The VALETZ Magazine nr. 2 (VII) - kwiecien, maj 1999
[ ASCII ]
( wersja ISO 8859-2 ) ( wersja CP-1250 )
poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

 
Zdegradowany

Poranek po raz pierwszy

Obudzilem sie z niezlomnym postanowieniem, ze dzisiaj musze popelnic samobojstwo. Mysl ta miala charakter ostateczny. Rodzaj imperatywu - kategorycznego jak piorun uderzajacy samotna brzoze rosnaca przy cmentarzu, moralnego i na dodatek historycznego. Ja zas przypadkiem stalem sie tym ktory musial ten imperatyw w sposob jednostkowy urzeczywistnic. Nikt i nic nie sa w stanie mnie powstrzymac, pomyslalem i jak nigdy w zyciu poczulem sie dziwnie pewnie i zdecydowanie. Prosze, prosze, pomyslalem, jak prawidla spoleczne potrafia wywierac motywujace dzialanie. A moze i wydajnosc moja sie zwiekszy?- zaczalem sie zastanawiac, gdyz trzeba wiedziec, ze zawodowo zajmuje sie wlasnie wydajnoscia pracy. Lezalem tak, zastanawialem sie i wpatrywalem w nieregularne, zolte plamy na suficie.

rys. Rafal Maslyk

Zona, ostrym glosem poganiala mnie do wstawania. Byla zdenerwowana, znowu wyjezdzala na jakies szkolenie. Chcialem jej powiedziec o swojej decyzji ale zrezygnowalem. Od ostatniego szkolenia podejrzewalem, ze zdradza mnie podczas szkolen ze swoim szefem z pracy. Co im bede psul przyjemnosc gzienia sie na szkoleniu swoimi dziwnymi pomyslami, pomyslalem. Wstalem i zaspany udalem sie do lazienki. Spojrzalem w lustro. Wiec tak wyglada twarz trzydziestotrzyletniego faceta ktory dzisiaj popelni samobojstwo, pomyslalem i postanowilem, ze w tak waznym dniu zdobede sie na wysilek i ogole swoja Twarz. Jakby nie bylo stoi ona przed powaznym krokiem. Twarz zas jak mawial Emanuel Levinas jest jakims tam lacznikiem pomiedzy bytem a rzeczywistoscia.
Po ogoleniu twarz wygladala znacznie lepiej. Teraz to jest ogolona twarz trzydziestotrzyletniego faceta ktory dzisiaj nieodwolalnie popelni samobojstwo z czysta twarza, pomyslalem i poczulem zadowolenie z faktu, ze zdobylem sie na ten heroiczny czyn. Jestem bowiem jednostka leniwa i gnusna do granic niemozliwosci i ogolenie sie z rana jest dla mnie tak samo ciezkim zadaniem jak dla innego przecietnego urzednika na przyklad przebiegniecie maratonu. Z rana przed praca to nie jest latwe zadanie, przyznacie chyba, zas z punktu widzenia wydajnosci pracy pomysl taki jest zupelnie malo efektywny.
Pozegnalem sie z zona (biedaczka nie zdawala sobie sprawy, ze to ostatni raz) i wyszedlem do pracy, zas swiadomosc ze ide tam po raz ostatni wprowadzila mnie w swietny nastroj. Mimo iz pracy swojej nie cierpie i meczy mnie ona okropnie to jednak dzisiejszego dnia czulem sie jakis luzniejszy. Ostatecznie nie codziennie jedzie sie do pracy po to by popelnic samobojstwo, pomyslalem i o malo nie wpadlem w pulapke. Zaraz, czyzby mialo to znaczyc, ze zrobie to w pracy? Oczywiscie, chyba tak, skoro tak pomyslalem to tak sie stanie, nie ma odwolania, aczkolwiek przyznajcie moi drodzy szczerze, ze praca nie jest zbyt dobrze dobranym miejscem do dokonywania tego rodzaju czynow. Tak tez zreszta sie okazalo.
Zaraz po przyjsciu do biura wyczulem, ze cos jest nie tak. Wszyscy patrzyli sie na mnie dziwnym wzrokiem. Czyzby wiedzieli, ze dzisiaj to zrobie, pomyslalem. nie, to niemozliwe uspokajalem sie. Usiadlem przy biurku i wyjalem z szuflady papiery, rozlozylem je na biurku. Nastepnie nastawilem czajnik i czekalem az sie woda zagotuje. Gdy tak czekalem i zastanawialem sie od czego rozpoczac prace podszedl do mnie Kamil, jeden z niewielu porzadnych w biurze i powiedzial:
- Niezly widok nam zafundowales stary z rana, ale wystarczy, powycieraj sie bo jeszcze jakis zyczliwy powie wiesz komu i beda klopoty.
- Nie za bardzo rozumiem o co ci chodzi - odpowiedzialem zgodnie z prawda.
- No stary nie udawaj - podsunal mi pod nos lusterko i zobaczylem, ze cala szyje mam we krwi, efekt pospiesznego golenia, braku wprawy i nadmiernego pospiechu.
- Dzieki stary za zwrocenie uwagi naprawde, nie zauwazylem tego, przez chwile myslalem ze moze wszyscy domysliliscie sie mojego zamierzenia, a tu takie zamieszanie spowodowalem goleniem. Wstalem i podszedlem do czajnika, zalalem szklanke herbaty i zanioslem ja na swoje biurko. Kamil chyba chcial jeszcze o cos zapytac, widzialem jak sie wahal, ale poniewaz nie byl z tych cwaniakow co to chca wiedziec wszystko o wszystkich i wszystkim, dal sobie spokoj. Wlasnie za to tak go lubilem, potrafil zrozumiec, ze czlowieka ktory ma popelnic samobojstwo nie nalezy zameczac pytaniami z samego rana.
- No to na razie, powiedzial tylko i wolnym krokiem odszedl w kierunku swojego boksu.
Praca nie szla mi najlepiej, wykonczylem sprawozdanie dotyczace wydajnosci pracy, ktore mialem dzisiaj dostarczyc szefowi. Bylo wygladzone do granic perfekcji ale i tak bylem pewny, ze bedzie sie czepial. Zawsze cos mu sie nie podobalo, a to dlaczego takie duze zroznicowanie, a to dlaczego takie male zroznicowanie i inne takie, nie ukrywajmy bzdurne uwagi mial. Wszystko oczywiscie mialo swoje zrodla w fakcie, ze niestety szef nie mial zadnego rozeznania w sprawach wydajnosci. Zreszta ja wcale nie mowie, ze szef musi sie na tym znac, skadze, daleki jestem od tego, ale niech chociaz sie nie czepia i da czlowiekowi pozyc. Byl szefem efekciarzem i chcial sie popisywac i blyszczec zas moje sprawozdania charakteryzowaly sie solidnoscia, nie zas blyskotliwoscia lub jak mawial Kamil blaskowatoscia efekciarska. Gdy tak sie uzalalem wpadlem na pewien pomysl, nie byl to moze duzy pomysl, raczej nie byl to tez zaden sredni pomysl, ale jakis malutki pomyslik to byl jakby nie patrzec. Ot, wymyslilem ze aby zwiekszyc wydajnosc pracy nalezy po prostu wprowadzic do regulaminu punkty zakazujace pracownikom z rana podejmowania wszelkich czynnosci pochlaniajacych zbyt duzo energii, a wiec na przyklad biegania maratonow, budowanie karmnikow dla ptakow, zbieranie kapsli, grania na grzebieniu, farbowania wlosow oraz oczywiscie golenia sie.
Usiadlem przy komputerze i spisalem caly swoj pomysl w formie uporzadkowanej, regulaminowej z punktami, paragrafami i wszystkimi wymogami formalnymi takimi jak numery porzadkowe, sygnatury, kody tajne i inne tego typu pierdoly do ktorych szef przywiazywal szczegolna wage. Raz gdy zamiast kreski dolnej _ zwykla - napisalem to szef tak sie wsciekl, ze ryczal niczym jakies dzikie zwierze. Piana mu z ust ciekla i cale biurko zalala, dywan i biurko nadawaly sie oczywiscie do wymiany, podobnie jak garnitur szefa i moj sweter. Ale to dawne czasy teraz szef sie uspokoil znacznie i nie ryczy tylko wrzeszczy straszliwie.
Wydrukowalem calosc i spialem spinaczem. No, no, calkiem porzadny dokument z tego wyszedl. Trzeba bowiem dodac, ze mimo swojej niecheci i wstretu do pracy biurowej, obiektywnie rzecz biorac nie bylem znowu taka najgorsza miernota. I pomysly jakies czasami tam mialem i szybko potrafilem niektore zadania wykonac, czasami nawet szybciej niz jakis mlody i dynamiczny dupek, tak ze pieniedzy za darmo na pewno nie bralem. Ale co robic, nie cierpialem pracy, pozoranctwa i calego sztucznego zgielku i juz. Dokladnie przeczytalem caly projekt, poprawilem literowki, niektore niezbyt zgrabne sformulowania oszlifowalem. W ostatniej chwili dodalem klauzule, ze zapisy te nie powinny dotyczyc osob ktore w dany dzien maja zamiar popelnic samobojstwo. Moze do konca nie byla ona merytorycznie wlasciwa, ale nie mialem sily by zabronic sobie odrobiny subiektywizmu, w taki dzien jak dzisiaj, byloby to prawdziwie masochistycznym okrucienstwem. Po chwili zastanowienia dopisalem jeszcze zakaz uprawianie seksu z rana. Przez chwile zastanawialem sie czy nie dodac tu jakiejs dodatkowej furteczki co by dawala szanse takim osobom jak na przyklad szef w trudnych dniach, przed zebraniem, delegacja, zarzadem sobie jednak poswawolic, ale zrezygnowalem. Czlowiek ktory ma popelnic samobojstwo nie powinien zbyt wiele myslec o seksie, to moze dzialac oslabiajaco to raz. A takie cwaniaki jak szef to i tak znajda luke jak by tu obejsc regulamin, wiec nie musze sie o nich martwic, to dwa.
Wydrukowalem ostateczny projekt instrukcji. Zrobilem ksero dla siebie, drugie do segregatora spraw w toku i dwa dla szefa. Lubil dostawac wszystko w dwoch egzemplarzach - jednym oficjalnym spietym spinaczem i drugim nieoficjalnym spietym dwoma spinaczami i obwiazanym czerwona wstazeczka. Taki byl z niego dualista. Zlosliwi ponoc twierdzili, ze tak zamieszal w kadrach, ze pensje tez podwojna dostawal, ale czego to ludzie nie wymysla z zawisci. Nasze biuro jest zas duze i zawistnych w nim nie brakuje. Cwaniakow i karierowiczow rowniez. Na przyklad taka Ruda. Przechodzac kolo ciebie potrafi rzucic okiem na ekran komputera i widzi absolutnie wszystko, co do slowa, przecinka i kropki, co tam piszesz. Ponoc na jakichs specjalnych kursach sie tego nauczyla. Umiejetnosc ta okazala sie dosc cenna bo juz po miesiacu pracy awansowala na kierownika dzialu, po pol roku byla dyrektorem i wszyscy twierdzili, ze za rok najdalej poltora bedzie wiceprezesem. Zwlaszcza Pikutnik Michal, swiezo zatrudniony absolwent, lizus i donosiciel jakich malo przodowal w tych przypuszczeniach i plotkach. Ponoc nawet sam Prezes podczas bankietu zapytal sie o to co sie dzieje u Rudej w dziale. Najciekawsze w tym wszystkim bylo, ze sama zupelnie nie potrafila komputera uzywac, ale co po to jej do zycia potrzebne, a co u innych nakukala to jej.
Gdy wszedlem do sekretariatu szefa jego sekretarka Milena rozmawiala przez telefon. Rozmowa najwidoczniej miala charakter prywatny bo co chwila wybuchala perlistym smiechem. Juz chcialem sie wycofac i sprobowac za pare minut gdy zauwazyla mnie i pokiwala mi reka bym nie odchodzil. Poczulem sie podbudowany, Milena zawsze mi sie podobala ale nigdy nie mialem smialosci jej to powiedziec. Teraz w momencie gdy bylem zdecydowany i pewien siebie nie powinna sie chyba na mnie obrazic. Czyz mozna obrazic sie na czlowieka ktory ma popelnic samobojstwo?
rys. Rafal Maslyk
Usiadlem skromnie na krzeselku i czekalem na swoja szanse. Mimo swojego poprzedniego postanowienia by nie myslec o seksie w obecnosci Mileny jakos trudno bylo mi sie powstrzymac patrzac na jej wspanialy biust i wyzywajaco czerwone usta. Tak wiec dokonalem szybkiej korekty regul i stwierdzilem, ze czlowiek ktory ma popelnic samobojstwo owszem nie powinien zbyt wiele myslec o seksie, bo to moze dzialac oslabiajaco, jednak zeby nie wpasc w zbytnie przygnebienie, moze sobie troszeczke pofolgowac, oczywiscie jedynie w scisle okreslonych sytuacjach. Tak tez zrobilem.
Milena skonczyla rozmowe i spojrzala na mnie zdziwionym wzrokiem. Co sie jej dziwic, ostatecznie zawsze widziala mnie jak skromnie i cichutko z plikiem papierow sie do gabinetu szefa przemykalem, chylkiem jej mruczac dzien dobry. A tu prosze, rozsiadl sie na krzeselku, usmiecha sie, patrzy smialo w oczy, wzrok mu sie nawet na biust zeslizguje - zupelnie nie ten czlowiek. Jednym slowem przemiana jakas nastapila. Bystra z niej dziewczyna byla bo nie dala znac po sobie zbytniego zdziwienia i nie strofowala jak uczniaka, ze sie w dekolt zupelnie jawnie, bezczelnie i glupio gapi. Ludzka rzecz, jak jest na co popatrzec, to dlaczego nie mialby rzucic okiem? Byle tylko umiar i dobry smak zachowal.
- Panie Epilogenie, nie poznaje pana taki pan dzisiaj radosny i pelen zycia, co sie stalo?
- A pani Milenko, nie uwierzy pani, ale rzeczywiscie dzisiaj jest szczegolny dzien w moim zyciu. Tyle sie go w ponuractwie przezylo, zycie i ta bezsensowna praca do usmiechow mnie nigdy nie nastrajaly zbytnich, a tu prosze, nie uwierzy mi pani, ze dzisiaj nawet w pracy czuje sie naprawde szczesliwy. Rozmawialibysmy sobie tak do wieczora a moze nawet i dluzej bo czyz mozna odmowic czlowiekowi ktory ma popelnic samobojstwo odrobiny rozmowy? Jednak nie bylo nam to pisane, bo drzwi gabinetu szefa sie otworzyly i wyszedl z nich jakis mezczyzna.

Przedpoludnie

Mimo iz widzialem go tylko przez chwilke przyjrzalem sie dokladnie. Postawny, w sile wieku, w nienagannie skrojonym garniturze, z laska w ksztalcie glowy pudla a moze innego zwierzaka. Spojrzal mi gleboko w oczy i bylem pewien ze on wie o moim dzisiejszym zamiarze. Co wiecej usmiechnal sie lekko. Znaczy sie, ze nie tylko wie ale i jest przychylnie usposobiony, popiera i zacheca.
Wszedlem do gabinetu szefa i od razu sie zorientowalem, ze cos dziwnego sie musi wydarzyc. Ot, drobne przeczucie. Mina Szefa nie byla zbyt imponujaca. W przeciwienstwie do mnie mial zly dzien. Podkrazone czerwone oczy swiadczyly o grubszym pijanstwie. Chodzily plotki, ze razem z szefem z sasiedniego biura, jakiegos multimedialnego muzeum, w ekskluzywnej agencji towarzyskiej, od czasu do czasu, dzikie orgie urzadzaja. Pikutnik ponoc zdobyl adres tej agencji i nawet tam byl na zwiadach, ale nie wierze by go wpuscili go na pietra zarezerwowane dla specjalnych gosci, musial sie jakas panienka drugiej kategorii w pokoju na parterze zadowolic. Ale znajac Pikutnika to mozna wyrokowac, ze nie poprzestanie na tym i moze kiedys wpuszcza go na pietro.
- Siadajcie kolego Epilogenie, wskazal mi krzeslo, pokazcie ten raport o wydajnosci, mam nadzieje, ze wzieliscie sobie do serca moje uwagi o koniecznosci jakichs nowych, efektownych pomyslow i cos tam unowoczesniliscie?
- Oczywiscie, mam osobny raport - podalem mu dzisiejsze opracowanie. Mina jego swiadczyla, ze go z lekka zaskoczylem. Myslal przez chwile i tez postanowil mnie zaskoczyc.
- To dobrze, widzicie okres jest teraz nadzwyczajny i kazdy powinien to sobie uswiadamiac, a teraz usiadzcie sobie tam w kaciku i wypastujcie moje buciki. Tylko dokladnie i sumiennie, maja blyszczec jak pingwinie ogony w blasku ksiezyca.
Rzeczywiscie, udalo mu sie mnie zaskoczyc bezblednie. Skad on te pingwiny wzial? Nigdy bym nie podejrzewal go o zainteresowania fauna antarktyczna. No prosze, mozna z czlowiekiem dziesiec lat przepracowac i nie wiedziec, ze na ten przyklad interesuje go literatura, biologia czy filatelistyka, zamyslilem sie. Przez chwile pastowalem w milczeniu, gdy nagle:
- Pozwolcie no tu Epilogen - zawolal mnie ostrym glosem szef. Wlasnie skonczyl czytac raport i zaraz mi powie swoje rzeczowe i niezwykle konkretne uwagi, pomyslalem. Co wy za gowno mi tu dajecie? Zakazujecie mi uprawiania seksu z rana? Mi, szefowi ktory jak z rana nie zateguje to w pracy nie popracuje?
No prosze, na dodatek szef jest poeta, pomyslalem i spojrzawszy na jego twarz zauwazylem w niej jakas delikatnosc, wznioslosc i poetyckie wrecz uduchowienie. Jak moglem nie zauwazyc tego przez te wszystkie lata, wyrzucalem sobie.
- Poza tym, dlaczego nie wstawiliscie specjalnego paragrafu na stronie trzeciej. Zostawiliscie pusta linijke przerwy, nie wiadomo po co, a tam az sie prosi by jakis blyskotliwy paragraf wstawic. Nie wiem, moze cos o strukturalizacji wewnetrznej, moze cos o hierarchizacji integracyjnej, wymyslcie cos. To tyle na dzisiaj. Aha, bylbym zapomnial, musze was poinformowac, ze postanowilismy pana zdegradowac od nastepnego miesiaca. Przyczyny tej decyzji sa scisle poufne, ale prosze mi wierzyc powody dla ktorych to uczylismy byly powazne. To tyle, nie przeszkadzajcie mi dluzej. Aha, i cwiczcie w domu pastowanie, cwiczcie bo mowie wam okres jest nadzwyczaj powazny i trzeba byc tego swiadomym.
Wstalem z krzeselka i udalem sie do wyjscia. No tak, pomyslalem, jednym slowem Szef mnie zdegradowal. Ogarnely mnie najgorsze uczucia nienawisci wobec niego. Po chwili uspokoilem sie. Moze on nie jest winny? Zmusili go podstepem, pieniedzmi zbalamucili, on zas sam z siebie jest porzadny, pomyslalem i wspolczucie dla szefa poczulem. Choc z drugiej strony to co mu bede wspolczul, zawsze spada na cztery lapy, ja zas znalazlem sie w dosc nieprzyjemnej sytuacji. Po siedmiu latach pracy zostalem zredukowany, ot tak bez specjalnego powodu, dla zachcianki jakiejs. Na dodatek zrobili mnie w konia swoja droga i wszystkie moje plany zburzyli. Bo powiedzcie sami czyz swiezo zdegradowany czlowiek moze tak spokojnie popelnic samobojstwo? Mowie wam, ze nie moze i mimo calego sceptycyzmu mozecie mi uwierzyc bo ostatecznie sam to przezylem.

Popoludnie

Wyszedlem od Szefa zalamany. Podszedlem do Milenki i powiedzialem beznamietnym, mechanicznym glosem:
- Po siedmiu latach pracy zostalem zredukowany, ot tak bez specjalnego powodu, dla zachcianki jakiejs.
- Jak to panie Epciu kochany, jak to mozliwe?
- Ano widzi pani, wszystko w dzisiejszym zlym i zepsutym swiecie jest mozliwe. Nie wiem tylko jak to powiem w domu zonie.
- Panie Epilogenie, nie wiedzialam, ze ma Pan zone, dlaczego ukrywal Pan to przed nami? -zaskoczonym tonem spytala sie Milenka. W jej zielonych oczach pojawil sie smutek, w moich zas gleboka zaduma.
- No wlasnie, od kiedy to ja mam zone, spytalem sie siebie? Przeciez ja nie mam zony, uzmyslowilem sobie po dobrej chwili. Skad ten pomysl, ze ja mialem? Zaraz, zaraz, rano dowiedzialem sie, ze mnie zdradza ze swoim szefem. Zgadza sie. Ale czy to jest dowod? Przeciez skoro nie mam zony to wszysto to bzdury. Znaczy sie, nie zostalem zdradzony. Z radosci krzyknalem na caly glos:
- Hurra, nie zostalem zdradzony, nie zostalem zdradzony i z tej radosci fiknalem koziolka. Po chwili zas drugiego, a co tam raz sie zyje, pomyslalem i skoczylem po raz trzeci. Tym razem mialem mniej szczescia bo sie potknalem, padlem jak dlugi na ziemie i uderzylem bolesnie w glowe.
- Cii, panie Epciu, nie tak glosno, szefa boli dzisiaj glowa - troskliwym glosem powiedziala Milenka.
- A co tam pani Milenko, a co tam sie bede szefem przejmowal, dupek jeden i tak nic nie jest w stanie zrozumiec. Poza tym czyz mozna odmowic odrobiny radosci czlowiekowi ktory za pare godzin bedzie juz martwy?
- Jak to martwy, co pan mowi panie Epciu kochany?
- Jak to nie wiedziala pani, ze dzisiaj mam popelnic samobojstwo?
- Skad, taki pana radosny byl caly dzien, skadze moglam przypuszczac.
- A ten cudzoziemiec z laska co go u pani sekretariacie widzialam to nic pani nie mowil, ponoc dosc dlugo z pania rozmawial gdy ja bylem u szefa na mekach.
- Prosze mi nie wspominac o tym wstretnym indywiduum, jak pomysle co ten typ mi za ohydne propozycje skladal to wciaz nie moge dojsc do siebie. Niby taki ukladny, grzeczny, a jak sie rozochocil to takie swinstwa gadal, ze nie moge powtorzyc.
Nie naciskalem na nia i nie dopytywalem sie o charakter jego propozycji. Pozegnalem ja i wrocilem do swojego biureczka w boksie przy oknie. Do konca dnia w pracy nic sie juz nie wydarzylo.

Wieczor

Zjadlem kolacje. Wypalilem papierosa i postanowilem zrealizowac moje poranne postanowienie. Przydaloby sie wypic jeszcze kieliszek rumu przed egzekucja, pomyslalem. Papieros, rum i ksiadz, ot zwyczajne, niewyszukane ostatnie zyczenia skazanca. Odnosnie ksiedza to sprawa byla jasna. Wiedzialem, ze nie moglem na nic liczyc. Bylem skazany, bylem ofiara. Sklonnosci destruktywne, nienawisc do swiata, pesymizm swiadczyly przeciwko mnie. Co prawda moj idealistyczny charakter, niechec do zabijania i wrazliwosc jakos tam musialy sie przyczynic sie do tego bezdusznego wyroku, samo-skazania na potepienie, ale w ostatniej instancji chyba jednak winny byl system. Bo czyz swiat mi pomogl? Bo co ja ludek biedny moglem sam?
Ot co, podly jest jednak los czlowieka, zwlaszcza zas czlowieka pozbawionego wszelkiej nadziei. Z tego wszystkiego zrobilo mi sie bardzo smutno i zaczalem sie uzalac nad swoim smutnym losem. Tak sie uzalalem, ze wypilem cala butle rumu i zasnalem w fotelu. Nawet w takim momencie, gdy gra toczyla sie jakby nie bylo o moja dusze, nie potrafilem okazac zdecydowania. Ot, mdly, cieplawy ni to zimny, ni to cieply trupek. Popelnienie samobojstwa przez takiego nie stanowi zadnej znaczacej przemiany w wymiarze psychicznym, jest jedynie ostatecznym usankcjonowaniem, potwierdzeniem wyboru czy tez fatum.
A jednak cos poszlo nie tak jak zaplanowal sobie moj przeciwnik, czyzby sie pomylil? A moze interweniowalo przeznaczenie czy moze nawet Laska?
Ktoz to moze wiedziec.

Poranek po raz drugi

rys. Rafal Maslyk
Obudzilem sie z dziwnym przeczuciem, ze stanie sie cos niezwyklego, zerknalem na zegarek, cholera pietnascie po osmej, spoznie sie do pracy. W pospiechu sie ubralem i bez sniadania pobieglem do pracy. Spoznilem sie potwornie. Bylo grubo po dziewiatej jak wchodzilem do biura. Mimo wszystko mialem nadzieje, ze moj postepek pozostanie nie ukarany. Czyz mozna opieprzac czlowieka ktory popelni czy tez kiedys popelnil samobojstwo? Jednak sie mylilem grubo. Zostalem wezwany do szefa, ktory wreczyl mi pismo informujace mnie, ze zostalem zdemaskowany i na dodatek decyzja nowego prezesa zredukowany.
- Znaczy sie na bruk?
- Ano, dokladnie.
Tak wiec po siedmiu latach pracy znalazlem sie na bruku. Kupilem sobie kapelusz i usiadlem niedaleko wejscia do biura w ktorym przepracowalem prawie siedem lat. Napisalem karteczke: "Dzisiaj popelnie samobojstwo, prosze o wsparcie na rum i papierosa oraz ewentualnie dobre slowo" i czekalem, czekalem, czekalem. W koncu sie doczekalem. Ktos wrzucil mi monete, zagraniczna, zlota i blyszczaca.
Nie musze dodawac, ze tym kims kto ja wrzucil byl postawny mezczyzne, w sile wieku, w nienagannie skrojonym garniturze, z laska. Nie mial najlepszej miny, ale jako twardziel nie dawal po sobie poznac, ze znowu cos tej nocy poszlo nie tak. Zreszta zostal uruchomiony plan awaryjny i nie wiadomo kto sie okaze lepszy tym razem - myslal tak samo jak zawsze.
Ten to nigdy nie daje za wygrana, od wiekow tak samo podstepny, wytrwaly i imajacy sie roznych sztuczek. Jak sie dowiedzialem od dzisiaj byl on nowym prezesem banku w ktorego biurach przepracowalem prawie siedem lat. Nie porzadzil sobie bankiem za dlugo, bo po miesiacu przekazal prezesure Rudej, sam zas udal sie w inne miejsce realizowac kolejne ze swoich zadan.
Aha, zupelnie przypadkowo dowiedzialem sie, ze ponoc wspolwlascicielka agencji towarzyskiej z luksusowymi pokojami na pietrze byla Ruda. Ponoc hobbystycznie sobie w niej dorabiala, ale tego nie wiem na pewno, bo nie mialem z nia przyjemnosci osobiscie, zas Pikutnikowi to nie wierze za grosz i nikomu nie radze.

Koniec


Wroclaw, pazdziernik 1998
 
Grzegorz Rogowski { redakcja@valetz.pl }
 

poprzednia strona 
			powrot do indeksu nastepna strona

36
powrot do poczatku
 
The VALETZ Magazine : http://www.valetz.pl
{ redakcja@valetz.pl }

(c) by The VALETZ Magazine. Wszelkie prawa zastrzezone.