nr. 2 - wrzesien 98 (ASCII) | ( wersja CP-1250 ) | ( wersja ISO 8859-2 ) | |||
|
|
||||
BO TU SA KSIAZKI MOJE "Ksiazka to odlozone samobojstwo." A ja powiem - tam gdzie moje ksiazki, tam moj dom. Wodze wzrokiem po polskim ksiegozbiorze nagromadzonym przez pietnascie lat emigracyjnego zycia. Cztery regaly w bibliotece. Duzo to czy malo? Jestem u siebie czy jeszcze nie? Nad Mickiewiczem, Kraszewskim, Gombrowiczem, Stachura, Himilsbachem, Nowakowskim i Hlasko sterczace dumnie dwie omszale flaszki wina bialego slodkiego markowego "Zlota Reneta". Dekoracja taka. Kujawska Rozlewnia Win, rocznik 1982 - wino tak zwane patykiem pisane, czar PGRu lub jabcok. Rodzima kultura, pijacka nostalgia. Czuje sie w tej miniaturowej biblioteczce dobrze i pewnie, to chyba wszystko gra? Te butelki z tanim winem to pewnie ktoregos pieknego dnia eksploduja. Zafasowany szczodrze dwutlenek siarki zdaje sie niezbyt lubi dlugie lezakowanie trunku. Z ksiazkami spokoj. Przywedrowaly tu za mna i tak juz zostana. Tylko czy udalo mi sie sciagnac je tu wszystkie? Polskie ksiazki - mlodosci duchowa strawa, przyjaciel, nauczyciel, rozmowca. Moje ksiazki nigdy nie byly dekoracja. Sztywna oprawa, zlote literki, nie porozcinane kartki strzegace drazniacego zapachu swiezej drukarskiej farby - ladne to, ale nie swojskie. Juz od dziecinstwa mialam fatalne nawyki: ksiazka czytana przy polykanej na chybcika zupie, konczona z latarka pod koldra w ukryciu, ukrywana przed mama nawolujaca do niespelnionych obowiazkow w kepie przyjaznych jalowcow. Az do dzisiaj, z ciezkim sercem przyznaje, moje ksiazki strasza wygladem. Troche pozolkle, wyswiechtane sa takie. Bez konca wertowane, odkrywane wciaz na nowo, przywolujace na pamiec dawne wzruszenia. Pewnie dlatego tak je kocham. Za te lojalnosc i wiernosc. Poszly za mna w daleki, obcy swiat. I wiem, ze sa to ksiazki wylacznie moje. Chocby byly wydane w ogromnym nakladzie, gdy raz trafily do mnie, by mnie zauroczyc, staly sie moja niepodzielna wlasnoscia. Interioryzacja sie dokonala. A pamietam dobrze ten bolesny moment pozegnania z ksiazkami, gdy przyszlo pospiesznie likwidowac tak zwany dorobek kilkunastoletniego doroslego zycia przed opuszczeniem kraju. Jak sie spakowac, co zabrac? Zaledwie dwie walizy targane do samolotu do dwudziestu kilogramow kazda. Z czym zaczynac to nowe zycie? Ktore z ksiazek wrzucic w podreczny bagaz? "Dziecko - pielegnowanie i wychowanie" - Beniamin Spock, "Dobra kuchnia" - praca zbiorowa, "Sto bajek" - Jan Brzechwa i w ostatniej chwili dorzucona "Sztuka kochania" Wislockiej. To na wypadek obrony przed szokiem w tej podobno wyuzdanej seksualnie Francji. A co z reszta? Komu powierzyc ksiegozbior zmudnie i czesto kosztem wyrzeczen gromadzony przez lata?... Te przepychanki przed lada, unikalne pozycje spod lady, uruchamiany lancuszek znajomosci i wplywow, lapoweczki, gdy sie nie dalo inaczej - zacietrzewiona walka o autora, o tytul. Wszystko co z trudem zdobyte lub zakazane tym bardziej przeciez cenne, a tu przychodzi zostawic. Wiec - komu? komu? Bylo to jak prosba o adopcje. Kto jednak potrafi kochac MOJE ksiazki rownie mocno jak ja? Potem samotne poczatki emigracyjnego zycia. Odpychajace bogactwo francuskich ksiegarni - enigmat i obcosc. Nasilajaca sie tesknota za wlasnym ksiegozbiorem porzuconym, moze roztrwonionym. Pierwsze przesylki z ksiazkami z kraju - wzruszenie i radosc z odzyskania zbyt dlugo niewidzianego przyjaciela. Przesylki kontrolowane - to w stanie wojennym, przesylki zniszczone, paczki zagubione. Opiekun ksiazek niezbyt chetny zwroceniu ksiazkowego depozytu. Nawet nie mozna miec zalu, widac adopcja poszla zbyt daleko. I znow zmudne gromadzenie. Powolna rekonstrukcja, o ktorej wiemy, ze jest dla nas wazna. I nic to, ze w miedzyczasie przybywaja ksiazki wciaz nowe, rownie piekne, a niektore rownie wazne. Odczuwamy potrzebe posiadania pozycji znanych, ktore wyryly trwaly slad w naszej psychice. Nawet jesli nie ma duzo tych ksiazek, po ktore siegamy wciaz i od nowa, ich obecnosc w naszym zyciu jest bardzo znaczaca. To one ksztaltowaly nasz swiatopoglad, uczyly nas zycia, rosly razem z nami, krystalizowaly system wartosci i postaw. Spelnily swoja aktywna role kiedys w odleglej przeszlosci, teraz sa jak potwierdzenie i gwarant. Czujemy sie bezpieczniej, pewniej, gdy mamy je na dlugosc wyciagnietej reki. Tak jak rozmowa z wiernym przyjacielem uspokaja, nie powszedniejac, nie nuzac... |
|||||
|
|
||||
The VALETZ Magazine [ http://www.valetz.pl ] lub [ http://venus.wis.pk.edu.pl/magazine ] kontakt: redakcja@valetz.pl oraz redakcja@valetz.pl |
|||||
(c) Wszelkie prawa zastrzezone. Odpowiedzialnosc za tresci tekstow i prac graficznych spoczywa na barkach ich autorow, a poglady wyrazane przez nich nie zawsze zgadzaja sie z pogladami redakcji. |