The VALETZ Magazine nr. 1 (11) - marzec,
kwiecien 2000
[ ASCII ]
( wersja ISO 8859-2 ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

  Rozmyslania mola ksiazkowego
        Okiem fantasty
ilustracja: Michal Romanowski
ilustracja: Michal Romanowski
Lata siedemdziesiate i osiemdziesiate byly rajem dla fanow fantastyki. Ksiazki nalezace do tego gatunku byly wydawane z czestotliwoscia jednej na miesiac, trudno je bylo wiec przegapic. Nie sprawialo wiec tez specjalnego problemu kolekcjonowanie wszystkiego, co tylko pojawi sie na rynku. Ksiazki osiagaly astronomiczne, jak na dzisiejsze czasy, naklady kilkudziesieciu tysiecy egzemplarzy, a mimo to, czasem, gdy czlowiek sie nie pospieszyl, musial szukac wykupionych egzemplarzy na bazarach, placac kilkukrotnie wyzsza cene. Wyglodniali fani fantastyki rzucali sie na wszystko, co tylko sie ukazalo, nietrudno wiec bylo wcisnac im najwieksza szmire. O dziwo jednak, powiesci fantastyczne zagranicznych autorow, pojawiajace sie w Polsce, mialy bardzo przyzwoity poziom i do dzisiaj maja swoich wielbicieli. Przypomnijmy, ze wtedy ukazaly sie m.in. "Wladca pierscieni", "Ziemiomorze", "Diuna", a takze calkiem przyzwoite, jesli nie znakomite, ksiazki w serii Czytelnika "Z kosmonauta". Antologie opowiadan "Kroki w nieznane" i teksty publikowane w miesieczniku "Fantastyka" zdaja sie wyraznie przewyzszac utwory publikowane obecnie. Nieco inaczej bylo z fantastyka polska. Tu obowiazywala chyba zasada, ze czytelnik kupi wszystko, byle tylko byl poinformowany, ze to fantastyka. Legendarnym juz symbolem grafomanii stala sie seria czarnych ksiazeczek KAW-u nazywana seria "Z glizda" (choc nalezy przypomniec, ze tworcom tej serii zawdzieczamy tez m.in. tomiki opowiadan Janusza A. Zajdla). Moze trudno w to dzisiaj uwierzyc, ale nawet najkoszmarniejsze utwory wydawane byly w nakladach przekraczajacych sto tysiecy egzemplarzy. Ale przy tak malej ilosci tytulow, popyt i tak przewyzszal podaz tak, ze sprzedawalo sie wszystko.

Sytuacja odmienila sie po upadku komuny. Mlode wowczas wydawnictwo "Amber" postanowilo zarobic wlasnie glownie na powiesciach sensacyjnych i fantastyce. Rok 1990 byl prawdziwym szokiem dla fanow - co miesiac pojawialy sie dziesiatki ksiazek nalezacych do ich ulubionego gatunku. Okazalo sie, ze nie da sie kupowac wszystkiego, choc niektorzy nadal probowali to robic. Wkrotce inne wydawnictwa poszly w slady Amberu i choc wielki boom roku 1990 juz sie nie powtorzyl, to i tak od tego czasu kolorowe okladki ksiazek fantastycznych okupuja lady we wszystkich ksiegarniach. Oczywiscie niemozliwe bylo utrzymanie dobrego poziomu literatury zagranicznej. Wydawnictwa publikowaly wszystko, co tylko sie dalo, jesli tylko zostalo to napisane przez popularnych i lubianych autorow, niezaleznie od tego, czy wszystkie ich dziela reprezentowaly wysoki poziom. A czesto juwenilia, czyli utwory napisane w mlodosci, nie byly tymi, ktorymi autor chcialby sie chwalic. Mimo to byly wydawane. Okazalo sie takze, ze za dziela autorow, ktorzy zmarli wystarczajaco dawno temu, nie trzeba placic ich rodzinom - zaczela wiec sie pojawiac rowniez fantastyka z bardzo dawnych lat. A gdy znane nazwiska zaczely sie wyczerpywac, na polkach zobaczylismy druga i trzecia lige fantastow.

Milosnik fantastyki musial wiec nauczyc sie wybierac, co z tego warto przeczytac. Ponizej pozwole sobie przedstawic kilka sposobow wyszukiwania ciekawych tekstow.

Wedlug okladek. Najbardziej zwodniczy sposob. Okladki mialy byc krzykliwe, kolorowe, przyciagajace uwage. Czyli, krotko mowiac, koszmarnie kiczowate. I przewaznie zupelnie nie zwiazane z trescia ksiazki. Wystarczy wspomniec kosmicznych wojownikow z karabinami laserowymi na okladkach ksiazek Philipa K. Dicka... Ale, o dziwo, takie okladki przyciagaja czytelnikow. Jedno z wydawnictw zaryzykowalo i wydalo swa serie w ciekawych, oryginalnych i ambitniejszych okladkach. Sprzedaz spadla... Wzrosla ponownie po wstawieniu na okladki tradycyjnych gadzetow fantastyki.

Wedlug notek na tylnej okladce. A czy na jakiejkolwiek ksiazce, nawet najgorszej, moglaby byc choc odrobine negatywna recenzja? To cos jak zajawki Polsatu. Tam nawet najglupszy film jest nazywany "jedna z najsmieszniejszych komedii w dziejach kina".

Wedlug autorow. Przyznam, ze dlugo stosowalem to kryterium. Ale przewaznie konczylo sie to tym, ze trafialem na bardzo rozczarowujaca ksiazke i na tym konczylo sie moje zaufanie do autora. Niestety, pisarze czasem potrzebuja szybko pieniedzy, co odbija sie na poziomie powiesci. Tak bylo w przypadku Harry'ego Harrisona - rozczarowanie przyszlo dosc szybko. Tak bylo tez w przypadku Orsona Scotta Carda, choc nie podejrzewam akurat, ze nizszy poziom powiesci tego pisarza byl spowodowana checia prostego i szybkiego zarobku. Tutaj trzeba bylo zaczekac na "Dzieci umyslu" i "Ucznia Alvina", aby podchodzic do innych ksiazek tego autora z rezerwa. Na szczescie pisarz ten nieco odbudowal swoja pozycje dzieki bardzo dobrym opowiadaniom, ale i tak od tego czasu zawsze radze sie kogos, zanim kupie nowa ksiazke Carda. Mysle, ze nieco inaczej jest z polskimi pisarzami. Dosc dokladnie wiemy, czego mozemy sie spodziewac po nowej ksiazce Sapkowskiego, Ziemkiewicza, Dukaja, czy Wolskiego. Jesli odpowiada nam styl ktoregos z tych autorow, jego nowa powiesc mozemy kupic w ciemno.

Alez tak - porady. Oczywiscie najlatwiej uniknac rozczarowan zapoznajac sie z opiniami innych o danej ksiazce. Same recenzje z prasy moga jednak byc zwodnicze. Nikt nie zagwarantuje, ze opinie recenzenta musza pokrywac sie z waszymi, a i calkiem mozliwe, ze moze on kierowac sie wlasnymi sympatiami i antypatiami (o ktore, w nie tak wielkim przeciez swiecie fantastow, nietrudno), za sprawa ktorych nie bedzie to obiektywna recenzja. Warto wiec poradzic sie kogos innego, najlepiej kogos, do kogo mamy zaufanie. Jesli nie mamy zaufanego kregu znajomych (np. klubu milosnikow fantastyki), to warto znalezc inne zrodlo opinii. Internetowe listy dyskusyjne (UseNet) wydaja sie tu znakomitym rozwiazaniem. Tam nie tylko mozecie posluchac opinii innych, ale takze zapytac sie o zdanie na temat konkretnej ksiazki z pewnoscia, ze to pytanie nie pozostanie bez odpowiedzi. Oczywiscie pierwsze zdanie tego felietonu jest ironiczne. Nie tesknie za dawnymi czasami. I nie zgadzam sie z opiniami, ze obecnie sytuacja fantastyki ksiazkowej na rynku wyglada gorzej niz przed dziesieciu dwudziestu laty dlatego, ze wydawane jest mnostwo bezwartosciowych ksiazek. Owszem, na polkach ksiegarni mozemy znalezc wiele pozycji nie zaslugujacych na uwage. Ale jest tez proporcjonalnie duzo tekstow dobrych. Jasne, czasami trudno jest odkryc cos wartosciowego pod "13 tomem wielkiej sagi fantasy". Ale wystarczy troche wysilku i znajdziemy wystarczajaco duzo dobrych powiesci, abysmy mogli nie nudzic sie ani przez chwile. Mamy bowiem wybor, ktorego dawniej nie bylo.

 
Konrad R. Wagrowski { redakcja@valetz.pl }
poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

12
powrot do poczatku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzezone.