"To, ze nikt sie nie skarzy
nie oznacza wcale, ze kazdy
spadochron sie otwiera."
- Nikt mnie nie wita i nikt nie poznaje. Swiat ten dokola jest pelen beze mnie - dumal Eryk nie swoimi myslami. W koncu byl tylko szara myszka, probujaca przebic sie przez tlum. Jednak ten gruboskorny potwor miazdzyl go swoja obojetnoscia, kazdego dnia spychajac w coraz wiekszy dol. Ratunkiem dla Eryka mogla stac sie tylko slawa. Niestety nasz zgarbiony bohater wygladal jedynie na koslawy znak zapytania, postawiony nad wlasnym zyciem, ograniczonym do bezsensownego przerzucania kartek kalendarza. I chociaz znal karate, nie zostal zadnym wielokaratowym kamieniem szlachetnym, ktory wzniesiony ponad szary tlum blyszczalby swiatlem gwiazd. Staczal sie wiec na same dno, probujac zalac ohydnego robaka, ktorym sie stal.
- Tutaj jestem! - Krzyczal do mijanych ludzi lecz zawiesisty oddech powodowal, ze odwracali sie od niego z odraza i brakiem checi na drugie sniadanie.
Jedynie w domu Eryk mogl spotykac sie z pokrewna dusza, ktora w ciszy wysluchiwala jego zalow. Stukali sie wtedy szklem przed kazda kolejna fala zapomnienia.
- Co zrobic by stac sie slawnym? - Pytal Eryk przyjaciela od kieliszka.
- Zostan seryjnym morderca jak Jack The Ripper. W koncu tonacy brzytwy sie chwyta - odpowiadal przyjaciel, mruzac szkliste oczy.
Jako ze Eryk nie lubil takich zartow, uderzyl przyjaciela w twarz, tak ze jej rysy zmienily sie gwaltownie. Na koncu cos w nim peklo i tyle sie widzieli.
- Ach gdybym byl taki slawny jak Kurt Cobain - rozmarzyl sie Eryk. - Wszyscy tanczyliby tak jak bym zagral. On byl cool bo byl grunge. Lecz co mi po tym, skoro nie stworze tak wielkiej muzyki jak on. W ogole nie zrobie zadnej muzyki. Jestem mniej niz zero.
I gdy tak Eryk tonal w smutku, niespodziewanie zawisla nad nim niczym szubieniczny powroz szalona mysl: "Samobojstwo. Kurt popelnil samobojstwo". Zrozumial co trzeba zrobic, by zdobyc slawe.
- Ludzie beda mnie nosili na koszulkach z nekrologiem, tak jak Cobaina. - Naszprycowany tym pomyslem zaczal wbiegac na dach dziesieciopietrowego budynku.
- To takie proste - sapal pokonujac kolejne pietra. - Slawa lezy tuz za rogiem. Wystarczy po nia skoczyc.
Stojac na krawedzi dachu Eryk, dla dodania sobie odwagi, zaczal spiewac zaslyszana w mlodosci piosenke:
"Tylko chciec twoj caly bedzie zodiak
Tylko chciec rozjasnisz kazdy mrok
Tylko chciec a szczescie masz o krok..."
Grawitacja chwycila go za nogi i brutalnie pociagnela w dol. Spadajac nie zobaczyl przemykajacych przed oczami fragmentow zycia. Natomiast przypomnial sobie w najmniej odpowiedniej chwili, ze nie da sie zrobic omletu nie rozbijajac przy tym jaj.
Samobojczy skok Eryka okazal sie strzalem w dziesiatke. Jego mozg i sino brunatne flaki, zmieszane z krwista breja, obryzgaly przechodzacych pod wiezowcem ludzi. Dzieki temu jego marzenie spelnilo sie. Swiadkowie wypadku mieli na swoich ubraniach cialo Eryka, ktorego szczegolowosc oddana z niesamowita ekspresja robila szokujace wrazenie. Nic zatem dziwnego, ze owego dnia zostal na jezykach wielu osob. Jakby tego bylo malo, za sprawa idacego do uniwersyteckiej biblioteki studenta, znalazl sie na kartach wielkiej historii.
No moze po czesci bylo to prawda. Jedno natomiast nie ulega watpliwosci: marzenia spelniaja sie wystarczy tylko chciec.
18 pazdziernik 1996
Radoslaw Rybak
{ redakcja@valetz.pl }