The VALETZ Magazine nr. 2 - wrzesień 98 (CP-1250) ( wersja ASCII ) ( wersja ISO 8859-2 )
poprzednia strona  powrót do indeksu  następna strona


Wiara
Mrozioł (korespondencję do autora prosimy kierować na adres redakcji)

Wczoraj mogło się zwalić nam na głowy niebo. Dobrze, że się nie zwaliło. Czekałem. W otwartym oknie. Potem zrobiłem herbatę, lubię herbatę przy otwartym oknie. Gdy zaczęło się robić ciemno, pomyślałem, że zwali się po ciemku. A to oznaczałoby zaskoczenie. Już sobie wyobrażam te miliony zaskoczone zwaleniem się nieba. Chociaż z drugiej strony świata jest jasno, ach nie wnikajmy w szczegóły. Czekałem dosyć długo. Myślę, że zwali się dzisiaj. Dlaczego nie wczoraj, bo wczoraj tego nie zrobiło, nie, nieprawdaż.

W szufladzie mam wszechświat. Mały, bo mały, większy by mi się w szufladzie nie zmieścił. Po co tam leży? Zastanawiam się od dłuższego czasu. Bo wpadł kiedyś przez przypadek gdy wyciągałem rzeczy z kieszeni. W kieszeni noszę wiele rzeczy, mam na przykład czarną dziurę. Powiadają, że jest do zaszycia, ale to bujda. Dożo tam jest takich drobiazgów. Właściwie... no to tak doprawdy nie są drobiazgi, bo każdy dałby za taki wszechświat co najmniej sokowirówkę albo z tuzin agrafek, tuzin to dwanaście, to dałby nawet piętnaście albo więcej. No nie, agrafki są tanie a nawet za.

Wczoraj, jak się niebo nie zawaliło, to postanowiłem założyć własną religię. Wiem już jak będzie wyglądać raj. Czy uda się ją wprowadzić w życie? No, mowa! Z takim rajem jaki wymyśliłem, któż by nie chciał wierzyć. Tylko tak sobie dzisiaj pomyślałem w tramwaju, jak patrzyłem na klomb z gołębiami obok biblioteki, tej z żółtym szyldem, gdzie remontują chodnik już od trzech tygodni, no to sobie właśnie pomyślałem...co to ja sobie...aha, że to potrzebuję oddanych wyznawców, bo religia ma być totalitarna. Totalitarna, innej nawet nie warto zakładać w dzisiejszych czasach. Ale mamy czasy, młodzież pije i efekt cieplarniany. Musi być jakiś cud, no duży jakiś. Tylko ja nie chciałbym nikogo oszukiwać, ale dawno nie robiłem cudów, już chyba od wakacji, a nawet, tak, tak... wcześniej w kwietniu, to było w nocy, wieczorem. To wszystko przez ten cały konflikt wewnętrzny. Nie miałem dość silnej woli, żeby tak po prostu. To nie jest takie łatwe, zrobić herbatę, bo herbatę lubię, to jest łatwe. Ale tak...

Już wiem, co jest droższe od agrafek! Takie małe szpachelki do skrobania tapet. No... To znaczy, że za to bym też nie dał, o wszechświecie mówiłem? No!

Co z tego, że mam dopiero dwanaście lat. To najważniejsze, że jestem już takim potencjalnym bogiem. No mogę jeszcze z kimś się o to potargować. Lubię z ludźmi rozmawiać, mówią, ja mówię. Oni mówią, że mnie nie rozumieją, a ja ich też tak. Dziwne nie? Ważne, że mam już sto i dwadzieścia centymetrów wzrostu, nawet ze trzy. Mało? Może i mało, a kto wie ile bóg ma wzrostu. Cha, Cha...HA! W tym właśnie leży cały problem. Problem to mi się zawsze z pomysłem kojarzy, oba są na P. Znaczy się ja tam nie wiem, ile i czego potrzebuję, ale dobrze. Dobrze jest. Dobrze. O czym to ja mówiłem... aha no więc przy otwartym oknie lubię herbatę. Się na trawniku jakieś ptaki napodskakiwały, wczoraj. Na trawniku dużo się dzieje. Wczoraj na przykład mało się na ten trawnik niebo nie zwaliło...

5

powrót do początku

The VALETZ Magazine
[ http://www.valetz.pl ] lub
[ http://venus.wis.pk.edu.pl/magazine ]
kontakt: redakcja@valetz.pl oraz redakcja@valetz.pl

 

(c) Wszelkie prawa zastrzeżone.

Odpowiedzialność za treści tekstów i prac graficznych spoczywa na barkach ich autorów, a poglądy wyrażane przez nich nie zawsze zgadzają się z poglądami redakcji.