Kiedy siadam do pisania wstępniaka, już z perspektywy osoby znającej zawartość numeru, mającej w kilku słowach odmalować wrażenia, jakie nasunęły mi się podczas jego przeglądania, i jeszcze wcześniej, kiedy numer powstawał, wydobywał się z otaczającej rzeczywistości w postaci otrzymywanych materiałów, to zawsze wtedy pojawia się we mnie nieokreślone uczuciu, którego najbliższym synonimem byłoby chyba określenie "trema". Ale ów trema zabarwiona jest jeszcze czymś dodatkowym. Składnikiem, którego obecność neutralizuje ją, spycha na dalszy plan. Składnikiem, który przeciwstawia się obezwładniającej mnie tremie, stopniowo pokonuje ją - nie bez wysiłku i wyrzeczeń - aż wreszcie to on przejmuje kontrolę. Pod jego wpływem ruszam dalej, dalej i jeszcze dalej... Nie staram się go nazwać, wystarczy, że jest.

(c) Wszelkie prawa zastrzeżone.

Odpowiedzialność za treści tekstów i prac graficznych spoczywa
na barkach ich autorów, a poglądy wyrażane przez nich nie zawsze zgadzają
się z poglądami redakcji.

Redakcja The VALETZ Magazine nie zwraca nadesłanych materiałów,
zastrzega sobie też prawo do skracania tekstów.

Materiały prezentowane na łamach The VALETZ Magazine są własnością
ich autorów i jako takie są chronione przez ustawę o prawach autorskich.