The VALETZ Magazine nr. 4 (IV) - listopad 1998
[ ASCII ]
( wersja ISO 8859-2 ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

VALETZ KONTAKT INFORMACJE
 
Nadejscie Ery Lwa
    czesc pierwsza trylogii 'Era Lwa' 1/2
Wojciech Golabowski (redakcja@valetz.pl)

- W gwiazdach nic nowego, pani. - Nadworny mag sklonil sie unizenie. Pierwszy Wezyr Cesarzowej z trudem ukrywal znuzenie. Nigdy nie mogl zrozumiec, jak w czasach lotow nadprzestrzennych ktos moze jeszcze wierzyc w magiczna moc gwiazd. Zwlaszcza ktos tak jasnie oswiecony, jak Cesarzowa.
- Twoja gwiazda, pani, swieci jasno i mocno, jak zwykle i oby na wieki. - kontynuowal astrolog.
Nic dziwnego, pomyslal Wezyr, w koncu to Alfa Minos, gwiazda jej rodzinnego ukladu planetarnego; bedzie tak swiecic jeszcze pare milionow lat.
- Jednakze, pani, lud coraz czesciej powtarza, ze zbliza sie Era Lwa. W naszych snach takze pojawia sie ostatnio nieokreslone niebezpieczenstwo.
Pierwszy Wezyr drgnal. Co ten staruch insynuowal? Ile wiedzial? Gdyby byly znane konkrety, juz polecialyby glowy. Czyli, ze to tylko przeczucia. Oby tylko.
- Czego to niebezpieczenstwo mialoby dotyczyc? - Zza maski dobiegl czysty glos Cesarzowej.
- Nie wiemy, pani. - Mag plaszczyl sie przed tronem. - Polecilismy wyostrzyc uzywane przez nas projektory snow. Juz wkrotce powinno byc wszystko wiadomo.
Cesarzowa Imperium Anette IV skinela dlonia. Arcymag padl do stop, po czym wycofal sie dyskretnie. Gdy juz zostali sami, podniosla maske i westchnela.
- I co o tym sadzisz, Rudolfo?
Pierwszy Wezyr takze uniosl swa maske. Twarz mial zmeczona i zatroskana.
- Wiesniacy zawsze cos plota, pani. Tak juz jest od wiekow. Poza tym zbliza koniec tego wieku, wiec nic to dziwnego, ze zjawisko to sie nasila. Ludzie zawsze sobie cos obiecuja lepszego na przelomie wiekow. Tak, jakby to nie oni tworzyli zycie na tym swiecie.
- Tak, wiem o tym. Ale powiedz mi, jak zapobiec temu, co wywolalo na Ziemi nadejscie Ery Wodnika? Znasz chyba te legende?
- Znam, pani. - Wezyr pokiwal glowa. - Trzeba powstrzymac szerzaca sie anarchie. Za wszelka cene.
- Ale ile ona wyniesie? - Cesarzowa uniosla glowe, spojrzala w twarz rozmowcy. - Kolejne miliony, ba, miliardy ofiar? Kilka straconych planet? Do czego to w koncu doprowadzi? Wymysl cos, Rudolfo. Zrob to dla mnie.
Wezyr schylil glowe. Cesarzowa Anette powstala z tronu i wyszla przez chronione polem silowym drzwi. Rudolfo zostal sam ze swoimi myslami.

* * *

Byl rok 2499 od wynalezienia napedu nadprzestrzennego. Imperium trwalo juz jakies poltora tysiaca lat. Dynastia Frankonow rzadzila nim niepodzielnie od czterystu lat. Kilkaset lat wczesniej moznowladcy wymusili prawo do wolnosci slowa. Jak na ironie, mimo rozwoju wszelkich rodzajow komunikacji, slowo mowione stalo sie najpewniejsza forma przekazu. Bylo to oczywiscie zwiazane z owym prawem, poniewaz na rozkaz owczesnego cesarza zdezaktywizowaly sie wszelkie urzadzenia podsluchowe, ukryte gdzie sie tylko dalo. Niestety, nic nie zabranialo podsluchiwac rozmow telepatycznych, podgladac pism ani przechwytywac wiadomosci elektronicznych czy radiowych. Do lask wrocila kasta Niuchaczy, ktorzy potrafili rozroznic do polsetki osob, z ktorymi mial kontakt ostatnio badany delikwent. Zawdzieczali to eksperymentom genetycznym, ktore zostaly przeprowadzone na ich dalekich przodkach. Byli to jednoczesnie jedyni ludzie w Imperium, ktorzy mieli w sobie pamiatke po zwierzetach z Ziemi, a zwlaszcza po wymarlych psach.
Pierwszy Wezyr Rudolfo da Costa zdawal sobie sprawe z niebezpieczenstwa kontaktu osobistego. Coz, kazdy kiedys ginie, a stawka jest wysoka. Nie chcial jednak angazowac w Sprawe wiekszej liczby osob. I bez tego bylo dosc krucho. Stapal po bardzo cienkiej linie. A urwisko bylo glebokie.
- Domyslasz sie, po co tu jestem? - Rzekl zza maski do stojacego za wentylatorem wieznia.
- Nie, panie. - Byly Starszy Prog nie wygladal zbyt okazale. Jasne bylo, ze predzej czy pozniej ciezka praca fizyczna go wykonczy. Prawo surowo karalo wichrzycieli.
- Chodzi mi o przemodelowanie czyjegos kombinezonu. Ktos stal sie niebezpieczny.
- Mowisz, panie o wirusie programowym?
- Mowie o drobnym przemodelowaniu kombinezonu spacerowego. Nie mow mi o szczegolach, na ktorych sie nie znam.
- Dlaczego nie zwrocisz sie panie do obecnych Starszych? Czyzby chodzilo o kogos szczegolnie waznego?
Wezyr nie przepadal za ludzmi madrzejszymi niz na to wygladali. Ale przeciez jego rozmowca byl kiedys Starszym, a takim nie zostaje sie za piekne oczy. Jeszcze nie.
- Domyslasz sie wiecej, niz mowisz, Starszy. - Uzyl oficjalnego tytulu, choc wiezien byl juz go pozbawiony. - Sam sobie dopowiedz reszte.
- Nawet w wiezieniu slychac o nadchodzacej Erze Lwa, panie. Czyzbys mial z tym cos wspolnego?
- Dosc. - Ucial ostro Wezyr. - Stajesz sie bezczelny.
- Slucham, panie. - Wiezien pochylil glowe i beznamietnie recytowal oficjalna formulke. - I jestem posluszny.
- Modelowanie musi byc drobne, niezauwazalne. I nie grozace bezposrednio zyciu czy zdrowiu. A jednak nieodwracalne w swych skutkach.
- To jasne, panie. Gdyby zagrazalo bezposrednio, kontrola wstepna by to wychwycila. Chcialbym jednak wiedziec, dlaczego.
Pierwszy Wezyr Cesarzowej spojrzal zdziwiony. Po chwili zrozumial, ze wiezien nie pyta o jego powody, ale o swoja nagrode.
- Twoja rodzinna gwiazda jest, zdaje mi sie, gdzies w okolicach...
- To Beta Secundus, panie.
- O, wlasnie. Chcialbys ja jeszcze ujrzec?
- Wielka jest twa laskawosc, panie. - Byly Starszy Prog schylil sie z szacunkiem. Nawet, gdyby byl wolny, nie stac by go bylo na powrot do domu.
- Za kilka dni przerzuca cie tam, gdzie bedziesz mogl pracowac nad moim zleceniem. Masz na to, powiedzmy, miesiac.
- Jesli procesor wewnetrzny bedzie rozbudowany, moze to potrwac dluzej, panie. A im wyzej stoi dana osoba, tym bardziej jest skomplikowany. Prosze o dluzszy czas, panie.
- Zobaczymy za pare tygodni. Jesli bedziesz sie staral, to dam ci wiecej czasu. Ale nie zapominaj, ze i ja nie mam go zbyt duzo. - Wezyr skierowal sie do wyjscia.
- Tak, panie.
- I nie probuj mnie oszukac. Twoja rodzinna planeta moze zginac rownie szybko, jak Ty. Wiesz o tym dobrze.
- Tak, panie. Slucham i jestem posluszny.

* * *

Cesarzowa Imperium Anette IV spogladala z gory na ludzi. W swoim kombinezonie spacerowym unosila sie kilkaset metrow nad szczytami palacu, kilka kilometrow ponad powierzchnia stolicy. Nie widziala jej jednak, pokrytej piaskiem i pylem, zmeczonej ziemi, gdzieniegdzie tylko przeoranej strumykami. Pod nia byly tylko chmury, a nad nia zielono blekitne niebo. Wokol byla cisza i spokoj. Edyktem sprzed setek lat niebo nad obszarem palacowym i calym miastem wokol bylo zamkniete dla wszelkiego ruchu. A ptakow na tej planecie nie bylo. Jaskrawo swiecilo slonce, probujac przebic sie przez filtr ochronny kombinezonu. Ale ten byl na to przygotowany. Cesarzowa miala ten czas tylko dla siebie. Na rozmyslania. I marzenia. A marzyla duzo, o radosci, o powszechnym szczesciu w jej Imperium. Takze o milosci. Nic dziwnego, miala w koncu dwadziescia lat.

* * *

W swoich komnatach rozmyslala takze Renna. Oficjalnie byla Dama Dworu, nieoficjalnie najblizsza przyjaciolka Cesarzowej. Byla od niej starsza o jakies dziesiec lat, ale takze niezamezna. Anette sugerowala juz nieraz, ze powinna znalezc sobie Cesarza wsrod wysokich rodow. Ale Renne wciaz nie mogla sobie znalezc odpowiedniego, nic wiec nie bylo w stanie zmusic jej do zamazpojscia. Ale Renna myslala nie tylko o przyszlym Cesarzu. Obejmowala myslami cale Imperium. Docieraly do niej rozne wiadomosci ze swiata, ona je analizowala i wyciagala wnioski. Gdzies tam Starsi Astro znalezli koordynaty nastepnej planety, byc moze nadajacej sie do kolonizacji. Gdy sie to rozniesie, na bardziej zageszczonych planetach znow wzrosnie nadzieja. Gdzie indziej pojawil sie wizjoner, gloszacy jakas nowa religie. Za niedlugo znajda go Cesarskie Sluzby, zlikwiduja lub przekupia. Byly jeszcze inne wiadomosci, mniej i bardziej istotne, ale zadna nie usprawiedliwiala szerzacej sie plotki o nadchodzacej Erze Lwa. Czyli, dochodzila Renna do wniosku, albo jest to kwestia przelomu wiekow, albo ktos wysoki ranga wspomaga te teorie... Sadzac po jej zasiegu, jest to cala grupa, ale mozg musi byc kims szczegolnym. I szczegolnie niebezpiecznym. Mowila juz o tym Cesarzowej, a ta prosila ja o ostrozne kontynuowanie badan. W tej chwili zasieg podejrzanych siegal setki osob, ale juz wkrotce Renna miala nadzieje ograniczyc go do kilku osob, a nawet do tej jednej, do centrum. Wtedy poinformuje Cesarzowa.

Ciag dalszy na nastepnej stronie...

 

poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

9
powrot do poczatku
 
The VALETZ Magazine
[ http://www.valetz.pl ] lub
[ http://venus.wis.pk.edu.pl/magazine ]
kontakt: redakcja@valetz.pl oraz redakcja@valetz.pl

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzezone.

Powielanie i kopiowanie na dowolny nośnik w czesci lub calosci zabronione.
Odpowiedzialnosc za tresci tekstow i prac graficznych spoczywa na barkach ich autorow, a poglady wyrazane przez nich nie zawsze zgadzaja sie z pogladami redakcji.
Materialy prezentowane na lamach The VALETZ Magazine sa wlasnoscia ich autorow. Redakcja nie zwraca nadeslanych materialow i zastrzega sobie tez prawo do skracania tekstow.