The VALETZ Magazine nr. 3 (VIII) - czerwiec,
lipiec 1999
[ ISO 8859-2 ]
( wersja ASCII ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

  Kontakt
        Okiem fantasty

    Po wizjach podróży czasowych i przewidywaniach kosmicznej ekspansji i rozwoju ludzkości, przyszedł teraz czas na następny temat przewidywań twórców fantastyki naukowej. Temat niebywale popularny, ale mający jedną charakterystyczną cechę - nie wiemy nadal, na ile przewidywania mogłyby się spełnić. Chodzi bowiem o pierwszy kontakt z inną cywilizacją, a jak wiadomo (?) taki kontakt jeszcze nie nastąpił i nie wiadomo, czy nastąpi kiedykolwiek.
    Przede wszystkim nie wiemy, czy tam, wśród gwiazd, istnieje życie, a w szczególności życie rozumne. Dyskusja na ten temat trwa już od wielu lat. Jedna ze stron twierdzi, że niemożliwe jest, aby nasza Ziemia miała okazać się tak wyjątkowa. W końcu tylko w naszej Galaktyce istnieją setki miliardów gwiazd, a wiele z nich na pewno ma własne systemy planetarne. Wśród tych planet musiały znaleźć się takie o podobnych warunkach do Ziemi. Na nich mogło więc powstać życie, które mogło rozwinąć się w życie rozumne. Szacowana jest nawet liczba takich planet, ale opiera się ona na bardzo dyskusyjnych przesłankach, więc nie będę jej tutaj podawał. Druga strona zauważa, że na powstanie życia na Ziemi miało wpływ bardzo wiele czynników. Minimalna zmiana któregokolwiek z nich spowodowałaby, że Ziemia byłaby martwa jak inne planety naszego układu. Skoro więc powstanie życia było aż tak nieprawdopodobne, to jak możemy zakładać, że zdarzyło się więcej niż raz? A jeśli nawet zdarzyło się, to jest to tak nieliczne zjawisko rozrzucone po całym Wszechświecie, że nie ma możliwości, aby te cywilizacje kiedykolwiek się zetknęły.

ilustracja: Łukasz Matuszek
    Drugim problemem okazują się więc odległości międzygwiezdne i założenie nieprzekraczalności prędkości światła. Wygląda więc na to, że nawet jeśli cywilizacje powstaną na większości planet, nie będzie możliwe pokonanie odległości od jednej do drugiej. Co prawda, wydaje się, że z matematycznie istnieje możliwość poruszania się szybciej od światła, ale wymagałoby to nieprawdopodobnie dużych nakładów energii. To zresztą byłby chyba ciekawy temat dla rubryki "Granice nauki" w The Valetz Magazine i nie chciałbym tu wchodzić na obce podwórko.
    Niezależnie od tego wszystkiego może okazać się, że wszelkie nasze założenia są niesłuszne (co już niejednokrotnie miało miejsce) i jednak, nie dość, że życie rozumne poza Ziemią może istnieć, to jeszcze możliwe jest spotkanie innej rasy z naszą. Bez takiego założenia dalsze rozważania oczywiście nie miałyby sensu.
    Kontakt z cywilizacją pozaziemską zawsze fascynował twórców i naukowców. Jak by wyglądał? Kim Oni by się okazali? Jak by wyglądali, jak by się do nas odnosili? Jak potoczyłyby się dalsze losy ludzkości? Jedno jest pewne - zetknięcie się z inną cywilizacją byłby niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem w historii ludzkości i oznaczałoby koniec takiego świata, jaki znamy.
    Zacznijmy od tego, jak taki kontakt mógłby wyglądać. Twórcy wymyślili trzy główne możliwości - nazwijmy je inwazja, współpraca i inwigilacja.
    Inwazja, najpopularniejsza chyba wśród autorów forma pierwszego kontaktu, oczywiście opiera się na założeniu, że Obcy przybyli, aby bezwzględnie podbić naszą planetę. Niewątpliwie najważniejszym dziełem to opisującym jest słynna "Wojna światów" Herberta G. Wellsa. W powieści tej rasą próbującą nas podbić są oczywiście Marsjanie. Tu chciałbym się zastanowić, jaki może być powód takiej inwazji. Eksploatacja zasobów ziemskich wydaje się nieuzasadniona ekonomicznie. Uczynienie z ludzi niewolników również nie ma raczej sensu. Sensowne wydaje się jedynie poszukiwanie "Lebensraum" - przestrzeni życiowej. Ziemia jako znakomite miejsce dla kolonizacji, czyż to nie brzmi przekonująco? Zwykle podbój ma kształt bezwzględnej, wyniszczającej wojny, jak we wspomnianej już "Wojnie światów" i znanym (i bardzo słabym) filmie "Dzień Niepodległości". Czasem jednak inwazja jest zawoalowana - obcy pozwalają nam żyć pozornie niezależnie, mając jednak nad ludzkością pełną kontrolę jak w "Limes inferior" Janusza A. Zajdla. Charakterystyczną cechą idei inwazji jest przekonanie o przewadze technologicznej Kosmitów. Cóż, nic w tym dziwnego, jako, że to oni potrafili pokonać wielkie odległości międzygwiezdne. Ale co ciekawe, i tak prawie zawsze w kosmicznej wojnie zwyciężają Ziemianie. Któżby chciał czytać czy oglądać dzieła bez takiej nutki optymizmu? A jak jest uzasadnione owo zwycięstwo, mimo niższego rozwoju ludzkości? Najczęściej jest to jakiś trick np. wirus nieszkodliwy dla ludzi, a zabójczy dla obcych, występujący np. właśnie w "Wojnie światów", czy w serialu "V".
    Współpraca sugeruje nawiązanie pokojowego kontaktu i współistnienie cywilizacji. Możliwe by to było raczej tylko w wypadku podobnego rozwoju cywilizacji, lub gdyby obcy byli wyjątkowo przyjaźnie nastawieni, jak np. w filmie Stevena Spielberga "Bliskie spotkania trzeciego stopnia". I co dalej? Nawiązanie stosunków dyplomatycznych, współpraca, wzajemna pomoc, słowem wariant w pełni optymistyczny.
    Inwigilacją pozwoliłem sobie nazwać wariant, w którym Obcy już do nas przybyli, ale się nie ujawnili. Są wśród nas, obserwują nas, ale jedynie nieliczni ludzie mieli okazję odczuć ich obecność. Dlaczego tak robią? Może ich prawa nie pozwalają na wpływanie na niżej rozwinięte rasy, a może przygotowują w ten sposób grunt do inwazji. To pomysł serialu "Z Archiwum X", na nim też opierają się też wszystkie teorie ufologiczne. Trzeba też przyznać, że jest to jedyna teoria, której prawdziwości nie możemy obecnie w 100% zaprzeczyć. ;-)
    Ale czyż nie mieliśmy przykładu takiego kontaktu w historii naszej planety? Ależ tak, mieliśmy. Może nie na skalę międzygwiezdną, lecz lokalną, może nie był to kontakt ludzi z inną cywilizacją tylko z inną rasą ludzką, ale wydaje się to niezłym modelem takiego spotkania. W historii Ziemi niejednokrotnie dochodziło do zetknięcia się dwóch zupełnie różnych kultur. A niestety zwykle taki kontakt kończył się zagładą kultury niżej rozwiniętej. Sugeruje to więc niezbyt optymistyczny wariant inwazji. Ktoś powiedział kiedyś: "Istnieją dwie możliwości. Albo my, ludzie jesteśmy samotni we Wszechświecie, albo wręcz przeciwnie. Obydwie te możliwości są równie przerażające."
Powstaje następne pytanie - jak by Oni mogli wyglądać? Tutaj pole do popisu dla twórców było ogromne i skwapliwie z tego korzystali. Co ciekawe, bardzo rzadko istoty te miały być skonstruowane podobnie do istot ziemskich, na bazie białka. Rzadko też miały oddychać tlenem. Popularnym budulcem miał być krzem. Czasami, owszem, mogłyby to być istoty, spokrewnione z tymi żyjącymi na Ziemi, ale wtedy na pewno nie byłyby to ssaki. Najpopularniejszym pomysłem przedstawiania obcych było ukazanie ich jako gadów. Wynika to zapewne zarówno z wrodzonej niechęci ludzi do tych stworzeń, jak i zagadki dalszej ewolucji dinozaurów, gdyby nie nastąpiła ich tajemnicza zagłada.
Natomiast wygląd istot z obcych planet zależał już tylko od wyobraźni autora. Zmieniał się więc od bardzo humanoidalnych istot z serialu Star Trek, poprzez dziwaczne gwiezdne menażerie jak w kantynie w Mos Eisley w "Gwiezdnych wojnach", czy w "Szpitalu kosmicznym" Jamesa White'a, przez przerażającego Obcego, aż wręcz do myślącego oceanu w "Solaris" Lema. To wszystko jest wręcz tematem na osobny felieton, który być może kiedyś napiszę.
Nie mogę się oprzeć, aby na zakończenie tego felietonu nie zacytować przewrotnego tekstu Stanisława Lema z "Dzienników gwiazdowych" opisującego rozmowy na temat możliwego wyglądu istot z obcych planet toczonej właśnie na ...obcej planecie:
"Jak wyglądają istoty rozumne z innych światów? Nie odpowiem wprost, sam się zastanów, naucz się myśleć. Najpierw muszą mieć organy do przyswajania amoniaku, nieprawdaż? Jaki narząd to uczyni lepiej od skrzypion? Czy nie muszą się poruszać w środowisku w miarę opornym, w miarę ciepłym jak nasze? Muszą, co? A widzisz! Jakże to czynić inaczej niż obojniami? Podobnie też będą się kształtować narządy zmysłowe - wzrocza, łuspiny i kutrwie. (...) Tak więc jak widzisz, jeśli rozumować bez najmniejszych uprzedzeń, opierając się o narzędzia logiki, działając chłodno i obiektywnie, dochodzimy do nieodpartego wniosku, że każda istota rozumna musi być podobna do pięciorniaka... Tak. Mam nadzieję, że was przekonałem?"
    Cóż, wszelkie nasze wyobrażenia mogą być równie nietrafne. A czy kiedykolwiek przekonamy się, jak jest naprawdę?

 
Konrad R. Wągrowski { redakcja@valetz.pl }
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

25
powrót do początku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzeżone.