The VALETZ Magazine nr. 1 (VI) - luty, marzec 1999
[ ISO 8859-2 ]
( wersja ASCII ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

 

Pośród wybuchłej niesamowitej wrzawy Cesarzowa, ciągle nie zdejmując maski, spoglądała w kierunku cesarskiej loży. Kilka minut później, gdy sala trochę ucichła, zwróciła się do Radców i natychmiast zapanowała cisza.

- Skoro już ustaliliśmy, kim jestem, powiem wam także, jak do tego doszło. Otóż dowiedziałam się, że jest szykowany zamach na me życie. Zamach na tron, przewrót czy jak to nazwiecie. Był on przygotowywany w świecie pod nazwą Ery Lwa. Gdy nabrałam pewności, kto stoi za tym wszystkim, postanowiłam zwołać Radę i poinformować was o tym. W chwili, gdy jednak wysyłałam do Radców wiadomość, przewrót ów nastąpił. Zostałam pojmana i potajemnie wywieziona na inną planetę. Na szczęście mój Wezyr zdołał opanować sytuację i, jak się dowiedziałam, został zgodnie ze zwyczajem, Regentem. Wkrótce wrogie mi siły i nad nim zatriumfowały. Po upływie półtora roku udało mi się zbiec z niewoli. I tak oto znalazłam się znów wśród was. Jak widzę, przewrót jednak udał się w pełni. Zdrajca siedzi wygodnie pośród was, rozkoszując się stanowiskiem. - W tym momencie każdy Radca był gotowy rzucić się na wskazaną przez Anette osobę.

- Nazywasz mnie zdrajcą? - Vincent da Bradgio nadal czuł się Cesarzem.

- Nie, nie ciebie. Twego Wezyra, a moją byłą serdeczną przyjaciółkę, Rennę da Steffen, zwaną także Revengeno.

* * *

Ponad setka oczy wbiła mordercze spojrzenie w wymienionego. Nawet Vincent spojrzał niepewnie na swego Wezyra. Ten jednak ani drgnął. Od kilku bowiem minut spoglądał na stosunkowo niewielką rysę na płaszczu ochronnym Cesarzowej, usiłując coś sobie przypomnieć. Wreszcie ostatni kawałek układanki trafił na swoje miejsce i wśród nagłej ciszy Revengeno wstał. Wyciągnął drżącą dłoń, wskazując Anette.

- To robot. - Wyszeptał. - To robot. - Powtórzył głośniej, spoglądając na twarze Radców. Ci nie rozumieli. - Robot! - Wykrzyknął już pewnym głosem. - Był zamurowany w ścianie pałacu! Tuż obok tarasu spacerowego! Widziałem go - to on was wezwał na Radę po śmierci Cesarzowej! Żołnierze da Costy go uszkodzili i zabrali! Spójrzcie na tę rysę na płaszczu! - Radcy spoglądali niepewnie to na Wezyra, to na Anette. - Może w miejscu oka wyświetlić wzór siatkówki arghhhh...

Strzały ucięły nagle słowa Revengeno, rzucając ciałem na podłogę loży. Vincent spojrzał zaszokowany na niego - jego Wezyr był bez tak martwy, jak tylko mógł być. Radcy siedzieli jak sparaliżowani jeszcze przez chwilę, zanim do nich nie dotarło, że gwardia Cesarzowej strzela także do nich. Wybuchła panika. Otwarły się drzwi, stanęła w nich cesarska gwardia. Jednak - wierni władzy, nie władcy - nie wiedzieli, co robić, zanim kilku nie zginęło od strzałów. Wkrótce potem na sali nie było żywego gwardzisty przybyłego wraz z Anette. Ta zaś stała pośrodku sali jakby nigdy nic. Płaszcz - zgodnie ze swoim przeznaczeniem - ochronił ją przed przypadkowym postrzałem. Jeden z cesarskich gwardzistów podszedł do niej, schylił się głęboko i rzekł :

- Wybacz, Pani, ale jesteśmy wierni władzy, nie władcy. Musimy wiedzieć.

Po czym zerwał maskę. Oczom Radców ukazała się twarz Cesarzowej Anette IV. Twarz wykonana perfekcyjnie przez wewnętrzne cesarskie służby. Twarz całkowicie sztuczna. Twarz robota. W całkowitej ciszy dało się słyszeć słabe cyknięcie gdzieś w jego wnętrzu. Gwardzista nie miał szans. Wybuch robota rozerwał go na kawałki. Radców uratowało to, że nadal byli pochowani za swymi fotelami. Cesarza ochroniła budowa loży. Zginęło natomiast jeszcze kilku zgromadzonych przy wejściu cesarskich gwardzistów.

* * *

- Co zrobiłeś z tą jego tajną bazą? - Spytał Cesarz swego Wezyra spoglądając na egzekucję Rudolfo da Costy.

- Twoja gwardia, Panie, szybko ją spacyfikowała. Gdy tylko odleciał śmigacz, ruszyła do ataku. W środku znaleziono ogromne centrum informacyjne - na miarę pałacowego - a także da Costę. Nie spodziewał się tego. Poddał się bez walki, będąc pewnym zwycięstwa swego planu.

- Tak. - Vincent da Bradgio odwrócił się twarzą do rozmówcy. - Szkoda tylko, że zginął Revengeno. Będzie mi go brakować. Nie zasłużył sobie na taką śmierć.

- Śmierć przychodzi, kiedy ma przyjść, Panie. Różne ma ona oblicza, ale skutek jednaki. - Odparł Alex da Falco, Wezyr Cesarza.

- Jesteś filozofem?

- Nie, Panie. Ale przeżyłem już niejedno.

- Tak. Miejmy nadzieję, że ta jak na razie krwawa Era Lwa zakończyła już swą piekielną ruletkę śmierci. Należy się nam wytchnienie po tym wszystkim. Mówiłem ci już, że ja także mam lwa w herbie?

rys. Rafał Masłyk

Wojciech Gołąbowski
Chorzów, czerwiec 1996

 
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

21
powrót do początku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzeżone.