Przypomnij sobie wymóżdżone kawałki o prądach, trendach, dominujących kierunkach literackich, wzorcach osobowych i cały ten uczony bełkot jaki przepłynął przez ciebie przy okazji omawiania literatury średniowiecza, oświecenia - nie bądźmy zresztą nieśmiali - przy jakiejkolwiek okazji, na jakimkolwiek przedmiocie. Zawsze belfer podpierał się protezą podziałów, wykresów, słupków i tabel, pokazał ci kilka przezroczy z przykładami typowymi i już wiedziałeś z czym się je starożytnego albo średniowiecznego. Miałeś w głowie ostatecznie przezroczysty płaski obraz spraw i zdarzeń.
Co dalej?
Weź teraz znaną sobie tzw. rzeczywistość, jakikolwiek jej aspekt, dowolną sytuację z życia i dokonaj podziału na wpływy, trendy, dominujące kierunki filozoficzne itd. Napisz, żeby ułatwić belfrowi, jakie dominują kierunki filozoficzne, czym kieruje się Kowalski w życiu i co na Zielińskiego wywarło największy wpływ. Dlaczego Józek klnie, a szewc jest szewcem.
Wydaje mi się, że się nie daje.
Jakoś żaden podział i sprytne wyróżnienia nie oddają całej złożoności absolutnego bytu. Kurcze, ci nasi przeszli żyli chyba i wytwarzali w jakiś bardziej schematyczny i uporządkowany sposób. Pamiętali o belfrze i jego potrzebie sporządzania wykresów. Może nawet każdy z nich przy narodzinach dostał jeden egzemplarz wykresu i postępował w życiu zgodnie z jego strzałkami.
Proszę państwa oto rodzi się Mikołaj Kopernik, dokładnie nie wiemy gdzie i kiedy, ale to drobiazg. Oto, proszę zwrócić uwagę, już raczkuje i zaczyna gaworzyć. Uwaga, za chwile wielki, polski uczony wypowie swoje pierwsze słowo! Tak, tak oto słyszę wyraźnie, to chyba muu! muu! - słodki brzdąc naśladuje w ten sposób paszczowy głos wydawany przez krowę. Nie! to tylko trud wypowiedzenia pierwszego ojczystego słowa i związane z tym emocje! Tak słyszę teraz już wyraźnie i czysto: "Muter". Dziwna sprawa, ale reżyser uspokaja, że to rzeczywiście Kopernik. Znał podobno kilka języków w tym biegle grekę i łacinę, ale w języku polskim znał zaledwie pojedyncze słowa takie jak hebel, czy wasserwaga, często też używał zaimka "ja, ja" szczególnie w kontaktach z przełożonymi. Ach ci Polacy, potrafią być tacy ekstrawaganccy.
Zadajmy sobie kilka prostych pytań, by sprawdzić naszą wiedzę o uczonym i jego dziele: Czy Kopernik był bity w dzieciństwie, czy Vater zamykał go w szafie?, czy Muter zdzieliła go kiedyś szmatą przez łeb? Są to zagadnienia bez których nie zrozumiemy czym był Kopernik i dlaczego interesowała go astronomia. Czy zabawiał się sam ze sobą pod pierzynką? Czy miał wiele kobiet i wiele chorób wenerycznych? Co z jego wzdęciami?
Kopernik to tylko przykład – duch z przeszłości, któremu można pokazać język bezkarnie. Problem jest głębszy: nie wiemy nic o przeszłości, nie wiemy nic o teraźniejszości, nie wiemy nic o niczym. A jednak „świetnie funkcjonujemy". Jak to możliwe? |
|