The VALETZ Magazine nr. 2 (VII) - kwiecień, maj 1999
[ CP-1250 ]
( wersja ASCII ) ( wersja ISO 8859-2 )
poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

 
W Y J Ą T K I

ilustr. Aleksander Jasiński
I/ Jakiś grzyb zaatakował moją lewą dłoń. Jest bardzo agresywny. Zanikły mi już linie papilarne, a także linia serca i linia życia. W cieple mnoży się jak szalony, wżera w ciało. Jak dojdzie do kości to koniec, mogę się pożegnać z ręką. Dziś cały dzień trzymałem ją w wiaderku z lodem. Jak się ręka odmrozi, to grzyb obumrze. Lepiej jest mieć rękę odmrożoną, niż nie mieć jej wcale. To chyba oczywiste.
II/ Hoduję pajęczyny. Żaden z moich przyjaciół nie chce w to uwierzyć, zapraszam więc wszystkich i oprowadzam po kątach mieszkania. Nie wykonujcie gwałtownych ruchów, ostrzegam, stres źle wpływa na ich rozwój. One nie łapią much, tylko kurz. To bardzo delikatna odmiana. Cud, że w ogóle się u mnie przyjęły.
III/ Złapałem muchę do pudełka od zapałek. Na pudełku był obrazek. Był obrazek z czarnym kotem. Z czarnym kotem na żółtym tle. Obiecała, że, jeżeli ją wypuszczę, spełni moje 3 życzenia. Nie myśl, że dałem się nabrać, robię to wyłącznie z litości, powiedziałem musze otwierając pudełko, jeśli jeszcze raz się tu pojawisz, nakarmię tobą kota. Następnego dnia przysłała mi przez posłańca bukiet róż.
IV/ Mój kot Trykot ma robaki! Niedługo zostanie z niego sama skóra pełna robaków i kości! Pozwalam mu wyspać się przed śmiercią na moim łóżku, bo kto wie, co go czeka później?
V/ Nie żebym był jakimś mizoginem, co to, to nie, ale czasami miewam wrażenie, że niektóre kobiety mają odrobinę nie po kolei w głowie. Doskonale pamiętam, jak Hanna uczyła mnie: do ryb podajemy białe wino, nie czerwone, powtórz. Dziś zaprosiłem ją na kolację przy świecach, przygotowałem ryby i białe wino. Bielutkie. Ona weszła i w krzyk. Panie Boże, ty to widzisz i nie grzmisz! On podał wino do śledzi w occie! I w dodatku musujące! Wybiegła jakby ją kto gonił i tak trzasnęła drzwiami, że aż Trykot zemdlał.
VI/ Część robaków wyszła z kota i zamieszkała w moim łóżku. Drążą tunele w materacu i okropnie przy tym hałasują. Przez całą noc nie zmrużyłem oka. Obawiam się, że to może potrwać nawet tydzień, nim się na dobre urządzą. Do tego czasu zamierzam spać na polówce w kuchni.
VII/ Międzynarodowy Dzień Jak Co Dzień. Rozbolała mnie szyja! Pewnie z brudu. Ból się nasila, gdy spluwam przez lewe ramię, będę więc chyba musiał ograniczyć picie, tfu!, jakie picie?, plucie oczywiście będę musiał ograniczyć. Nie picie. Plucie.
VIII/ To jest po prostu niewiarygodne! Coś nieprawdopodobnego! Otóż: zapragnąłem wybrać się dzisiaj do kina. Obdzwoniłem wszystkie przyjaciółki, wszystkich znajomych a każdy/-da odpowiadał/-dała mi mniej więcej to samo. Z tobą do kina? O nie! Ty gadasz! Przeszkadzasz! Rozpowiadasz wszystkim dookoła, co się za chwilę stanie! A jeżeli nie uda ci się trafić, wrzeszczysz na całe kino ale gówno! ja bym to lepiej zrobił! Z tobą do kina? Wolne żarty. Idź sobie sam. Tak mi mówili. To żadna frajda samemu chodzić do kina. Wynająłem prostytutkę z agencji na 3 godziny, po seansie lubię bowiem wpaść gdzieś na kawę i pogadać. Wyszła w najciekawszym momencie. Na odchodnym wcisnęła mi do ręki liścik. Kup se lalkę, kotku, było tam napisane. Lepiej już dawać dupy, niż Cię słuchać. Całuję i ściskam. Julitka. P. S. Nie dzwoń nigdy więcej. Kiedy ona to zdążyła napisać?
IX/ Część robaków zamieszkujących moje łóżko transformowała się w chmarę bajecznie kolorowych motyli. Schwytałem kilka do słoja po śledziach i pognałem z nimi do znajomego lepidopterologa. Powiedział mi, że ten gatunek motyli żyje tylko w Brazylii. Nie wiedziałem, że z Trykota taki obieżyświat!
X/ Kupiłem se lalkę. Na imię miała Breasty Betty 19. Nadmuchałem ją. Okazało się, że w ogóle nie zrobili jej uszu. Włosy za to miała niczego sobie. Zupełnie jak prawdziwe. Rude. Po co mi taka B. B. bez uszu? Wrzuciłem ją do rzeki. Z mostu. Może ktoś pomyśli, że to topielec. I się przestraszy.
XI/ "Jeśli dziecko dostanie zabawkę - kota, będzie ją tuliło i chciało z nią zasypiać. Kot - zabawka wywołuje te same reakcje co kot prawdziwy, może nawet silniejsze, bo zabawka jest uleglejsza i łatwiej poddaje się pieszczotom." - twierdzi E. H. Gombrich.
Ty lizusie jeden, ty... mówi do Trykota moja ciotka, która nie wiem skąd się tutaj wzięła i daje mu kubek po brzoskwiniowym jogurcie do wylizania. Rzucam w nią nożem i ciotka znika. Nóż zostaje, wbity w ścianę po rękojeść. Chyba zaczynam mieć halucynacje. Czas zainstalować kraty w oknach.

 
Jasio Roszkowski { korespondencję prosimy kierować na adres redakcji }
 

poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

39
powrót do początku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzeżone.