| ilustr. Aleksander Jasiński | - Ga ga gi go...
- Ani słowa! - Skurwysyn odwiódł dzyndzel swojego colta "CYK" - Bo jak przywalę więcej to ci płucka pleckami wyjdą - i wycelował w twarz Eryka. A Eryk wypuścił łzę z lewego i łzę z prawego oka! Początkowo szły łeb w łeb, lewa jednak pierwsza oderwała się od podbródka! i!! zniknęła w porastających erykową pierś pokręconych kudłach blond. Mogą być blond?
- No już, przestań, bądźże mężczyzną do cholery, no już, przestań, nie mogę na to patrzeć! - Skurwysyn wyciągnął chustkę z kieszeni podrabianych dżinsów, wypadło kilka monet o niskim nominale. Wytarł Erykowi nosek.
- Gu gu?
- Uwierz mi, stary, nie mam wyboru. Jak ludzie zobaczą, że nie reaguję, to wszyscy zaczną łapać Elisabeth za cycki, kiedy im tylko przyjdzie ochota, no nie? Ten dureń nas przecież nie pozabija, prawda?, więc czemu nie, taki Eryk to żadnej okazji nie przepuści, nie możemy być gorsi od byle smarkacza. Tak sobie powiedzą. I co wtedy? W jakiej znajdę się sytuacji? A Elisabeth? Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie mogę do tego dopuścić. żegnaj, stary, na mnie już czas.
- Ga!
Skurwysyn strzelił i uciekł "ŁU BU DUP TUP". Eryk wypadł z wózka i przypadł do podłogi. Jedna z monet odcisnęła się na jego policzku.
- Po głębokości odcisku widać i po barwie. - Lekarz złożył w kostkę tabele porównawcze, schował lorgnon do pudełka po czekoladkach, splunął apodyktycznie w rękawiczki, zatarł i napisał: "Trup jest zimny i sztywny, też po głębokości odcisku widać, że Skurwysyn musi być już daleko, daleko stąd.".
- Jak pan myśli, doktorze, dlaczego on to zrobił? - spytał świeżo upieczony detektyw Wasyl, drapiąc się ustnikiem piankowej fajki w kark.
- Przypuszczam, że Eryk po prostu molestował jego żonę.
- Ależ doktorze, przecież to jeszcze!
- Proszę tylko spojrzeć na jego klatkę piersiową. O, widzi pan jakie włochy? Dzieci w dzisiejszych czasach bardzo szybko dojrzewają. Bardzo, bardzo szybko.
- Ale. |
|