The VALETZ Magazine nr. 5 (V) - grudzień 1998
[ CP-1250 ]
( wersja ASCII ) ( wersja ISO 8859-2 )
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

 

Czy zdarza ci się iść na kompromis z potencjalnym kupcem? Czy przyjmujesz sugestie co do tematyki czy formy
obrazu?

Tak. Chodzi mi o kasę. Poważnie mówię, chodzi o kasę. Jestem trochę zadłużony, pracuję z doskoku. Przez chorobę nie jestem w stanie się tak skoncentrować zbytnio, jestem trochę konfliktowy. Nienawidzę bałaganiarstwa, pijaństwa, śmiecia, ludzkiego śmiecia. Przykro tak mówić, sam nim byłem, wiem na czym to polega. Przekroczenie pewnych norm powoduje u mnie wściekłość, reaguję błyskawicznie. W związku z tym ciężej mi znaleźć normalna pracę.

Utrzymujesz się z malarstwa?

Mam rentę socjalną. Wcześniej kombinowałem, spekulowałem, nie myślałem o przyszłości. Była jakaś taka zamazana, za mgłą. To było oczywiście błędem. Przyszedł czas zmiany. Choroba, mimo że przyszła to dużo mi pomogła. Otworzyła mi oczy. To, że zaczęła do mnie przychodzić w takich, czy innych formach zmieniło moją osobowość.

Czy gdybyś mógł cofnąć czas i wybrać drogę życia, nie wolał byś żyć tak, jak inni ludzie, w kręgu dom, praca, rodzina, bez malarstwa?

Nie. Dla mnie to jest piękny i naturalny krąg, bo tak musi być. Praca jaka by nie była, rodzina jest czymś pięknym, czego nie znam i czego już prawdopodobnie nie poznam, ale nauczyłem się cieszyć szczęściem innych. To bardzo pomaga. Cieszę się, gdy widzę młodych ludzi całujących się, kochających, fajnych, nie zepsutych, nie zniszczonych. Teraz młodzi ludzie są bardzo mądrzy. Ja byłem głupcem, w porównaniu z tymi, których widzę teraz. Wykształceni, mający olbrzymie wiadomości. Oni są mądrzejsi od nas może, ci młodzi Polacy, oni wiedzą czego chcą i jak. Materializm? No trudno, każdy chciał by w przyszłości mieć kawałek kąta dla siebie i swojej rodziny. Widzę dużo ludzi szczęśliwych, dużo ludzi nieszczęśliwych. Ale tak, jak w moim wypadku, to nieszczęście się rodzi w odpowiedzi na własne życzenie. Sam sobie zafundowałem taką jazdę w życiu, że wyszło tak, a nie inaczej. I do siebie mogę tylko mieć pretensje. Nie do prawa, że mnie skazało na wyroki, nie do policjanta, który mnie zlał, skopał. Bo zacząłem łamać podstawowe prawa społeczne i na to prawo musiało odpowiedzieć tak samo.



Czy myślałeś o karierze?

Zadawano mi to pytanie. Wierz mi na słowo, tylko pierwsza wystawa powodowała u mnie gęsią skórkę.

Czy jednak koncentrujesz się na niej?

Nie, absolutnie, w ogóle staram się nie myśleć. Ja bazuje na jednej zasadzie. Mam schemat, który sobie obmyśliłem. Nie mam skończonych wyższych studiów. Po maturze nie chciało mi się, błąd podstawowy. Ale w porównaniu z na siłę idącymi do kariery ludźmi... tutaj nic nie zrobisz na siłę. Tutaj musisz swoje po prostu odczekać. I mi chodziło o jedną, podstawową rzecz - zaistnienie. Na kanwie amatorskiej.

Podkreślasz często to, że jesteś amatorem i nie jesteś zadowolony ze swojego warsztatu, ale czy określiłbyś się mianem artysty?

Nie. Twórcy. Do artysty jeszcze mi daleko. Uważam że to jest prawidłowe. Chociaż spotykałem się z określeniem ?artysta Jam-polski?, ale czułem się wtedy zażenowany. Bo uważam, że to jest za szybko, za mało umiem, a tutaj nie ma litości.

Czy nazwał byś sztuką to, co robisz?

Nie będę tutaj skromny, ale powiem, że to, co robię, to jest na pewno jakiś kawałek sztuki. Może nie w pełnym jeszcze wymiarze. Może to jeszcze są początki, nie doszlifowane. Ale to już ma dość duży związek, te poszukiwania moje. Te wizje, te próby schowania w jakieś tam ramy zdarzeń, które mi towarzyszyły w takich czy innych sytuacjach, to jest już historia jakiejś opowieści, która zostaje gdzieś tam przeze mnie wyłapana i pokazana. Ten moment, chwila. I myślę, że to jest jakiś tam kawałek sztuki.

Dziekuję za rozmowę.


rozmawiał flEa.

 
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

43
powrót do początku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzeżone.