Wiersze
Artur Marach (redakcja@valetz.pl)
Prezentowane wiersze pochodzą z tomiku "Swobodny Żongler Słowotworu", dla którego autor poszukuje wydawcy. Z innymi wierzami Artura Maracha można zapoznać się na jego stronie osobistej: http://friko6.onet.pl/sz/artmar/artur2.htm.
|
Krótki Wiersz O Niczym Zapadła noc,
w krąg panowały ciemności
i nic nie było widać.
Życie
Po aminokwasach
Przez łańcuch DNA
Poprzez spiralę czasu
Istota w przestrzeń gna
Tak gna od punktu - Nic
Tak gna od czasu zero
Przez wirus i bakterie
Rośliny i zwierzęta
Zatrzyma się w człowieku
I nic już nie pamięta
I nie wie też już nic
Skąd wzięła się i po co?
A jedno to co wie,
To to, że wie,
że Jest!
17.10.1997 r.
( u Przemka, THC, Alk., Mike Oldfield )
Wysypisko śmiechu
W pogańskim tańcu życia,
Wśród groteskowych min
Straciłem cud dzieciństwa
Zgubiłem śmiech bez win.
Już nie znam tej radości
Beztroski minął czas
W śmietniku ma niewinność
Dzieciństwo poszło w las.
Cywilizacja śmierci
Zabiła moje sny
Na wysypisku śmieci
Jest umysł mój i łzy.
Na wysypisku śmiechu
Mój umysł pełen grzechu.
|
Leśna polana Wśród traw usiadłaś
Na kwietnym dywanie
Między drzew pniami
Na leśnej polanie.
Ja ścieżką z gęstwiny
Co gdzieś w mroku ginie
Wyszedłem wprost na Ciebie
Marząc o dziewczynie.
Ciszę tak misternie
W pajęczynach tkaną
Zniszczył trzask gałązki
Tam gdzie krok mój stanął.
Wzrok mój z Twoim
W lot się spotkał
W środku lasu
Początek wieczności to
I koniec czasu.
Sama z motylami
Jak ta Ewa w raju
Piersi uda Twe rozgrzane
Pierwszym słońcem w maju.
Za oczu przykładem
Usta pierwej poszły
Ciała nasze w jednym
Bram rozkoszy doszły.
I tak to trwaliśmy
Jak ogień i woda
Jako mądry człowiek
I głupia przyroda.
Jak duch i materia
Jak żona i mąż
Jak ten który Jest
I przedwieczny wąż.
Bezkształtny Zenio
Zenio był bardzo spokojny,
aż do chwili wybuchu wojny.
A na wojnie, jak to na wojnie.
Czasem tu,
czasem tam
pierdolnie.
Zenio jest teraz bezkształtny,
stracił swój kształt na wojnie.
|
|
|
Swobodny Żongler Słowotworu - Do krytyków, recenzentów, cenzorów
i innych
speców od słowa pisanego -
wy ktuży hcecie
zamknąć wolnego duha
myśl nieójażmioną
w ramkah waszei
horei percepcyi
wy kturyh bólwersuje
myśl swobodna
tylko dlatego
że wymyka się
waszym regółkom
i nie respektuje
zasad narzuconyh jej
i obcych
wy
dzieci inkwizycji
palący na stosach krytyki
najbardziej wartościowe indywidualności
zabujcy kultury
mordercy poezji
zaciskający pentle
na naszej szyi
Bluźniercy!
Nie uczcie wiatru, gdzie ma wiać.
Nie mówcie ogniowi, jak palić ma.
Wulkan wybucha kiedy chce.
Słońce świeci bez waszej woli.
Chmura nieuchwytna jest i basta!
Poezja to nie matematyka
Waszym mózgom się wymyka.
Nie złapiecie jej za skrzydła w locie
Oceniajcie lepiej dziury w płocie
Nie obchodzi mnie wasza krytyka
Ani wasza cenzura.
Dla mnie to jest właśnie poezja
Chociaż dla was pewnie bzdura.
I nie straszne mnie wasze milczenie.
Będę pisał jak chcę
I będę drukował
Choćby każdy z was
Się od tego rozchorował
Będę z boku stał
Sam jeden przeciw wszystkim
Będę mówił, myślał, śpiewał
Bo mam nieśmiertelną duszę
Jestem sam, oddzielna wolna ma istota,
Ty jesteś mądry, myślisz może,
Żem idiota
Mam to gdzieś!
Ja wiem, że pewnie cię nie wzruszę
Kiedy powiem, że ty musisz wszystko,
A ja mogę, ja nie muszę.
Mogę napisać - gura
Zamiast - góra,
Mogę napisać - hurma
A nie - chmura,
Lecz mogę też - gżegżółka.
A Ty musisz!
Bo jesteś: ortografem, recenzentem,
cenzorem, literatem - słowa katem!
Jam wolny duch.
Swobodny żongler słowotworu.
Ja piszę tu.
Ja piszę tam.
Nie według reguł.
Lecz z wyboru.
|
|