nr. 2 - wrzesien 98 (ASCII) | ( wersja CP-1250 ) | ( wersja ISO 8859-2 ) | |||
|
|
||||
CENA POSTEPU czyli - kogo spisac na straty. Przyspieszyla nam historia, (z kabaretu Olgi Lipinskiej) Oj, przyspieszyla, przyspieszyla. I nie tylko polska nacja truchta z zadyszka usilujac dotrzymac jej kroku. Tempo zmian cywilizacyjnych w XX wieku a szczegolnie w drugiej jego polowie zaczyna stwarzac powazne problemy adaptacyjne nie tylko poszczegolnym ludziom lecz takze calym grupom spolecznym, wrecz calym narodom i krajom. Pojecia takie jak rozwoj i postep (naukowy, techniczny, gospodarczy itp.) zwykle odbierane pozytywnie, dzis coraz czesciej wzbudzaja - mowiac oglednie - mieszane uczucia a niekiedy wrecz obawy. Ciagle zmiany sa nieodlaczna cecha naszych dziejow. Rozwijaly sie i upadaly imperia, cale kultury a na ich gruzach barbarzyncy budowali stopniowo nowe cywilizacje i tworzyli nowa kulture. Upadki kultur i imperiow byly zwykle gwaltowne i dramatyczne. Zwyciezcy zaprowadzali wlasny porzadek, pokonani jakos adaptowali sie do nowej sytuacji a tych co nie byli w stanie spisywalo sie na straty. Po pewnym okresie chaosu i regresu sytuacja jakos sie stabilizowala i zaczynal sie nowy rozwoj. Wydarzenia takie mialy ponadto charakter raczej lokalny. Nawet upadek Cesarstwa Rzymskiego nie mial wiekszego znaczenia dla owczesnych Indii, Chin czy Japonii. One zyly swoimi problemami i swoim rytmem. Ze szkolnego nauczania historii wynosimy nieco zdeformowany obraz dziejow. Najwiekszy nacisk kladzie sie na dzieje wojen, wladcow i wodzow. Owszem, wojny byly istotnym motorem zmian. Ale oprocz wladcow, wodzow i dzielnego rycerstwa istnial, stanowiacy zdecydowana wiekszosc populacji, tzw. "lud", ktory zyl swoimi sprawami i ktorego owe wojny w znacznym stopniu nie dotyczyly (poza terenami bezposredniego przemarszu wojsk, dopiero wojny XX wieku nabraly bardziej totalnego charakteru). Takze zmiany polityczne i cywilizacyjne bedace skutkiem wojen zachodzily w sposob pozwalajacy ogromnej wiekszosci ludzi przystosowac sie do nich. Ow szeroko rozumiany "lud" mimo wszystko mial poczucie duzej stabilnosci kulturowej i cywilizacyjnej. Podtrzymywal przez pokolenia swoje wierzenia i zwyczaje, wykonywal swoje czynnosci zawodowe. Umiejetnosci i zawod wyuczone w dziecinstwie i mlodosci wystarczaly zwykle na cale zycie. Drobne udoskonalenia narzedzi lub metod wytwarzania mozna bylo dosc latwo przyswoic sobie w ciagu kilku lat, spokojnie, bez pospiechu. Moglo wiec w umyslach ludzi uformowac sie przekonanie, ze "jako ojce nasze robili takoz i my oraz wnuki nasze czynic beda". Bo i coz, w ich mniemaniu, moglo sie zmienic? Krol na tronie, dziedzic we dworze - to naturalne rzeczy. A orac i siac i tak bedzie sie po dawnemu. Rzemioslo i sztuka wojenna rowniez zmienialy sie powoli z pokolenia na pokolenie. Pierwszym wyraznym sygnalem przyspieszenia cywilizacyjnego byl w Europie (takze w Ameryce) wiek XIX ze swoja tzw. "rewolucja przemyslowa". Byl to proces, ktorego skutki staly sie widoczne juz dla jednego pokolenia ludzi i ktory "spisal na straty" spora czesc owczesnego ziemianstwa a doprowadzil do powstania nowych grup spolecznych - najemnych robotnikow fabryk, wlascicieli tychze fabryk, klasy urzedniczej a takze do rozrostu miast. To pierwsze zauwazalne przyspieszenie zachwialo u sporej grupy ludzi dotychczasowym poczuciem stabilnosci i niezmiennosci swiata. Rozpoczety wowczas proces zmian nabral nastepnie cech kuli sniegowej sunacej po zboczu gory i zagarniajacej coraz wieksza czesc spoleczenstwa. Dzis dotyczy on nas wszystkich. Nie ma juz racji bytu stwierdzenie, ze "tak jak ojce nasze robili tak i my...." - o wnukach juz nie mowiac. Przybywa lawinowo nowej wiedzy, dezaktualizuja sie w ciagu paru lat nabyte umiejetnosci zawodowe - ba, cale zawody staja sie z dnia na dzien zbyteczne. Jeszcze kilkanascie lat temu czesty bywal w fabryce przyklad przyslowiowego pana Kazia - fachowca zlota raczka - ktory potrafil wyszlifowac jakis istotny detal z mikronowa niemal dokladnoscia. Pan Kazio byl bardzo cenny, niezastapiony, dyrektor pierwszy mu sie klanial bo na umiejetnosciach pana Kazia cala fabryka stala. I dobrze sie zylo panu Kaziowi dopoki ktos nie wymyslil (a ktos inny zakupil) maszyne komputerowo sterowana, ktora takie detale wykonuje szybciej, sprawniej i dokladniej. Zas do obslugi tej maszyny potrzebny byl juz calkiem innego typu fachowiec. Teraz on bedzie cenny i wazny. Ale nie na dlugo. Za kilka lat zmieni sie generacja maszyn i komputerow, byc moze wprowadzi sie roboty i nasz nowy cenny fachowiec albo zdazy sie przystosowac (nauczyc nowych rzeczy) albo bedzie spisany na straty. Z reszta, jesli nawet zdola przystosowac sie tym razem, to takich procesow przystosowawczych ma szanse doswiadczyc jeszcze kilku w ciagu 30 do 40 lat pracy. Zmienia to calkowicie filozofie zyciowa ludzi. Nie ma juz w niej niczego stalego, zadnych stabilnych punktow odniesienia, stalego systemu wartosci, zadnej wartosciowej tradycji. Stala jest tylko pogon za wciaz zmieniajacym sie i uciekajacym jak pociag swiatem oraz obawa by nie pozostac na peronie ze starym biletem w reku. Na straty da sie spisac jednego, drugiego czy setnego pana Kazia. Co natomiast robic z dziesiatkami czy setkami tysiecy nieprzystosowanych rolnikow, gornikow, urzednikow czy innych ludzi ze zmieniajacych sie gwaltownie zawodow. Oni w swej masie nie dadza sie tak po prostu wyrzucic za nawias. Obserwowane dzis u nas (a kilka lub kilkanascie lat temu w Europie Zachodniej i Ameryce) protesty to jakby krzyk rozpaczy - "nie zmieniajcie tak szybko swiata bo nie nadazamy". Jest to calkiem nowe zjawisko spoleczne, ktorego skala i tempo nie maja precedensow w dawniejszej historii. Problemy i trudnosci jakie stwarza rozpedzony rozwoj naukowo techniczny widac niemal wszedzie, w kazdej dziedzinie zycia. Przykladowo przyjrzyjmy sie problemom edukacji. Juz dzis slychac powszechne narzekanie na przeladowane programy szkolne czy uniwersyteckie. A przeciez wiedzy o swiecie przybywa w tempie wykladniczym. Co z tego wybrac? Co jest wazne i na ile lat tej wiedzy wystarczy? Jak ksztalcic dzis np. informatyka, jesli co kilka lat wchodzi nowa generacja procesorow i technologii. Jego piecioletni pobyt na studiach to w tej branzy juz niemal epoka. Czego wiec i jak uczyc? Jak uczyc zawodu w ciagle zmieniajacym sie otoczeniu? Niby mowi sie o potrzebie ksztalcenia permanentnego, ale czy wszyscy beda do tego zdolni? Jesli nie - to na straty. Moze w XXI wieku zycie wiekszosci ludzi w naszym Euro-Amerykanskim kregu cywilizacyjnym bedzie wygladalo nastepujaco: najpierw wydluzony do ok. 25 lat okres nauki (bo przeciez trzeba coraz wiecej nauczyc sie), potem okolo 10 lat aktywnosci zawodowej (dopoki wystarczy nabytych umiejetnosci) a nastepnie w wieku ok. 35 - 40 lat wiekszosc zaczyna schodzic na zawodowy margines, gdyz do szybkich zmian juz sie nie przystosuje, to sie uda tylko niektorym. Interesujaca wizja - prawda? Martwilismy sie tu powyzej przykladowym informatykiem, ktoremu wiedza zestarzala sie kilka lat po studiach. A przeciez do edukacji wyzszej nie wszyscy docieraja. Tysiace mlodych ludzi bez przyzwoitego wyksztalcenia juz niejako na starcie swojego zyciorysu zostaje spisanych na straty, czesto nawet nie przez brak zdolnosci intelektualnych, tylko dlatego, ze mieli pecha urodzic sie tam gdzie sie urodzili. Oni tez beda stwarzac problemy tym lepiej przystosowanym "szczesliwcom" - juz z reszta stwarzaja. Do kompletu dolaczmy teraz cale wyrzucone poza nurt rozwoju cywilizacyjnego narody i kraje - prawie cala Afryke, duza czesc Azji i Ameryki Lacinskiej. Roznice pomiedzy nimi a tzw. swiatem Zachodu sa niewyobrazalne. Czy ten swiat juz ich spisal na straty i tylko nie chce tego glosno powiedziec? A moze stalo sie tak ku zaskoczeniu Euro-Amerykanskiej czesci swiata, ktory nie bardzo wie co z tym fantem teraz zrobic i doraznie wysyla pomoc humanitarna. Mozna by dlugo dyskutowac o przyczynach zaistnienia krajow tzw. trzeciego czy czwartego swiata. Wiele procesow ekonomicznych i kulturowych na to sie zlozylo. Faktem jest jednak, ze to europejski typ kultury i cywilizacji ekspandujac na inne kontynenty zdominowal inne rodzaje kultur. W pewnym sensie odniosl "sukces" globalny narzucajac swiatu swoj system wartosci a te czesc swiata, ktora go nie przyjela - spisal na straty. W drugiej polowie XX wieku istotnym czynnikiem rozwoju naukowego i technologicznego byl wyscig dwoch rywalizujacych blokow ustrojowych. Napedzal on nie tylko zbrojenia ale i podstawowe badania naukowe oraz podboj kosmosu a wiele rezultatow tych dzialan przeniknelo do zycia codziennego. Z tych dwoch rywalizujacych ostro zawodnikow jeden dostal w koncu zawalu i musial zejsc z boiska. Teraz walczy dramatycznie o to by go zwycieska czesc swiata nie spisala na straty. Niewiele brakowalo aby Polska znalazla sie w tym klubie calkowicie przegranych. Mowi sie, ze rewolucje pozeraja wlasne dzieci. Wyglada na to, ze rewolucja naukowo techniczna przelomu XX i XXI wieku moze zaczac pozerac sama siebie. Wykladnicze tempo rozwoju wiedzy, technologii i rywalizacji staje sie coraz trudniejsze do wytrzymania dla samych jego tworcow. W tej chwili ta lawina postepu wciaz jeszcze sie rozpedza i narasta. Ale kazda lawina dolatuje w koncu z hukiem do podnoza swojej gory i zapada cisza. I wtedy zaczyna sie liczyc straty. |
|||||
|
|
||||
The VALETZ Magazine [ http://www.valetz.pl ] lub [ http://venus.wis.pk.edu.pl/magazine ] kontakt: redakcja@valetz.pl oraz redakcja@valetz.pl |
|||||
(c) Wszelkie prawa zastrzezone. Odpowiedzialnosc za tresci tekstow i prac graficznych spoczywa na barkach ich autorow, a poglady wyrazane przez nich nie zawsze zgadzaja sie z pogladami redakcji. |