakby sie wstydzily, ze sie je podglada. Gdy
obserwacje przerwano, rozpad wrocil do normy.
Inna grupa eksperymentow zainicjowana w latach
osiemdziesiatych przez A. Aspecta i w roznych wariantach kontynuowana obecnie bada tzw.
"nielokalne efekty" mechaniki kwantowej. Z grubsza biorac wyglada to
nastepujaco. W jakims elementarnym procesie fizycznym wyprodukowac mozna dwa fotony.
Moze to byc np. anihilacja czastki z jej antyczastka. Powstaja z tego dwa fotony
rozbiegajace sie w przeciwnych kierunkach. Z punktu widzenia fizyki klasycznej sa to
dwa odrebne obiekty fizyczne, zyjace juz kazdy wlasnym zyciem. Pomiar dokonany na
jednym fotonie nie powinien miec zadnego wplywu na pomiary dokonane na drugim z nich. A
co sie okazalo? Okazalo sie, ze wrecz przeciwnie. Pomiary wykonywane na jednym z
fotonow natychmiast odbijaly sie na pewnych cechach tego drugiego, nawet jesli
odleglosc miedzy nimi byla bardzo duza. W opisie kwantowym te dwa blizniacze
fotony, ktore powstaly w jednym miejscu i potem rozbiegly sie, caly czas stanowia
jakby jeden obiekt, chocby dzielila je odleglosc wielu lat swietlnych. A
najciekawsza jest ta natychmiastowa reakcja drugiego fotonu na pomiary wykonywane
na pierwszym. Najdoslowniej natychmiastowa. Czyzby mozliwosc nadswietlnego
przesylania informacji? Niestety, tak dobrze to nie jest. Informacji na poziomie
klasycznym taki proces nie przenosi. Lecz i tak zjawisko jest dosc osobliwe.
Eksperymenty z pojedynczymi fotonami i innymi czastkami
elementarnymi, choc w roznych wariantach, przeprowadza sie caly czas. Pojawily sie
w tym kontekscie takie nowe pojecia jak kwantowa teleportacja, kwantowa kryptografia czy
kwantowe komputery (procesory). Calkiem nowe dziedziny wykorzystujace osobliwe
wlasnosci stanow kwantowych. Obiecujaco zarysowuja sie tez nowe mozliwosci
technologii opartej na wyzej wymienionych zjawiskach.
Jeszcze jedna ciekawa koncepcja pojawila sie niedawno
w zwiazku z eksperymentami Aspecta i im podobnymi. Wynika z nich, ze dwa lub wiecej
obiektow mikroswiata powstajacych w jednym miejscu i we wspolnym oddzialywaniu
"pamieta" pozniej caly czas o tym wspolnym pochodzeniu i stanowi nadal
jakby jedna kwantowa calosc. A przeciez kilkanascie miliardow lat temu - zgodnie z
teoria Wielkiego Wybuchu - wszystkie czastki wszechswiata byly w stanie
bezposredniego oddzialywania. Czy pamietaja one do dzis o swych dawnych wspolnych
narodzinach? Czy w tym kontekscie caly wszechswiat jest czyms w rodzaju gigantycznego
i jednolitego obiektu kwantowego? Mysl, ze cokolwiek dzieje sie tu i teraz z nami i
wokol nas mialoby jakies natychmiastowe odbicie na losach atomow a galaktyce
Andromedy lub w odleglym kwazarze, brzmi raczej absurdalnie. Lecz mechanika kwantowa nie
raz juz nas zaskakiwala swoimi osobliwosciami. Pozostaje nam wiec - credo, quia
absurdum.
(30. IV. 1999).
Jerzy Sikorski
{ redakcja@valetz.pl }
|