|
rys. Magda Płuciennik |
Pan Pukk wyszedł na spacer. Otworzył drzwi, stanął w progu i
rozejrzał się. Padało. Wielki, płomienno rudy lew schronił się pod rozłożystą
paprocią. Od czasu do czasu ziewał i mamrotał coś pod wąsem, ale był zbyt daleko,
żeby można było zrozumieć o co mu chodzi.
- Cholera, znowu pada - powiedział Pukk. " Ale przecież pada bo
sam tego chciałem" - dodał szybko w myślach. Jego twarz wydawała się teraz
bardziej pochmurna niż same niebo.
Nagle, w przeciągu chwili ciężka zasłona chmur rozsunęła się
ukazując idealny błękit. Słoneczny blask szczelnie wypełnił małą, śliczną
górską dolinkę. Lew wychylił się spod liści paproci, spojrzał w górę po czym
dostojnie wypełzł ze swojego legowiska i pognał w kierunku zarośli. Twarz Pukka
sposępniała jeszcze bardziej. Nie był dzisiaj w dobrym humorze.
Niewiadomo skąd, na krętą dróżkę wiodącą prosto do domku Pukka,
wypadło skacząc, wirując i fikając koziołki zwierzątko. Było niewielkie, miało
puszyste futerko i wygląd, który sprawiał, ze miało się ochotę wziąć je na ręce i
przytulić. "Powie :'Dzień dobry, ładną mamy dzisiaj pogodę, nieprawdaż ?'"
- pomyślał Pukk.
- Dzień dobry, ładną mamy dzisiaj pogodę, nieprawdaż ? -
powiedziało wesoło zwierzątko.
Kopnął je z całej siły. Zwierzątko poleciało jakieś cztery metry
w górę i zanim posłusznie zdechło zdążyło jeszcze zachichotać. Po sekundzie po
prostu wyparowało.
Usiadł na kamieniu, westchnął i po chwili milczenia rzekł:
- Muszę z kimś pogadać.
W miejscu, na którym stało wcześniej zwierzątko, pojawił się
człowiek. Z prawego ramienia zwisała mu jeszcze plastikowa rurka a w brzuchu miał nie
zaszytą dziurę po operacji. Człowiek w osłupieniu zaczął się rozglądać dookoła
siebie. Rzucał szaleńcze spojrzenia to na Pukka to na siebie samego. Wreszcie wydusił
słowa :
- Gdzie ja jestem? To ja już nie żyję!? Lekarz powtarzał, że
wszystko w porządku. Miałem być operowany! Nie zdążyłem się wyspowiadać. Zdrowaś
Ma... Tak więc, jestem w Niebie?
- Nooo... chyba tak - odparł Pukk.
- To ty jesteś pewnie święty Piotr, tak? Inaczej sobie ciebie
wyobrażałem. Myślałem, że jesteś wyższy i bardziej siwy. Zresztą sam nie wiem,
dawno nie byłem w kościele, bo ... a bo byłem przecież chory. Wiesz, to jak już tu
jestem, chcę na początek czerwone Lamborgini Diablo i dwie, nie, trzy panienki. Tak,
dwie blondynki i jedną brunetkę. Dobra? Da się chyba załatwić, przecież to Niebo!
Pukk popatrzył się przez chwilę na przybysza. Oparł głowę na
dłoniach, zakrył oczy.
- Boże, co ja zrobiłem - i zapłakał.