![]() |
nr. III - październik 1998
[ CP-1250 ] |
( wersja ASCII ) | ( wersja ISO 8859-2 ) | |||||
|
|
|||||||
Okiem fantasty Konrad Wągrowski (kwagrowski@eragsm.com.pl)
Odpowiedni więc dobór składników (przy przewadze tych tworzących
nastrój) powoduje więc, że powstaje dzieło pozwalające na oderwanie się od
rzeczywistości. Takie utwory powodują, że nie można pójść spać, aż nie skończy
się czytać, niezależnie od tego, czy następnego dnia ma się egzamin, czy też trzeba
wcześnie rano wstać. Nieprzypadkowo wspominam tu o egzaminach, kolokwiach, czy też
innych klasówkach. Tak się bowiem składa, że takie nieprzespane noce spowodowane
dopiero co zakupioną książką (niezależnie czy był to Tolkien, Bułhakow, czy nawet
McLean), kojarzą mi się właśnie z czasami szkoły podstawowej, średniej, czy
studiów. Teraz, po zakończeniu nauki, po rozpoczęciu pracy, wyprowadzeniu się na
swoje, jest jakoś inaczej. Już aż takie zafascynowanie książką nie zdarza mi się
praktycznie nigdy. Czytam wiele różnych rzeczy, bardzo często podobają mi się, ale
cały czas czuję, że czegoś tu brakuje, że coś powinno być inaczej. I nie jest to
tylko moje zdanie. Dlaczego tak się właściwie dzieje? Czy to ja się zmieniłem, czy
też może 10 lat temu powstawały wspanialsze dzieła? Czyżby następował regres
literatury science fiction? Wydaje mi się, że jest kilka powodów. Po pierwsze - niestety chyba
coś złego dzieje się z fantastyką. Być może wyczerpują się już pomysły i autorzy
powielają stare schematy. Oczywiście nie jest tak, że nie powstaje już nic dobrego,
ale na pewno coraz trudniej jest znaleźć coś nowatorskiego, odkrywczego. Częściej
czytając mam niejasne odczucie: "Ja skądś to znam". Czasem przyjemnie jest
przeczytać kolejną sprawnie napisaną opowieść o dzielnej Drużynie zmierzającej do
Celu we Wrogiej Krainie, aby zdobyć Magiczny Artefakt, czy też historię o tym, że tak
naprawdę rządzą na Ziemi Oni, a my jesteśmy tylko marionetkami w Ich rękach. Ale ile
razy można? A może to ja się zestarzałem i nie tak łatwo mnie zachwycić, jak to
było kiedyś? Dawniej wystarczyła najprostsza opowiastka, z akcją toczącą się w
kosmosie, abym czytał to z wypiekami na twarzy. Teraz często boję się wracać do
takich starych pozycji, aby nie zatrzeć wspomnień, nie rozczarować się, nie
zastanawiać się, jak to mogło mi się podobać. Mam więc kolejne wyjaśnienie
nurtującego mnie pytania - w dawnych czasach wydawano fantastykę rzadko, więc każda
taka pozycja stawała się rarytasem. Teraz przy zalewie przeróżnych pozycji, człowiek
staje się dużo bardziej wybredny. Szuka czegoś, co będzie się wyróżniało,
pozostawi jakieś niezatarte wrażenie. Ale kłam temu twierdzeniu zadaje każde
sięgnięcie do starszych numerów "Fantastyki". Nawet pomimo zalewu (rozejrzyjcie
się w którejkolwiek księgarni) pozycji ze znaczkiem "SF" na okładce, wracając do
"Piaseczników" G.R.R. Martina, "...za jeden miniony dzień" tegoż autora,
opowiadania "Thor spotyka Kapitana Amerykę" Davida Brina, czy też starszych pozycji
Philippa K. Dicka, wiem, że czytam coś znakomitego i że nie potrafię znaleźć równie
dobrych odpowiedników w numerach z ostatnich kilku lat. Wreszcie jest trzeci powód, wcale nie najmniej ważny. Czasy się
zmieniły. I nie chodzi tu tylko o to, że jestem starszy. Po prostu w czasach szkolnych,
dużo łatwiej było oderwać się od prawdziwego życia. Jakie się wtedy miało
problemy? Z ówczesnego punktu widzenia pewnie niemałe - dziewczyny, klasówki, etc. Ale
tak naprawdę nie było to nic od czego nie można się było oderwać. W momencie, gdy
kończy się studia, zaczyna pracę, zaczyna się samemu mieszkać, już trudno jest
przestać myśleć, co trzeba na jutro do pracy przygotować, co ugotować sobie na obiad,
jakie zakupy trzeba zrobić. I nawet gdy późnym wieczorem próbujesz położyć się do
łóżka ze świeżo zakupioną książką, gdzieś tam krążą pod czaszką wszystkie
problemy, pytania. I tak naprawdę nigdy nie znajdziesz się całkowicie w tym stworzonym
przez jakiegoś autora świecie, bo część twojego i tak zabierasz ze sobą. I wszelkie
kwestie powracają do ciebie przy najmniejszym skojarzeniu, jakie tylko może się
pojawić w czytanej książce. A wtedy gwałtownie i boleśnie powracasz do
rzeczywistości. Teraz właściwie przyszedł czas na jakieś konkluzje, ale niestety,
nie będzie żadnych. Po prostu tekst ten miał być próbą znalezienia przyczyny zmian i
wyrazem mojej nostalgii za tymi dawnymi już czasami uniesień i zachwytów nad
literaturą (niekoniecznie najwyższych lotów) i filmem sf, a które, jak wszystko na to
wskazuje, już dla mnie niestety przeminęły. Mam jednak iskierkę nadziei, że się
mylę. |
||||||||
|
|
|||||||
The VALETZ Magazine [ http://magazine.valetz.art.pl ] lub [ http://venus.wis.pk.edu.pl/magazine ] kontakt: magazine@valetz.art.pl oraz redakcja@valetz.art.pl
(c) Wszelkie prawa zastrzeżone.
Odpowiedzialność za treści tekstów i prac graficznych spoczywa
Redakcja The VALETZ Magazine nie zwraca nadesłanych materiałów,
Materiały prezentowane na łamach The VALETZ Magazine są własnością
|