"Dopiero po stworzeniu swiata powstalo
mnostwo niestworzonych rzeczy."
Stanislaw Jerzy Lec
Zakonczyl Stworca Swoje dzielo. Rozejrzal sie po nowo
narodzonym swiecie. Nawet zadowolony byl z Siebie. Postawil czlowieka na ziemskim
gospodarstwie - niech tam sobie korzysta i sie cieszy.
Mialo byc ladnie, mialo byc skladnie. I co sie
narobilo? Ze swiata jeden wielki metlik sie zrobil. Gdy tylko Stworca schowal sie
za chmurke, czlowiek oglosil sie panem nieba i ziemi i wzial sie pospiesznie,
ochotnie do ulepszania boskiego dziela - a co tam?!
Kontynuuje czlowiek akt tworzenia, buduje swiat. Nie
ustaje. Lasy wykarczowal, rzeki zatrul, dzika zwierzyne wytrzebil, wywiercil dziure
ozonowa. Jeszcze niezadowolony z udoskonalen - idzie dalej. Wymyslil krzeselko
elektryczne, embriona w probowce, sportowca na konskim hormonalnym dopingu, nieboszczyka
w zamrazalce, noworodka z genami wedlug zamowien, zmiane plci skalpelem chirurga.
Wszystko malo. Sztuczne nawozy, sztuczna szczeka, sztuczne serce. Nawet
"sztuczna" energia i wesolosc na recepte. Niedlugo podobno bedzie sobie
mozna i proteze mozgu zafundowac.
Tyle niestworzonych rzeczy na tym swiecie. Bo czlowiek,
jako zywo, jest niebywale tworczy, przedsiebiorczy. A do tego jest dumny, butny. Co tam
Stworca? On lepiej potrafi. Jak jest ladnie i skladnie, to jest nudno. Naturze potrzeba
czlowieczego retuszu. Nature poprawiac, nature ulepszac. Tu zmienic, tam wyrzucic.
Zadnych ograniczen, hamulcow. Ingerowac, coraz dalej ingerowac.
Kiedys chwalilo sie czlowieka, mowiac ladnie -
czlowiek rzuca naturze wyzwanie. Ale bylo to wtedy, gdy walczyl z zywiolami, uciekal
chorobom, wymigiwal sie smierci, bronil przed glodem i chlodem. Byla to piekna i
prawdziwie tworcza opozycja czlowieka wobec bezwzglednych praw natury. Teraz to juz
nie opozycja, lecz jakas zazarta, zaslepiona walka. Nie obrona czlowieka przed natura,
lecz raczej zaciekly na nia atak.
I co mamy? - zwyrodnienia natury, zaburzenie natury,
zanikanie natury, precedensy w naturze, niszczenie natury... Wszystko wbrew. Ingerencja
posunieta do absurdu, bezczelnosc w miejsce respektu, ujarzmianie natury, nagiecie jej
do coraz bardziej udziwnionych potrzeb. A potem - tyle niestworzonych rzeczy na tym
swiecie. Glowa mala i nieprawdopodobienstwo.
Kto wygra w tym pojedynku czlowieka z natura? W tej walce
na smierc i zycie. Czyzby czlowiek - zwyciezca mial okazac sie jedynie zadufanym
w sobie, bezmyslnym samobojca? Szkoda by bylo... mimo wszystko.
| rys. Aleksander Jasinski |
|