a za oknem
tesknica wiatr wola
na parapecie golab suszy piora
to ja - to nie ja

przeciez moglo sie zdarzyc inaczej
wtedy jednak nie byloby kartofli na obiad
nie jestem glodny, nie szkodzi
zjem, byc moze pojde na spacer

niech nikt nie pyta dlaczego
rozczarowanie?
raczej tak, raczej nie
istotne jest to co umyka slowom

niech nie wiem
co moglo byc dalej?
ostatni i pierwszy wstaje z krzesla
po bezwstydnie rozsuniete zaslony
znienacka ktos gasi swiatlo
spodziewalem sie tego
lecz nie tak
tym razem rowniez
nie zasne
choc
pojde spac

pozostane za oknem
z niewlasciwej strony
na parapecie golab
to ja - to nie ja

biegnac zobaczylem drzwi prowadzace na zawsze zacieniona strone podworza

usmiech wschodzi jak slonce nad pobojowiskiem
i milosiernie wypala bolace rany
zabijajac co powoli umieralo

"nazajutrz!"
ktos glosno wola
pluje krwia
aha, to ja
to ja wolam

zataczam sie i chce tanczyc
dziki taniec wolnosci
i zycia

nieprzytomnie upadne
zachlysne sie smiechem
zakrztusze krwotokiem

chodzmy zyc poki trwa dzisiaj
armia upiorow powstaje z martwych
idziemy, a horyzont sie cofa

ale nie,
sam ide

nad pobojowiskiem wschodzi usmiech
zabija co powoli umieralo

to nie sen, to nie zycie,
to ja

biegnac .... .
.... . .. .... .. ...