The VALETZ Magazine nr. 1 (11) - marzec,
kwiecien 2000
[ ASCII ]
( wersja ISO 8859-2 ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

  Matrix 2, czyli riposta
        Film

A przeciez ostrzegalem... Pisalem w poprzednim felietonie, ze prosze czytelnikow, ktorym "Matrix" sie nie spodobal o nie czytanie dalej mojego tekstu o tym filmie, bowiem pisalem go na kolanach. Niestety, jak sie okazalo, niektorzy nie posluchali mojej rady i oto mamy efekty: Joe Abrakadabra sie zdenerwowal i zostal zmuszony do napisania swej polemiki. Ja nie moge pozostac dluzny, wiec musze napisac swoja odpowiedz. I tylko naczelny "The Valetz Magazine" sie cieszy, poniewaz w ten prosty sposob przybywa mu tekstow do numeru...

Okej, odniesmy sie wiec do zarzutow. Nie napisalem w poprzednim tekscie, ze film porusza jakies zupelnie nowe tematy. Nie, ja wrecz napisalem, ze "Matrix" nie niesie soba niczego nowego. Natomiast zwyklem oceniac sztuke filmowa jako calosc. Nie tylko pod wzgledem tematyki czy scenariusza, ale takze obrazu, dzwieku, klimatu, muzyki, efektow wizualnych. A to wszystko razem daje nam taki film JAKIEGO DO TEJ PORY W KINIE NIE WIDZIALEM. A zapewniam Was, ze jako kinomaniak, ograniczony tylko brakiem czasu, kina odwiedzam od lat bardzo czesto i bardzo chetnie. Nie pisalem tez nic o ogromnej glebi tego filmu, ale stwierdzam, ze jego formula wizualna, polaczona z naprawde nieglupim i wreszcie spojnym scenariuszem, ciekawym i lubianym przez fantastow pomyslem (w zeszlym tygodniu, jak zwykle z ogromna przyjemnoscia, obejrzalem odcinek "Z Archiwum X", wykorzystujacy tenze pomysl - brak wiary w otaczajaca nas rzeczywistosc), z efektami specjalnymi nareszcie uzasadnionymi fabularnie, daje film, ktory jestem sklonny uznac za przelomowy. Film, ktory przywrocil mi wiare w fantastyke filmowa, gleboko nadszarpnieta przez obrazy w stylu "Dnia niepodleglosci", "Godzilli", "Wirusa", ze o roznych "Mortal Kombatach" nie wspomne.

Czy "Gwiezdne wojny" niosly ze soba cos calkowicie nowego? Nie, czerpaly z roznych gatunkow pelnymi garsciami. W scenerie zaczerpnieta z klasycznej science fiction wplotly basniowa fabule, elementy filmu plaszcza i szpady oraz westernu, a takze jakze banalny :-) motyw walki dobra ze zlem. Czy mimo tego sa filmem przelomowym? Sa.

Powrocmy jeszcze do inspiracji i zadawanych sobie pytan. Nie twierdzilem, ze to wlasnie glebia i stawianie jakichs ogolnoludzkich problemow stanowi glowna sile filmu. Natomiast wydalo mi sie wskazane, aby zauwazyc, ze "Matrix" moze rowniez inspirowac widzow do roznych przemyslen, nie tylko zwiazanych z problemem realnosci otaczajacej rzeczywistosci. Bowiem nie widzieliscie zapewne dyskusji na zeszlorocznym Polconie (doroczny, ogolnopolski zlot fanow fantastyki) na temat "Co nas przeraza w antyutopiach?". Dyskusji, w ktorej padaly nazwiska Orwella, Huxleya, Zamiatina, Bradbury'ego, Zajdla, ale niektore problemy uczestnikom dyskusji najlepiej bylo omawiac na przykladzie postawy Cyphera vel Reagana. Zapewne wielu z Was tez nie zauwaza, ze w debatach na Najlepszej Liscie Dyskusyjnej w polskim Usenecie: pl.rec.fantastyka.sf-f, czesto "Matrix" pojawia sie jako metafora systemu czy spoleczenstwa. A takze film ten zainspirowal niemalo osob do wyrazenia swoich opinii zwiazanych z tematami w nim wspominanymi, ze wspomne jedynie Jacka Dukaja i Olge Tokarczuk. Czy to zle? Nie sadze. Czy swiadczy to na korzysc filmu? Tak. A fakt, ze tworcy filmu prowadza tez interesujaca zabawe z widzem jawnie nawiazujac do roznych dziel literatury, swiadczy, ze nie traktuja widza jak idioty i to sie im chwali.

Oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze de gustibus non est disputandum i kazdy moze odbierac "Matrix" jak chce, dlatego nie twierdze, bron Boze, ze zdanie Joe Abrakadabry na temat filmu jest nizej uprawnione od mojego. Zwlaszcza, ze obaj nie jestesmy osamotnieni w swych osadach "Matrix". Natomiast bylbym ostrozniejszy przy wyrazaniu pogladow w rodzaju "tytul stal sie nowatorski, ale chyba tylko ludzi nieoczytanych i niezbyt zorientowanych w literaturze fantastycznej. Czyli, praktycznie, dzieci.". Przepraszam wszystkich z gory, ale bede musial uderzyc tutaj w nute kombatancka. :-) Dzieckiem nie jestem juz od dosyc dawna. Minelo juz ponad dwadziescia lat odkad czytuje i ogladam fantastyke (i nie tylko) we wszystkich jej odmianach. I znam niemalo ludzi z rownym, albo nawet wiekszym stazem fana fantastyki, ktorzy stali sie wielkimi milosnikami "Matrix". Tak wiec apeluje o wiecej zrozumienia dla gustow innych.

Aha, ja tez uwazam, ze "Blade Runner" jest lepszy. To po prostu najwybitniejszy film w historii fantastyki naukowej. Ale "Matrix" jest bardzo wysoko.

Wiem jedno - gdy uslyszalem na filmie slowa Morfeusza "Czujesz przez cale swoje zycie, ze cos jest nie w porzadku ze swiatem" wiedzialem, ze to mowi to dokladnie do mnie. I wiedzialem, ze zakocham sie w tym filmie.

Matrix has me. I nie tylko mnie.

powyzszy tekst to riposta na polemike Joe Abrakadabry
 
Konrad R. Wagrowski { kwagrowski@eragsm.com.pl }
poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

10
powrot do poczatku
 
The VALETZ Magazine : http://magazine.valetz.art.pl
{ redakcja@valetz.art.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzezone.