nr. 2 - wrzesien 98 (ASCII) | ( wersja CP-1250 ) | ( wersja ISO 8859-2 ) | |||
|
|
||||
Kardynal doskonaly Klaniajac sie nisko przed jego swiatobliwoscia, nieopatrznie wysunalem prawa noge minimalnie do przodu, czym zlamalem zasady zachowania ostroznosci obowiazujace na dworze kardynala. Moje drobne wykroczenie okazalo sie bardzo powaznym bledem, albowiem zapomnialem, iz kardynal przepada za bananami i nie przejmujac sie zbytnio, rozrzuca skorki gdzie popadnie. Na nieszczescie, moja prawa stopa natrafila wlasnie na jedna z owych porzuconych skorek i poslizgnawszy sie na swiezo wypolerowanej posadzce, runalem przed piedestalem jego swiatobliwosci jak dlugi. Mimo dotkliwego bolu w lewym kolanie przerazony zastyglem w bezruchu, bojac sie nawet uniesc glowe. Zdalem sobie bowiem sprawe, iz za takie naruszenie porzadku, moglem ja stracic raz na zawsze. Przenikliwa i mrozaca krew w zylach zawiesista cisza w sali audiencyjnej, ktorej przez moja nieopatrznosc stalem sie przyczyna, przerwal raptownie niepohamowany, gulgoczacy smiech. Osmielilem sie powolutku i ostroznie przeturlac na plecy, przybierajac na wszelki wypadek poze zdechlego owada, aby moc przynajmniej do gory nogami przygladac sie temu, co sie dzieje. To, co ujrzalem, przyprawilo mnie o lekki zawrot glowy. Kardynal zwisal z tronu glowa w dol, dzielnie nie poddajac sie prawom ciazenia, podrzucal glowe nisko pod brzuchem i zanosil sie smiechem. Zwazywszy jednak moje polozenie, najprawdopodobniej najspokojniej w swiecie nadal siedzial na tronie, jedynie moj obraz byl odwrocony. Teraz jednak, gdy zauwazyl, ze bezczelnie mu sie przygladam, natychmiast zamilkl i wyciagajac przykrotka szyje przekrzywil glowe tak, by moc spojrzec mi prosto w oczy, co wymagalo od niego nie lada wygimnastykowania. Przygladalismy sie sobie w tej niezbyt wygodnej - szczegolnie dla wladcy - pozycji, przez wystarczajaco dlugi czas, by kardynal odezwal sie wreszcie do mnie: - Jesli to potrwa jeszcze chwile dluzej, to dostane skurczu i stane sie najbrzydszym kardynalem na swiecie. Czy moglbys wiec byc tak mily i obrocic sie - jesli oczywiscie nie zrobi ci to zbyt wielkiej roznicy. Natychmiast posluchalem jego prosby i znalazlem sie z powrotem na brzuchu. W tej pozycji nie moglem z kolei widziec co sie dzieje, nastawilem wiec uszu, wrazliwy na najmniejszy szmer. Zaraz tez uslyszalem znow glos jego swiatobliwosci: - Jesli przybyles tu mlodziencze aby lezec u mych stop, to powiedz mi prosze ile czasu przewidziales na ten proceder. Byc moze moja obecnosc nie jest wcale taka konieczna i bede mogl po prostu wrocic tutaj za jakis czas. Oczywiscie mam nadzieje, ze nie jestes zbyt konserwatywny i okazesz mi w tym wzgledzie zrozumienie - nie moge przeciez caly dzien sleczec w tym niewygodnym fotelu tylko dlatego, ze masz ochote sobie przede mna polezec, zmiluj sie prosze nad starszym czlowiekiem. Poczulem sie potwornie zmieszany i czulem jak moje policzki nabieraja purpurowej barwy zawstydzenia. Pokonujac jednak swoja wrodzona niesmialosc zebralem sie na odwage i powiedzialem: - Prosze mi wybaczyc, wasza eminencjo, przybylem tu w zupelnie innym celu, teraz jednak nie wiem w jaki sposob mam moja sprawe waszej swiatobliwosci przedstawic. Kardynal nie dal mi jednak skonczyc: - Ja tez nie wiem moj drogi. Dopoki bedziesz prowadzil rozmowy z moja posadzka, wlasciwie nie mam prawa podsluchiwac co tak szepczecie miedzy soba. - Wiec co mam uczynic panie, nie wiem w jaki sposob moge znow stanac przed toba - odrzeklem zalekniony. - Ojejku, jaki ty jestes nudny. Czy po raz pierwszy w zyciu zdarzylo ci sie przewrocic? Mozna zwariowac z ta dzisiejsza mlodzieza, doprawdy zachowuja sie jak niemowlaki. Mam zawolac na pomoc mamke, czy co? - O nie panie, juz wstaje, wybacz mi prosze, czuje sie tak niezrecznie. Zaczalem wiec podnosic sie, nadal troche obolaly, z podlogi, podczas gdy kardynal troche pogodniejszym tonem staral sie mnie uspokoic. - Nie przejmuj sie, tu wszyscy sa niezreczni, ciagle ktos sie wywraca na tych nieszczesnych skorkach od banana. Wlasciwie to glupie, ale pozwalam je zbierac dopiero po trzech dniach, ma to pewnie jakis zwiazek z umieraniem, pozwalam ich duszom opuscic cialo na czas. Poczulem sie zachecony do dalszej rozmowy: - Tak, slyszalem, ze wasza swiatobliwosc traktuje banany jak ludzi. - No nie, to juz chyba przesada - rozzloscil sie znowu - nie jadam ludzi. Zamyslil sie przez chwile i dodal: - W kazdym razie niczego takiego nie moge sobie przypomniec - zmarszczyl mocno brwi, zasepiajac sie nad czyms, wyraznie jeszcze sie zastanawial i po chwili zauwazyl: - Chociaz ostatnio kilka ksiezy nagle zniklo, wiec byc moze... Sprawy przybieraly dla mnie obrot niepomyslny, musialem natychmiast wyrwac kardynala z zasepienia, rzucilem wiec szybko: - Oh nie, nie to mialem na mysli, chcialem tylko powiedziec, ze wasza swiatobliwosc darzy banany takim samym szacunkiem jak ludzi. Nie dalo to jednak oczekiwanych rezultatow. - I tym razem nie moge sie z toba zgodzic, wydaje mi sie, ze ludzi obdarzam troche mniejszym szacunkiem, w koncu to skorki sa dla mnie wazniejsze niz zdrowie moich poddanych. Wpadlem w poploch, wszystko co mowilem bylo odbierane na opak. Zaczalem sie obawiac, ze tylko zdenerwuje jego eminencje, niczego nie wskorajac. Nie wiedzialem juz calkiem od czego znowu zaczac, kiedy okazalo sie, ze na jakakolwiek decyzje jest juz za pozno, moj czas audiencji bowiem dobiegl konca. - No, to sprawe mamy zalatwiona, milo bylo z toba pogawedzic, wpadnij jeszcze kiedys - powiedzial kardynal podnoszac sie z fotela i puszczajac do mnie zawadiacko oko. - A nastepnym razem zaloz specjalne buty - dorzucil - wiesz, takie, ktorych uzywaja taternicy, wtedy na pewno sie nie poslizgniesz. Albo nie, w ten sposob zniszczysz mi posadzki - zmartwil sie prawdziwie. - To wiesz co, lepiej juz nie przychodz - rzekl, ale zaraz zrobilo mu sie smutno, ze nigdy wiecej sie nie zobaczymy i wpadl mu do glowy pewien pomysl: - Wiesz co, niech cie przynosza od razu na noszach, tak, tak bedzie wygodniej. I na wszelki wypadek koniecznie pocwicz szybkie wstawanie, nie mam ochoty czekac godzinami zanim bedziesz gotowy do rozmowy. Naprawde bardzo milo sie gawedzilo... - pomruczal na odchodnym i poczlapal w kierunku bogato rzezbionych drzwi.. A ja nie zdazylem powiedziec ani jednego slowa z tego co zamierzalem... I mialem watpliwosci czy kiedykolwiek mi sie to uda - kardynal bowiem posiadal niesamowita umiejetnosc zbijania z tropu i omijania w ten sposob waznych spraw. Teraz juz wiedzialem dlaczego nazywano go kardynalem doskonalym... |
|||||
|
|
||||
The VALETZ Magazine [ http://www.valetz.pl ] lub [ http://venus.wis.pk.edu.pl/magazine ] kontakt: redakcja@valetz.pl oraz redakcja@valetz.pl |
|||||
(c) Wszelkie prawa zastrzezone. Odpowiedzialnosc za tresci tekstow i prac graficznych spoczywa na barkach ich autorow, a poglady wyrazane przez nich nie zawsze zgadzaja sie z pogladami redakcji. |