The VALETZ Magazine nr. 5 (V) - grudzień 1998
[ ISO 8859-2 ]
( wersja ASCII ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

 
Miasto zostanie zniszczone
    TYGIEL - fragm.

Przepowiedziano, że w blasku słońca nieznanego dnia miasto zostanie zniszczone przez morze. Mieszkańcy nie umieli wyobrazić sobie, w jaki sposób morze mogłoby zaszkodzić miastu, skoro leżało ono w głębi lądu, wysoko ponad plażą. Postanowili więc zignorować przypowieść. Ale jeden z mędrców przypomniał sobie, że daleko na wschodzie zdarzają się wielkie pojedyncze fale, które potrafią siać ogromne spustoszenia na lądzie. "Skoro wszystkie morza są połączone ze sobą - tłumaczył ów mędrzec - dlaczego jedna z tych wielkich fal nie miałaby któregoś dnia uderzyć i w nasz brzeg? Wyznaczmy spośród nas strażnika, który osiądzie nad samym morzem i będzie je obserwował. Kiedy nadejdzie wyznaczony dzień i horyzont uniesie się od samotnej fali, strażnik przybiegnie by nas ostrzec." Wyznaczono więc spośród najbystrzejszych chłopców strażnika i wybudowano mu dom. W miejscu, gdzie plaża spotykała się ze stromym, porośniętym lasem klifem postawiono wieżę obserwacyjną wysoką na pięć pięter. Aby w decydującym momencie strażnik nie pogubił drogi, z wieży, poprzez las, poprowadzono długi korytarz, który zamieniał się w drogę wiodącą do miasta. Najmniej ważne w budowli pokoje strażnika umieszczono równolegle wzdłuż korytarza, ale za lasem, aby sztormy nie przeszkadzały mu w wypoczynku pomiędzy codziennym wpatrywaniem w horyzont. Strażnik zamieszkał w nowym domu i rozpoczął obserwację, a jego życie odtąd, aż do śmierci w 103 lata później stało się najbardziej mozolną rutyną, jaką człowiek może sobie wyobrazić i tylko poczucie odpowiedzialności utrzymywało go przy zdrowych zmysłach. Codziennie wstawał przed świtem, przechodził szklanym korytarzem do wieży i siadał w fotelu naprzeciw morzu, a kiedy przychodził zmierzch wracał korytarzem do domu i kładł się spać. Na początku jedynie patrzył w horyzont i odkrył, że jest on niezmienny. Kiedy minęło dziesięć lat, stwierdził, że jego obserwacje powinny być bardziej wszechstronne i zaczął zwracać uwagę również na fale, a przerysowując ich migotliwe kształty zauważył, że układają się w rozległe sceny batalistyczne. Kiedy minęło dwadzieścia lat rozszerzył swoje badania o niebo i odkrył, że powierzchnia Altostratusów jest równa 2/3 powierzchni Cirrusów i Cumulonimbusów liczonych łącznie, zaś Altocumulusy występują zamiennie z mewami. Kiedy minęło trzydzieści lat zrozumiał, że nie sposób obserwować nieba nie zbadawszy najpierw słońca. Z początku zaintrygowała go długość ostatniego - zielonego promienia słonecznego, który ukazuje się przy zachodzie, potem jednak porzucił ten trop i powrócił do scen batalistycznych, w których paradoksalnie okazało się, że refleksy słoneczne występują jedynie na miedzianych zbrojach kuszników z Keth. Kiedy minęło czterdzieści lat zdecydował się porzucić niebo jako zbyt odległe i zająć się ptakami. Zaobserwował 123456 mew śmieszek, 12345 łabędzi niemych, 1234 kormorany, 123 pelikany, 12 rybołowów i jednego albatrosa. Kiedy minęło pięćdziesiąt lat zauważył, że ilość ptaków zależy właściwie tylko od ilości wielorybów i niezwłocznie zaczął nanosić ich kształty na mapę. Przy odrobinie dobrej woli układały się one w słowo "oapsoeuhncii". Kiedy minęło sześćdziesiąt lat dostrzegł wreszcie gwiazdy za dnia ukryte wzdłuż krawędzi chmur, a szczególnie Altocumulusów. Kiedy minęło siedemdziesiąt lat zaczął badać kolory, jednak dopiero, kiedy minęło osiemdziesiąt lat odkrył, że zależą one od wiatru, na który należy brać 2-3 dniową poprawkę. Kiedy minęło dziewięćdziesiąt lat, kompletnym wykresem przyspieszeń ławic ryb powrócił do tajemniczego obrazu batalistycznego. Tym razem na moment ujrzał go wyraźnie - żołnierze masakrowali wieś. Wtedy właśnie zaczął podejrzewać, że wszystko co widzi tworzy jeden niezwykle istotny dla niego wzór. Dokładnie w dniu, w którym minęło sto lat od chwili kiedy zamieszkał w domu nad plażą, udało mu się połączyć wszystkie obserwacje w całość. To co ujrzał napełniło go niepokojem. Po bitwie, z wioski nie pozostało już nic. Stała jedynie samotna wieża. W jej kształcie strażnik rozpoznał cień swojej wieży. Odwrócił się w stronę lądu i zrozumiał, że został oszukany. Bowiem przez sto lat, kiedy on zajęty był odkrywaniem zagadki morza, morze mozolnie wypłukało klif. Zabrało las, posługując się wymiarem czasu niezauważalnym dla ludzkiego oka i w tym dokładnie momencie, jakby drwiąc z człowieka, tryumfalnie wchłonęło jego dom, a wraz z nim szklany korytarz, którym strażnik codziennie dwukrotnie przechodził nieświadomy podstępu. Minie kolejne 350 lat, zanim morze dotrze do miasta, jednak uwięziony w wieży strażnik nie otrzyma szansy ostrzeżenia go.

 
Krzysztof Hrynkiewicz { redakcja@valetz.pl }
 

poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

5
powrót do początku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzeżone.