Wiersze
Artur Dlugosz
(redakcja@valetz.pl)
Roza
z dala od siebie stopy bacznie stawiam
bo oto pode mna lezy roza
kolce jej wylamane zdazyly skruszec
wydarte z drobnego ciala
kwiat o zmierzwionych platkach jak czupryna dziecka
przesiaknietych bolem i brudem
przycupnal niepostrzezenie na krawedzi swiata
krawedzi plyty chodnikowej
siadam i ja straciwszy kolejny element zdrowia
z bliska wyglada jeszcze gorzej
nie smiem zagadnac a roza glowe chowa
dostrzegam piekaca barwe wstydu
nagle jej cialo lodyga preznieje w spazmie walki
zdeptane liscie chciwie pna sie ku swiatlu
a kwiat dotad przywiedly do ziemi podrywa sie w gore
mocno wierzyc zaczynam w duchu ja dopinguje
to niemal slychac jak zycie w niej bulgoce
wrze cala struktura organizmu
taka dumna piekna i czerwona na swiat stroszy kolce
choc z ran po nich wyplywa woda
stercze kolo niej jak wspolwinny jej losu
tylko pomruki wychodza z mego gardla
a roza nadal sie zmaga i widac jak powoli slabnie
uciekam wzrokiem lecz patrzy wprost na mnie
kiedy upada podsuwam pod nia zlaczone dlonie
laduje miekko amortyzuje jej upadek
prezy raz jeszcze swoje cialo gdy bol ja dostaje
kuli sie w klebek nieruchomieje i zamiera
z troska przytulam ja do siebie pod kurtke wkladam
chyba nie slysze bicia jej serca
szepcze cos placzac staram sie przydac
dziekuje glaszczac me usta kwiatem
94.01
Wewnatrz
W twojej duszy
posrod krat moralnosci
siedzi Diabel.
W twojej duszy
posrod krat moralnosci
Diabel modli sie.
Zimne prety
twojej moralnosci
wycisnely na nim pietno.
W twojej duszy
posrod krat moralnosci
nie ma juz nikogo.
Nawet Diabla,
bowiem Jego modlitwa
zostala wysluchana.
92.11.27
wieczorem...
wieczorem siadam w fotelu
ktorego wcale w mym pokoju nie ma
wieczorem fajke w zebach miele
choc niepalacym jestem od dziecka
wieczorem kota na kolanach glaszcze
choc pies u stop mych wiernie czuwa
wieczorem dlonmi swiaty kreuje
w tych swiatach zlo nie zwycieza
wieczorem w sferze ciszy umieram
wskrzesza mnie odglosy poranka
93.06
Dom wariata
bylem wczoraj u wariata
zawiodl mnie tam wczesnym rankiem
po nocy spedzonej
nad kadzia taniego wina
na drzwiach krzyz
na krzyzu czlowiek
wariat napotyka
me pelne zdziwienia spojrzenie
To Judasz
wyjasnia usmiechajac sie pomyslowo
w korytarzu lapie sie za gardlo
bialka pecznieja z oczodolow
a w przelyk ktos wbija mi pal
wariat spoglada na me meki
zupelnie normalnie i mowi
To ozon Chroni przed ultrafioletem
popycha mnie przodem
Kolej na salon
sam nie wiem jak tam dojde
spotyka mnie istna niespodzianka
pokoj urzadzony w dobrym stylu
nie widac tu nic co swiadczyloby
o braku wlascicielowi ktorejkolwiek klepki
a jednak nie zawodze sie na nim
wchodze w glab pomieszczenia
i ze wszystkich stron tryskaja na mnie
fontanny wody i piany
odwracam sie z blagalnym spojrzeniem
Panska temperatura byla wyzsza niz otoczenia
wariat bezradnie rozklada rece
podaje cieply recznik frotte i szlafrok
Prosze, niech pan sie przebierze i wytrze
Nie tu
dodaje widzac me wahanie
W lazience
O NIE, CO TO, TO NIE
NIE WEJDE TAM ZA NIC W SWIECIE
I kto tu jest wariatem
wariat bezwladnie siada na krzesle
93.06.27
|