Trudno dzis juz dociec, kiedy w umyslach
ludzi pierwszy raz zakielkowala mysl o mozliwosci istnienia we Wszechswiecie innych,
poza nami, istot rozumnych tworzacych cywilizacje. W kazdym razie juz w drugiej
polowie XVI wieku Giordano Bruno - wielki mysliciel renesansu i zwolennik koncepcji
Kopernika - wypowiadal mysl, ze gwiazdy to odlegle obiekty podobne do Slonca,
mozliwe wiec, ze wokol niektorych z nich krazyc moga planety podobne do Ziemi a
na nich mozliwe jest istnienie istot obdarzonych rozumem. Przyplacil zyciem
przedwczesne gloszenie takich "herezji" jednak mysl ta nie splonela wraz z
nim na stosie inkwizycji. W miare rozwoju astronomii, fizyki a takze nauk biologicznych
- w tym teorii ewolucji organizmow zywych - coraz bardziej sensownym stawal sie
poglad dopuszczajacy mozliwosc istnienia zycia oraz rozumu poza nasza Ziemia.
| rys. Aleksander Jasinski |
Astronomia ukazala nam Slonce jako
typowa, jedna z miliardow gwiazd w naszej Galaktyce, te ostatnia zas jako jedna z
miliardow galaktyk dostepnych naszym obserwacjom. Odkrycia ostatniego dziesieciolecia
zapoczatkowane przez prof. A. Wolszczana pokazuja, ze istnienie planet wokol gwiazd
tez jest raczej czyms typowym niz czyms wyjatkowym. Do chwili obecnej (koniec 1998
r.) znanych jest juz okolo dwadziescia gwiazd posiadajacych planety typu Jowisza
(mniejszych planet poki co bezposrednio wykrywac nie potrafimy) a dalszych
kilkadziesiat kandydatek czeka w kolejce na potwierdzenie obserwacyjne. Mozna juz
mowic o pewnej wstepnej statystyce pokazujacej typowosc procesow planetotworczych.
Od dawna juz astronomowie i fizycy wypowiadali poglad o mozliwosci istnienia planet
wokol innych gwiazd. Swe przekonanie opierali na innym, bardziej podstawowym zalozeniu
metodologicznym mowiacym o uniwersalnym charakterze fundamentalnych praw natury. Co
innego jednak wyglaszac poglady i przekonania a co innego miec na ich poparcie
bezposrednie dowody empiryczne. W tym sensie odkrycie innych ukladow planetarnych
stalo sie istotnym krokiem potwierdzajacym idee G. Bruna.
Osiagniecia nauk biologicznych ukazuja
nam coraz dokladniej procesy fizykochemiczne lezace u podstaw fenomenu zwanego zyciem.
Nie znamy jeszcze we wszystkich szczegolach samych prapoczatkow ewolucji organicznej
na Ziemi. Istnieje tu kilka propozycji przedstawiajacych przejscie od prostych
zwiazkow organicznych do coraz bardziej zlozonych az do poziomu zwiazkow typu DNA,
wirusow, i wreszcie komorek. Znamy dotychczas jeden typ ewolucji zwiazkow organicznych
opartych na weglu. Czy sa mozliwe inne - np. w oparciu o krzem - nie wiadomo. Chemicy i
biochemicy sa tu sceptyczni. Nie znam sie na tym, ale z ich opinii wiem, ze z jakichs
powodow krzem pomimo podobnych mozliwosci tworzenia wiazan molekularnych nie nadaje
sie tak dobrze jak wegiel do tworzenia calego bogactwa zwiazkow organicznych.
Trzymajmy sie wiec w dalszych rozwazaniach zycia opartego na weglu. Otoz w tym
zakresie astronomia dostarczyla rowniez paru ciekawych odkryc.
Obiektem zainteresowania astronomow sa
nie tylko gwiazdy ale rowniez rozproszona materia miedzygwiazdowa. To wlasnie
"chmury" tej materii sa tworzywem dla formujacych sie nowych gwiazd a wokol
nich takze planet. Bylo spora niespodzianka wykrycie w skladzie materii
miedzygwiazdowej dosc zlozonych molekul. To, ze znalazly sie tam proste molekuly
H2,CO,H2O to jeszcze nic rewelacyjnego. Rewelacja
bylo odkrycie zwiazkow chemicznych zaliczanych do tzw. chemii organicznej - w tym tak
milego wielu ludziom specyfiku o symbolu C2H5OH
(chyba nawet humanisci pamietaja czego to jest wzor). Znalazly sie tez dosc duze
molekuly (lancuchy) weglowodorow oraz zwiazki wielopierscieniowe (oparte na
pierscieniach benzenu). I wszystko to powstaje jako produkt naturalnych procesow
chemicznych zachodzacych w osrodku miedzygwiazdowym. Trudno bowiem zakladac, ze to
jakies "zielone ludziki" destyluja ten bimberek na skale kosmiczna.
Wprawdzie od weglowodorow czy innych zwiazkow organicznych do DNA jeszcze kawal drogi
ale latwiej przeciez startowac do budowy domu gdy ma sie juz gotowe cegielki. Byc
moze wiec zycie oparte na zwiazkach organicznych wegla ma pewne szanse zaistniec na
planetach wokol innych gwiazd. Jego elementarne cegielki a takze molekuly wody
istnieja juz bowiem w tworzywie gwiazd i planet. Nie jest to jeszcze rozstrzygajacy
dowod ale juz dosc mocna poszlaka. I tu jest obecnie granica, do ktorej dotarla
nauka idac za mysla G. Bruna sprzed czterystu lat. Dalej wciaz jeszcze mozemy
wypowiadac jedynie poglady, przekonania i akty wiary dotyczace istnienia pozaziemskich
cywilizacji.
Czesto przytaczany bywa tzw. argument
statystyczny - jesli faktem obserwacyjnym jest istnienie miliardow galaktyk a w kazdej
z nich miliardow gwiazd z mozliwymi planetami to na zasadzie prawa wielkich liczb
absurdalna musi byc mysl, ze jestesmy jedyna cywilizacja w tym ogromnym zbiorowisku
mozliwosci. Owszem, ja tez podzielam ten poglad i uznaje moc tej argumentacji. Jednak
najsilniejsze przekonanie i najglebsza wiara nie zastapi bezposredniego dowodu
empirycznego. Tak juz jest w naukach przyrodniczych, to nalezy do ich paradygmatu.
Dlatego tez wykrycie istnienia "innych" - zapewne najwieksze odkrycie w
dotychczasowych dziejach ludzkosci - jest wciaz przed nami.
Proby poszukiwania sladow ich istnienia
trwaja od kilku dziesiecioleci. Do najbardziej znanych nalezy program SETI (Search for
ExtraTerrestial Inteligence) kierowany przez Franka Drake'a w USA a polegajacy na
nasluchu radiowym sygnalow z kosmosu i na probach wyluskania z nich czegos co by
wskazywalo na ich sztuczne pochodzenie. Nie bede tu opisywal szczegolow tego
eksperymentu, mozna o nich przeczytac w wydanej i u nas w Polsce ksiazce: F. Drake
& D. Sobel - "Czy jest tam kto?" - wyd. Proszynski & S-ka 1995. W
kazdym razie jak dotychczas wynik tego nasluchu jest negatywny. Zniecheca to czesc
dysponentow pieniedzy na te badania, ale eksperyment wciaz jest kontynuowany a jego
autorzy nie traca nadziei.
Mozliwosc istnienia innych istot
rozumnych we Wszechswiecie dziala bardzo silnie na wyobraznie wielu ludzi. Zanim
jeszcze mogla zajac sie tym problemem powaznie nauka to juz duzo wczesniej
zaczal on byc eksploatowany przez literature fantastyczno-naukowa a takze przez
roznego rodzaju dzialalnosc paranaukowa. Jedno i drugie zjawisko swiadczy o
istniejacym ogromnym "zapotrzebowaniu spolecznym" na istnienie "innych".
Swiadczy tez o ogromnej niecierpliwosci sporej grupy ludzi, ktorzy z braku
jednoznacznych sukcesow nauki na tym polu gotowi sa przyjmowac chocby substytut
takiego sukcesu.
Celowo rozroznilem tu dwa zastepcze
sposoby podejscia do tego tematu - podejscie paranaukowe i podejscie przez tworczosc
s-f - gdyz odbiorcy tych dwoch podejsc to dwa zbiory roznych nieco ludzi (choc byc
moze te dwa zbiory maja jakas niewielka czesc wspolna). Odbiorcy tworczosci
s-f dotyczacej innych cywilizacji na ogol nie zapominaja o tym, ze maja do czynienia
tylko z tworczoscia i nie miesza im sie w glowie tworczosc literacka czy filmowa z
rzeczywistoscia. Nawet wsrod naukowcow wielu jest milosnikow tego gatunku
tworczosci i nie przeszkadza im to wcale w prowadzeniu swojej pracy - czasem nawet
dziala inspirujaco. Wyrobiony odbiorca potrafi odroznic co jest w dziele typu s-f
naukowo dopuszczalne, co byc moze stanie sie mozliwe w przyszlosci a co jest czysta
fikcja literacka - chociaz odkrycia nauk przyrodniczych potrafia byc czasem
zaskakujace nawet dla tworczosci s-f. Granica pomiedzy naukami przyrodniczymi a
pomyslami fantastyki nie jest az tak calkiem ostra. Na styku tych dwoch obszarow
dzialalnosci nastepuje pewne przenikanie idei - nauka realizuje niektore pomysly s-f
zas tworczosc s-f konsumuje odkrycia nauki. Te dwa swiaty nie sa sobie wrogie.
Inaczej wyglada sprawa jesli chodzi o
podejscie paranaukowe. Tworcy oraz odbiorcy tego podejscia to ludzie nie tylko
przekonani o istnieniu innych cywilizacji ale dodatkowo przekonani o stalym istnieniu
kontaktow pomiedzy nimi a nami. Tu mieszcza sie wszelkiego rodzaju UFO-lodzy widzacy
statki kosmiczne, przekonani o spotkaniach drugiego i trzeciego stopnia, entuzjasci
Denikena itp. Stosuja dosc specyficzna argumentacje, dokonuja selekcji argumentow
na rzecz swoich tez a przede wszystkim gleboko wierza w swoje z gory przyjete tezy i
maja za zle sceptycyzm naukowcow. Popularnosc paranauk jest juz swego rodzaju
fenomenem socjologicznym. Jest u wielu ludzi jakas wewnetrzna potrzeba wiary w istnienie
kontaktow z innymi istotami. To zapewne ciekawe zjawisko dla socjologow, psychologow a
moze i psychiatrow. W kazdym razie pomiedzy naukami przyrodniczymi a paranaukami
istnieje przepasc i wzajemna wrogosc. Te dwa swiaty nigdy sie nie porozumieja.
Na zamieszczonym tu rysunku przedstawilem
schematycznie trzy obszary reprezentujace trzy sposoby podejscia do cywilizacji
pozaziemskich (choc byc moze nie tylko do tego tematu) oraz wzajemne granice pomiedzy
nimi. Kazdy z tych obszarow graniczy z dwoma pozostalymi i jakos z nimi oddzialywuje.
Granica pomiedzy nauka a s-f jest granica wzglednego pokoju a czasem nawet wzajemnej
inspiracji. Granica nauki i paranauki jest granica wrogosci jak niegdys granica
pomiedzy NATO i Ukladem Warszawskim. Jest tez styk pomiedzy s-f i paranaukami. Byc
moze tworczosc s-f wywarla tak niekorzystny wplyw na niektore umysly i wepchnela
je w objecia paranauki. Moze talent i sugestywnosc autorow fantastyki z jednej strony
a brak wiedzy o metodologii naukowej z drugiej strony spowodowaly, ze entuzjasci
podejscia paranaukowego wszedzie wokol chca widziec slady kosmitow. A ONI zapewne
gdzies tam sa ale raczej nie ujawnia swojej obecnosci tylko po to by zaspokoic
czyjes chciejstwo. Jesli ICH kiedys odnajdziemy to bedzie to efekt zmudnej pracy tych
paskudnych sceptykow naukowcow, wielki szok dla nas wszystkich i posmiertny tryumf
mysli Giordano Bruno.
|