The VALETZ Magazine nr. III - pazdziernik 1998
[ ASCII ]
( wersja ISO 8859-2 ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrot do indeksu

VALETZ KONTAKT INFORMACJE
 
Mroczniejsze momenty dorastania
    Tygiel (material historyczny)
Krzys Hrynkiewicz (redakcja@valetz.pl)

Niniejszy tekst jest wynikiem wymiany zdan pomiedzy mna, a moim bratem, ktora nastapila dzis, podczas pieszej wedrowki do Sopotu. Komus moze wydac sie niesmaczny lub nawet wulgarny, wedlug mnie zas jest bardzo romantyczny.

 

Wrocmy do czasow, kiedy masz te kilkanascie (np 16) lat i czas liczysz wciaz do tego wielkiego momentu, a nie od. Jest rok szkolny, beznamietny i nic nadzwyczajnego nie przydazylo sie od dobrych kilku miesiecy, a ty, wielki romantyk myslisz o tej nieistniejacej, rozgladasz sie niecierpliwie wokol i tesknisz slepo. I nagle... lup! Jest! Caly czas byla w poblizu i zastanawiasz sie, dlaczego Jej wczesniej nie widziales. Nastepuje charakterystyczne mrowienie, zapieranie tchu w piersi od czasu do czasu, zamazywanie sie Jej twarzy w twojej pamieci. Czasem wydaje ci sie (i byc moze masz racje), ze i Ona ci sie przyglada. Czesto odplywasz w myslach i jestes ciagle jakby nieobecny duchem, a Ona oczywiscie jest piekna i nieskazitelna.

Niedlugo potem nastepuje przelom i nawiazujecie kontakt. Odbywa sie to albo romantycznie (po dlugiej walce z soba podchodzisz do niej i walisz cos w stylu "Eee...jestem Krzysiek... musze leciec bo zaczyna mi sie gegra...") albo nieromantycznie (na imprezie szkolnej przy pomocy dwunastu Specjali) - mniejsza o to. Wazne, ze to wystarcza abys i ty wpadl jej w oko. Odprowadzasz ja dokads, idziecie do kina, rozmowa sie nie klei i nie bedzie jeszcze przez kilka tygodni conajmniej, ale Ona wpatruje sie w ciebie blogo, a tobie serce wyskakuje wieczorami z piersi. Do czego zmierzam, otoz wczesniej czy pozniej idziesz pierwszy raz ja odwiedzic.

Nie musze pisac, ze niezle peniasz przed drzwiami. Ale wchodzisz, witasz sie i siadasz w drugim kacie pokoju. Zaraz tez dostajesz herbatke. Rozmowa wciaz sie nie klei, ale trzeba ja utrzymac, bo cisza jest jeszcze bolesnie niezreczna. Coz robisz, kiedy urwie ci sie watek? Zapijasz zbawienna herbatke, zbierasz mysli i kontynuujesz.

Jest cudownie, Ona jest cudowna, mijaja godziny, a ty popijasz kolejna i kolejna herbatke czekajac wciaz na odpowiedni moment, aby zaczac mowic te wszystkie wielkie rzeczy, ktore chodza ci po glowie i aby ('Nigdy sie na to nie zdobede!') ja pocalowac.

Niestety, nim to nastepuje, padasz ofiara brutalnego spisku herbatkowego. Zakladasz noge na noge, zaciskasz zeby i ciagniesz dalej swoja opowiesc, jakby nigdy nic. Twoja kleska jest niestety nieuchronna: przywiazany do tratwy, bez mozliwosci ruchu, doplywasz wlasnie do Niagary. Po chwili nie mozesz juz myslec o niczym innym, jak o bialej, porcelanowej muszli i wielkiej uldze, ktora cie tam czeka. Widzisz siebie, jak wstajesz, wychodzisz i zaraz jest po wszystkim. Ale wyjsc do kibelka, tu i teraz ?! Przy Niej?! Wpadasz w panike. Moglbys pozegnac sie i udac do domu zahaczajac o pierwsza rosline niewidoczna z jej okna, ale... co wowczas stracilbys? Ten wieczor nie skonczylby sie tak jak mial.

Potrzeba ci meskiej decyzji i po kolejnych kilku atmosferach w podbrzuszu, podejmujesz ja. Wstajesz nerwowo, mamroczesz pod nosem, czerwieniac sie, cos, np "Bede za chwilczke" lub "Przepraszam na momencik" i wychodzisz z pokoju. Znajdujesz sie w niewielkim, ale skomplikowanym przedpokoju z szescioma parami identycznych drzwi. Nie mozesz zaryzykowac pierwszego spotkania z kimkolwiek z rodziny mylac jego pokoj z kibelkiem i zastajac go w jakiejs niezrecznej sytuacji - potrzeba ci scislych namiarow, ktorych moze ci dostarczyc tylko Ona. Musisz wrocic i partrzac jej w oczy poprosic o nie. Udajesz wyluzowanego: otwierasz drzwi i pytasz po prostu "Gdzie u was jest lazienka?" (Ot, idziesz umyc rece) "Zalezy, czy chodzi ci o lazienke czy o ubikacje?" Zostales zdemaskowany! "To drugie"- unikasz przynajmniej kompromitujacego slowa 'ubikacja'. "Prosto i na koncu"- usmiecha sie, rowniez troche skonsternowana Ona.

Juz pedzisz. Mijasz drzwi prowadzace do pokoi pieciu siostr i kuchni, gdzie urzeduje twoja niedoszla tesciowa. Dzis, do kazdej z nich przyszla kolezanka. Slyszaly duzo o tobie i przyszly cie obejrzec. Wskakujesz w odpowiednie drzwi, zamykasz je i chcesz przekrecic zameczek aby sie odgrodzic od reszty swiata, a tu pech! Zameczek jest urwany. Nie bedzie bezpiecznie, no ale trudno.

Rozgladasz sie. Znajdujesz sie w pomieszczeniu o powierzchni 1 metra kwadratowego - tylko ty, kibel i kilka gazet do czytania. Podnosisz klape, ktora glosno uderza w spluczke. Caly dom cichnie, a za twoimi plecami, metr za toba, tuz za cieniusienkimi drzwiami, 10 kobiet zaczyna nasluchiwac. Ty jednak nie jestes tego swiadomy, poki twoj nerwowy strumien nie zderzy sie z tafla wody w muszli z natezeniem 60 decybeli. Jestes ty, wielki plusk i one gdzies za drzwiami. Probujesz ratowac sytuacje, rozpaczliwie manewrujac na porcelane, ale trafiasz w klape, powodujac rozbryzg. Dwudziestosekundowa walka wydaje sie trwac wiecznosc. Tuz przed koncem jeden niefortunny ruch i kilka kropel laduje na nogawce twoich jasnych spodni. Cisza, moze nikt nie slyszal? Spuszczasz wode z glosnoscia 120 decybeli (wydaje ci sie, ze ktos chichocze za drzwiami) i bardzo skrupulatnie zapinasz spodnie, na ktorych pojawia sie kilka nowych kropli, tym razem wodociagowych. Gdyby ktos teraz cie zobaczyl, bylbys spalony na wieki. Zbierasz mysli i ukladasz plan dzialania. Na trzy cztery wybigasz i przeskakujesz do lazienki. Tam stosujesz wyprobowana metode kamuflazu.

Po chwili, juz spokojniejszy, przemykasz do pokoju Ukochanej i stajesz w drzwiach: wilgotne wlosy, twarz ociekajaca woda, pomoczony sweter i zroszone spodnie. Na jej pytajace spojrzenie odpowiadasz bez cienia poddenerwowania (lepiej:) "Ale tu u was goraco!" albo (gorzej:) "ale sie ochlapalem przy kranie!" albo (najgorzej/nie zdarza sie/:) "Troche sie obsikalem...eee...woda"

Udalo ci sie. Teraz wszystko w waszym zwiazku potoczy sie z gorki, a dzis wieczorem wypowiedzenie slow "Kocham cie, jak gwiazdy o poranku" bedzie dla ciebie rownie malo stresujace co spytanie sie "Ktora godzina?" Zostales zahartowany. Oczywiscie do nastepnego pierwszego razu.

* * *

Tekst ten dedykuje naturalnie przede wszystkim oczywiscie wspanialemu eseiscie Qbie Kowalczykowi, ktory przed laty zadziwil swiat bezpruderyjnoscia artykulu "Jak w srodek celowac" oraz mojemu mlodszemu bratu, ktory, lada dzien ponownie zmierzy sie z Wielkim Herbatkowym Stresem.

 

PS

Tenze Kuba, moj brat, domalowal jeszcze taka scenke na temat.

Analogiczna sytuacja, jednak twoim wiodacym problemem jest katar. Na poczatek walczysz i (wydaje ci sie, ze) subtelnie wciagasz. Ale sie leje i to coraz mocniej, bo jestes troche uczulony na krecacego sie po pokoju kota. Ona na chwile wychodzi, ty w panice poszukujesz chusteczki po kieszeniach, ale oczywiscie zapomniales. Kiedy wraca decydujesz sie poprosic ja o pomoc. Smarkasz, jedna chusteczka malo, smarkasz w druga, wycierasz nos i chowasz wszystko odruchowo do kieszeni, po czym wracasz do milej rozmowy.

Po godzinie idziesz do lazienki. Przed lustrem z przerazeniem zauwazasz duzy glut troche na lewo od nosa, ktoremu udalo sie uniknac wytarcia, i ktory przez ostatnia godzine przyozdabial ci lico.

Kiedy zas, poznym wieczorem, zegnasz sie i zbierasz do wyjscia, nagle, tuz przed pozegnalnym pocalunkiem zakreca ci sie w nosie i kichasz. Na ulamek sekundy zapada cisza, po czym z glosnym mlasnieciem potezny efekt twojego kichniecia uderza w szybe albo w parkiet.

Powyzszy tekst jest zajawka wiekszej ilosci materialow gdanskiego Tygla, ktore goscic beda na lamach The VALETZ Magazine juz od nastepnego numeru.

35

powrot do poczatku

The VALETZ Magazine
[ http://www.valetz.pl ] lub
[ http://venus.wis.pk.edu.pl/magazine ]
kontakt: redakcja@valetz.pl oraz redakcja@valetz.pl

 

(c) Wszelkie prawa zastrzezone.

Odpowiedzialnosc za tresci tekstow i prac graficznych spoczywa
na barkach ich autorow, a poglady wyrazane przez nich nie zawsze zgadzaja
sie z pogladami redakcji.

Redakcja The VALETZ Magazine nie zwraca nadeslanych materialow,
zastrzega sobie tez prawo do skracania tekstow.

Materialy prezentowane na lamach The VALETZ Magazine sa wlasnoscia
ich autorow i jako takie sa chronione przez ustawe o prawach autorskich.