1.
Poczatek
Wzywam sny na swiadkow. Jestem jeden i kazda rzecz jest mna. Wszystko, co zrobie
jest glosem prawdy. Jestem niesmiertelny, jedyny posrod moich wirow zaglady. Kazda
moja przemiana jest smiercia ludow, kresem cywilizacji i zaczatkiem nowej drogi.
Jestem kolista droga i nie istnieje droga poza mna. Moj gniew jest chmura
przeslaniajaca swiat, a rzucony przeze mnie promien niszczy, tworzac zyzny grunt
pod budowe nowych wiez. Jestem panem wlasnych decyzji i jestem nieomylny. Skrzywdzic
mnie niepodobna, lecz umre za kazdego. smierc jest dla mnie jak zrzucenie plaszcza.
Poki jestem przy was zyjecie. Kto czci jakiekolwiek z moich imion nie bladzi. Kto
uzna, ze jest mna rozczaruje sie w mekach. Jestem wami, wiec nie wyzbywajcie sie was
samych. W was istnieje. Kto skonczy swoja misje dolaczy do mnie w swiatlosci, kto
szukac bedzie poza mna zginie w mrokach nicosci. Sad moj da wam to, czego chcecie,
obyscie nie zalowali, bo kto nicosci pozada, nicosc otrzyma.
2.
Nic pomiedzy?
Nie chce ci tworzyc jednego swiata. Otrzymasz w zamian rozne obrazy, w ktorych
ujrzysz nature rzeczy. Nie przywiazuj sie do osob, bo tak, jak zmienia sie wszystko
na swiecie, tak zmieniaja sie i ludzie. Proponuja podroz poprzez obrazy i dzwieki
po czym znikaja nie zostawiwszy niczego. Ja proponuje chloniecie chlodu i zapachow
podziemnych, podwodnych, wszechobecnych krolestw. Wsluchiwanie sie w szepty upojonych
naszym wzrokiem gwiazd. Wskazuje kwiaty i one kwitna dla mnie. Ach, coz za noc.
Przynosze je tobie. Nie pytaj skad i po co sie znalazly u twoich stop. Jestem
czlowiekiem. Nadepnij naga pieta powoli i delikatnie ciern rozy i poczuj, ze nie
jest tylko zbiorem liter, czy znaczen.
Proponuje zaczerwienione policzki ksiezyca, ktory odkryl, ze ma cialo i jest
brama przez ktora przechodza.
Nie musisz slyszec moich slow. Wazne abys wiedziala, ze poki lod mojego serca
nie stopnial, poty zyje dla ciebie. Jestes celem, ktory osiagnawszy osiagam i
chce wybiec naprzeciw twoim dloniom, aby dotykajac ich czuc ich brak i wciskac je
coraz glebiej w swoja glowe, aby wtopic je na zawsze. Niespelniona naturo, ktora
wciaz stajesz sie! Chce wejsc w ciebie i zostac w twoim ciele. Nie budzic sie
wiecej. Nie musiec wychodzic juz nigdy na stalowy swiat autostrad muszac polowac.
Ale nie, nie pozwalaj mi zostawac. Nie usmiercaj mnie jeszcze! Pozwol nacieszyc sie
zielenia traw. Rozdwojony chce stapac w twoim ciele miedzy swiatlami pustych ulic
zanim zbudzi sie swit.
3.
Podroze
Poklonilem sie swiatu. Ciemnosc jest spowita wokol drogi. Autokar ruszyl, a za
oknami migoczac w bladoniebieskiej poswiacie monitora przesuwa sie moje cialo. Czuje
jak wchodzace w swiat mitu dzieci pochylaja swoje glowy, a ja za szyba czynie
identyczny gest. Kartki papieru stworzyly z rozsypanych snow jednolita materie.
Plotno, z ktorego krawcy uszyja stroje. Plotno, z ktorego ludzie zrobia zaslony
na okna swoich dusz.
Powoli sunie pojazd, a w jego szybach odbijaja sie zycia dookola mnie. Jakas
kobieta poprawia fryzure. Tak lepiej. Przepraszam, kim ja jestem aby oceniac? Kim
jestem, zebym mogl probowac zrozumiec. Rzadko, ale jednak.
Deszcz zaczyna padac. Pada jednak tylko w moich oczach. Reszta ludzi stoi, siedzi,
kopuluje z usmiechem. Nie, nie jest to deszcz smutku, ale ta chwila, kiedy zgestniale
powietrze przedziera swoja wlasna nature uwalniajac ekstatyczne krople nadchodzacych
chwil.
Czujemy wszyscy, ze niebawem nadejdzie nasz czas i metafizyczna, metaforyczna
przestrzen zostanie nam odebrana poprzez to, ze sami zadecydujemy sie wejsc we
wszechobecna rzeczywistosc. Bajka odjedzie dalej, a nieznany kierowca moze okazac
sie zwyklym kusicielem.
Zal mi wszystkich tych spedzonych przy nim chwil, ale gdzie mozemy dojechac nie
opuszczajac go teraz. Wolne i nieskrepowane podroze dobre sa na lato. Wtedy mozna
wsiadac i wysiadac, przesiadac sie i przechadzac tak dlugo i czesto, jak dlugo i
czesto mamy na to sile. Przejazdzka ta ma jednak chyba jakis cel. Chcialbym, aby
kazdy z ludzi jadacych obok mnie odkryl prawdziwe miejsce przeznaczenia dla swoich
stop, ud, rak i glow. Zawsze sa przeciez dwie bramy. Jedna prowadzi nas do pokoju
przyszlosci, a druga do przeszlosci. Uwalniajac sie z wiru przejsc pomiedzy nimi
mozemy dostrzec wszystkie swoje transformacje, jako niewypaczone. Kazdy pokoj do
jakiego wchodzimy sprawia, ze jestesmy inni, bo tak, jak inne sa (choc niby te same)
przedmioty w swietle dnia i w piwnicznym mroku, tak inne sa nasze twarze w roznych
cialach.
Nie probuje wiec zrozumiec, aby nie ukladac falszywych portretow z wlasnych
grzechow. Zastepuje to akceptacja. Jestem barbarzynca o twarzy wybawcy. Dusza moja
jest rozna od tego, co dostrzegam w swoich oczach po drugiej stronie szyby. Czy to, ze
mowi mi, ze kocha oznacza cos, procz brzmien? Wysiadam.
4.
Przenikliwosc
Czy jestesmy sobie w stanie wyobrazic taka sytuacje, kiedy dwie zrosniete plecami
ze soba osoby wybieraja sie na spacer. Kazda z nich idzie przed siebie i przemierzaja
calkowicie rozne swiaty. Co jakis czas spogladaja w tyl, upewniajac sie nawzajem
usmiechem, ze wszystko jest tak, jak byc powinno czyli dziwnie. Nie ma strachu w
krainie fikcji. To podwojny sen. Dwa przyrosniete do siebie wymiary. Jeden otwiera
drzwi dla drugiego i kazdy, choc zupelnie inny, zalezny jest od drugiego. Wchodze do
pokoju i zamykam drzwi. On zmienia sie w krzeslo, na ktorym siadam. Wlaczylem
komputer i po wpisaniu hasla zaczynam pisac. Litery sa abstrakcyjnymi atomami,
kreujacymi jego pokoj. Wychodzi z niego. Jestem przedpokojem i klatka schodowa.
Wyszedl na ulice, jestem niebem. Krzeslo sie wierci pod moimi posladkami, a monitor
zaczyna topniec, kapiac na podloge. Smagniecie batem. Muzyka sie zmienia. Pada
deszcz. Idzie do sklepu. Bez slowa placi za ser. Bez slowa odbiera go pakuje i wychodzi
rzucajac niedbale do widzenia.
Dziekuje odpowiadam. Jestem juz dobry, czas sie cofnal i monitor znow jest na
swoim miejscu. Idzie dalej. swieci slonce, droga sie wznosi, ale on tego nie zauwaza,
kiedy wchodzi w chmury.
Magia podwojnych tozsamosci. Jesli zespolilbym fikcje i swiadomosc
otrzymalbym przepowiednie. Co on zrobi, jaki ma cel. Co ja mu poloze na drodze i co
on przyniesie mi, abym mogl zmienic. Wchodzi do tramwaju. Tramwaj rusza. Mijaja domy,
mija czas. Znow splywa swiat za szyba. W moim pokoju robi sie co raz ciemniej. Za
splywajacym obrazem widac tunel starej kopalni. To tutaj rodzi sie zloto. To stad
splywaja szlachetne kamienie zaklinajace madrosc zawieszona na pieknych szyjach
kobiet. Zdaje sie, ze podroz objela nas. W moim pokoju rosna krzaki o cienkich
galeziach bez rozwidlen. Pna sie w rytm sow, skapujacych na klawiature. Pojawiaja
sie ich twarze w krysztalowych kulach. Procz nich odbija sie tam takze jakas kolejka
w kopalni. Znajoma osoba siedzi, czy moze stoi. Jest. Podroz poprzez harmonie oblicza.
Lza skamienieje i zostanie zachowana. Tak moj przyjacielu.
Dziwny byl ten sen. Czas przeskoczyc juz o poziom? Zawsze bede straznikiem
deszczu gwiazd. Porzucam go na dnie. Wzbijam sie w niebiosa. Kiedy odnajdzie swoja
grudke i otrzyma recepture wyrzeknie sie swiata tak, jak i wielu wczesniejszych
poszukiwaczy zlota. Szukaj. Obudz sie.
5
Modlitwa swiata
Nie boj sie moje dziecko. Jestes nim przeciez, bo nie powiesz mi, ze nie. Lepiej
jest niekiedy pokazac ci zlo zanim zadziala. Ty tez musisz czasami otworzyc swoje
oczka i spojrzec w obsydian. Lazuryt niekiedy okazuje sie gorszy niz szpon w zarodku
piekiel. Nawet przez Hades przeplywa rzeka. Mysle, ze to jedna z kolistych rzek
tworzacych czas.
Twoich rak, przylepiajacych sie do kart, nie stworzyla rozpusta, lecz prawo, ktore
nie pozwala sie rozpasc zywiolom. Twoje szczescie nie jest szczesciem swiata,
okupione jest cierpieniami ludzi chroniacymi cie przed noca. Kiedy znikna mistycy
umrze i swiat.
6.
Powod zycia
W ogrodzie wyroslo drzewo. Obchodzono sie z nim jak z jajkiem, bo nie bylo jajek na
swiecie. Punkt wyszedl z nicosci.
Brakowalo wtedy swiatu jeszcze tego, co moglo by stanowic o jego stalosci. Zanim
zdazylem sie zorientowac zniknal. Ale trwa przeciez gdzies, pomiedzy istnieniem
i nicoscia. Pozostal nieokreslony. Byc moze dla tego wciaz rosnie?
7.
Poslancy
Ponad wodami unosilo sie slonce. Promienie opromienialy promenade. Stalem, a
obok saczyl sie balet porannych iskier przecinajacych z porazajaca predkoscia
chmury. Wysypaly sie lsnienia. Nie pytam. Patrze. Skad przyszla tak radosna melodia
switu? Patrze.
Niekiedy pojawiaja i przygladaja mi sie spoza granicy swietosci. Co takiego jest
we mnie, ze budze ich smiech? Moze to ich smieszy, jak patrze na swiat. Przeciez
oni wiedza, ze i ja wiem co to jest zmartwychwstanie. Zdarza sie to co swit. Ja jeden
nie moge w to uwierzyc i ja jeden tkwie na dachach wiezowcow ( czy raczej wierzowcow
), by witac kazdy letni poranek i zmierzch.
Jeden z aniolow zapytal mnie kiedys o to, kim wedlug mnie jest slonce, ze
oddaje mu tak boska czesc, sterczac tu kazdego ranka. Zanim zdazylem
odpowiedziec pokryl sie srebrnym oblokiem i wstapil na wieczorny ocean bezustannie
rosnacego mroku, rozpostarty ponad moja glowa. Patrzylem jak niebo gaslo i jak
rozblyskiwaly gwiazdy dookola jego swietlistej barki. Przyjacielu, ty jedynie tak, jak
i ja jestes tworem wiru, do ktorego droga jest slonce.
|
ilustr. Wojciech Nowakowski |
8.
Magia dnia codziennego
Napelniony puchar podniesiono ponad powierzchnie mysli. Rozblysnal swiatlem jak
torpeda odrzucona przez slowo. Poszybowal w niewidzialne i tam smiejac sie z nas
wszystkich ozyl. Dzieki wam!
Co zrobic moze ze zlozona prosba?
Wtem, plyn wpadl w usta z szemraniem listopadowej lemoniady. Pookrecal sie wokol
nagosci i wpadl w otchlanna, kosmiczna cisze, by ozywic umysl. Przelkniete
zyczenie napelni wszystkie komorki ciala i nada ich mocy wlasciwy kierunek.
Czas tka na nasza korzysc. Tyk.
9.
Noe
Po jednym gatunku ze stworzenia boskiego.
Zebrano nas i rozeslano w rozne konce swiata. Wieza starego swiata upadla.
Pojawila sie ksiega praw i ustalono nagrody i kary.
Ostatecznie rozstalem sie ze starym swiatem zrzucajac zwierzeca skore.
Pozbawiony dumy zebralem to, co dano mi w skalistym kraju. Uzywalem i budowalem.
Nie pracowalem juz po to, by pomniki siegaly Boga, ale po to, by przetrwac. Choc
swiat nie zmienil sie dla medrcow ani o jote, dla mnie wlasnie ta jote jednosci
utracil.
Caly swiat jest przechodzeniem przez pokoje i o ile kiedys sadzilem, ze w pokoju,
w ktorym przy stole siedza dorosli nie ma zycia, o tyle teraz je widze. Co jest
dalej?