Pośród wybuchłej niesamowitej wrzawy Cesarzowa,
ciągle nie zdejmując maski, spoglądała w kierunku cesarskiej loży. Kilka minut
później, gdy sala trochę ucichła, zwróciła się do Radców i natychmiast zapanowała
cisza.
- Skoro już ustaliliśmy, kim jestem, powiem wam także, jak do tego
doszło. Otóż dowiedziałam się, że jest szykowany zamach na me życie. Zamach na
tron, przewrót czy jak to nazwiecie. Był on przygotowywany w świecie pod nazwą Ery
Lwa. Gdy nabrałam pewności, kto stoi za tym wszystkim, postanowiłam zwołać Radę i
poinformować was o tym. W chwili, gdy jednak wysyłałam do Radców wiadomość,
przewrót ów nastąpił. Zostałam pojmana i potajemnie wywieziona na inną planetę. Na
szczęście mój Wezyr zdołał opanować sytuację i, jak się dowiedziałam, został
zgodnie ze zwyczajem, Regentem. Wkrótce wrogie mi siły i nad nim zatriumfowały. Po
upływie półtora roku udało mi się zbiec z niewoli. I tak oto znalazłam się znów
wśród was. Jak widzę, przewrót jednak udał się w pełni. Zdrajca siedzi wygodnie
pośród was, rozkoszując się stanowiskiem. - W tym momencie każdy Radca był gotowy
rzucić się na wskazaną przez Anette osobę.
- Nazywasz mnie zdrajcą? - Vincent da Bradgio nadal czuł się
Cesarzem.
- Nie, nie ciebie. Twego Wezyra, a moją byłą serdeczną
przyjaciółkę, Rennę da Steffen, zwaną także Revengeno.
* * *
Ponad setka oczy wbiła mordercze spojrzenie w
wymienionego. Nawet Vincent spojrzał niepewnie na swego Wezyra. Ten jednak ani drgnął.
Od kilku bowiem minut spoglądał na stosunkowo niewielką rysę na płaszczu ochronnym
Cesarzowej, usiłując coś sobie przypomnieć. Wreszcie ostatni kawałek układanki
trafił na swoje miejsce i wśród nagłej ciszy Revengeno wstał. Wyciągnął drżącą
dłoń, wskazując Anette.
- To robot. - Wyszeptał. - To robot. - Powtórzył głośniej,
spoglądając na twarze Radców. Ci nie rozumieli. - Robot! - Wykrzyknął już pewnym
głosem. - Był zamurowany w ścianie pałacu! Tuż obok tarasu spacerowego! Widziałem go
- to on was wezwał na Radę po śmierci Cesarzowej! Żołnierze da Costy go uszkodzili i
zabrali! Spójrzcie na tę rysę na płaszczu! - Radcy spoglądali niepewnie to na Wezyra,
to na Anette. - Może w miejscu oka wyświetlić wzór siatkówki arghhhh...
Strzały ucięły nagle słowa Revengeno, rzucając ciałem na podłogę
loży. Vincent spojrzał zaszokowany na niego - jego Wezyr był bez tak martwy, jak tylko
mógł być. Radcy siedzieli jak sparaliżowani jeszcze przez chwilę, zanim do nich nie
dotarło, że gwardia Cesarzowej strzela także do nich. Wybuchła panika. Otwarły się
drzwi, stanęła w nich cesarska gwardia. Jednak - wierni władzy, nie władcy - nie
wiedzieli, co robić, zanim kilku nie zginęło od strzałów. Wkrótce potem na sali nie
było żywego gwardzisty przybyłego wraz z Anette. Ta zaś stała pośrodku sali jakby
nigdy nic. Płaszcz - zgodnie ze swoim przeznaczeniem - ochronił ją przed przypadkowym
postrzałem. Jeden z cesarskich gwardzistów podszedł do niej, schylił się głęboko i
rzekł :
- Wybacz, Pani, ale jesteśmy wierni władzy, nie władcy. Musimy
wiedzieć.
Po czym zerwał maskę. Oczom Radców ukazała się twarz Cesarzowej
Anette IV. Twarz wykonana perfekcyjnie przez wewnętrzne cesarskie służby. Twarz
całkowicie sztuczna. Twarz robota. W całkowitej ciszy dało się słyszeć słabe
cyknięcie gdzieś w jego wnętrzu. Gwardzista nie miał szans. Wybuch robota rozerwał go
na kawałki. Radców uratowało to, że nadal byli pochowani za swymi fotelami. Cesarza
ochroniła budowa loży. Zginęło natomiast jeszcze kilku zgromadzonych przy wejściu
cesarskich gwardzistów.
* * *
- Co zrobiłeś z tą jego tajną bazą? - Spytał
Cesarz swego Wezyra spoglądając na egzekucję Rudolfo da Costy.
- Twoja gwardia, Panie, szybko ją spacyfikowała. Gdy tylko odleciał
śmigacz, ruszyła do ataku. W środku znaleziono ogromne centrum informacyjne - na miarę
pałacowego - a także da Costę. Nie spodziewał się tego. Poddał się bez walki,
będąc pewnym zwycięstwa swego planu.
- Tak. - Vincent da Bradgio odwrócił się twarzą do rozmówcy. -
Szkoda tylko, że zginął Revengeno. Będzie mi go brakować. Nie zasłużył sobie na
taką śmierć.
- ¦mierć przychodzi, kiedy ma przyjść, Panie. Różne ma ona
oblicza, ale skutek jednaki. - Odparł Alex da Falco, Wezyr Cesarza.
- Jesteś filozofem?
- Nie, Panie. Ale przeżyłem już niejedno.
- Tak. Miejmy nadzieję, że ta jak na razie krwawa Era Lwa zakończyła
już swą piekielną ruletkę śmierci. Należy się nam wytchnienie po tym wszystkim.
Mówiłem ci już, że ja także mam lwa w herbie?
| rys. Rafał Masłyk |
|