![]() |
||
<< Poprzednia strona | Indeks | Następna strona >> |
Arti ( arti@valetz.art.pl
)Kot
Tam, gdzie gładką linię horyzontu deformują szpetne, betonowe prostopadłościany bloków, gdzie zieleń traw zastępują regularne kostki bruku, gdzie kikuty słupów i trzepaków udają osobliwe kształty drzew i krzaków, gdzie ostre promienie słońca ulegają mrocznym cieniom budynków, tam właśnie znajdują się ludzkie siedziby. W tym nienaturalnym, zgoła wrogim środowisku, w tym ulu ludzkich istnień, na drewnianych parkietach mieszkań, na kamiennych posadzkach korytarzy i betonowych zaułkach labiryntów pomiędzy blokami, rozgrywają się mniejsze i większe dramaty. W rolach głównych występujemy my.
Dosiadająca się dziewczyna nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. Nie taksuje mnie wzrokiem szukając marki ubrania firmy, które noszę, nie szuka w mej twarzy śladów zaspania, nie zaszczyca mnie nawet jednym spojrzeniem. W milczeniu staje obok mnie jawnie naruszając konwenanse spotkań w windzie. Być może jest jedną z tych dziewczyn, które pomnę przestróg rodziców, nie wdają się w żadne kontakty z nieznajomymi. Ale po chwili dochodzę do wniosku, że to co innego. Ona nawet nie wie, że tu jestem. Nie zdaje sobie sprawy z moich zaciekawionych spojrzeń, zatopiona we własnych myślach, przemierza niespiesznym krokiem świat swojego wnętrza. Nie rejestruje nic ponad to, co musi, co dociera do niej z zewnątrz i nie dzieli się sobą ze swym otoczeniem. Jest zamknięta w sobie, nieobecna, nie uczestniczy w sztuce zwanej życiem według tradycyjnych reguł. Udowadnia mi to w prosty, przystępny sposób; wysiadając ustępuje jej miejsca i ledwie powstrzymuje puszczone bezmyślnie przez nią drzwi. Po wyjściu z klatki widzę ją, jak spaceruje sobie beztrosko wzdłuż ogrodzenia znajdującego się naprzeciwko naszego bloku. Kiedy tak idzie, moje przeświadczenie o jej wyobcowaniu, alienacji w tłumie podobnych jej istnień, staje się jeszcze silniejsze. Nie istnieje nic, co mogłoby zakłócić naturalny rytm jej kroków. Stojące równo rzędem samochody nie odgrywają w jej świecie żadnej roli, spieszący przed siebie ludzie nie stanowią dla niej żadnej przeszkody, podmuchy wiatru nie naruszają ułożenia jej włosów. A gdyby padał deszcz, jego krople pozostawiłyby ją suchą.
Nie mam pojęcia, jak długo to już trwa, ale widuję tę dziewczynę niemal codziennie. Jeśli nie spotykam jej w windzie, to widzę ja przy ogrodzeniu; niezmiennie w tym samy miejscu, zajętą czymś co dostarcza jej powodów do radości. A jeśli nie ma jej i tam, to i tak jestem pewien, że przyjdzie. Bywa, że kiedy nigdzie się nie spieszę, czekam, aby zobaczyć ten jej uśmiech. Zawsze przychodzi. Mogłoby się wydawać, że nie ma w tym nic niezwykłego, nic magicznego. Nie ma nic dziwnego w zachowaniu kogoś, kto dokarmia osiedlowego kota nie mogąc lub po prostu nie mając własnego w domu. Nieprawdaż? Istnieje tylko jedno małe ale. U nas na osiedlu nie ma kotów. |
||
<< Poprzednia strona | Indeks | Następna strona >> |
12 (c) Valetz Crew & Ancient Spirit Of Valetz
|