The VALETZ Magazine nr. 2 - wrzesien 98 (ASCII) ( wersja CP-1250 ) ( wersja ISO 8859-2 )
poprzednia strona  powrot do indeksu  nastepna strona


Okiem fantasty
Konrad Wagrowski (redakcja@valetz.pl)

Podzielilem sobie kiedys ludzi na trzy zasadnicze kategorie, wedlug pewnego ciekawego kryterium - stosunku do literatury fantastycznej. Oczywiscie mam na mysli ludzi czytajacych ksiazki, majacych jakies zainteresowania oprocz zaspokajania podstawowych potrzeb zyciowych.

Po pierwsze tych, ktorych nigdy fantastyka nie interesowala. Uwazali ja za bajki dla dzieci, albo za idiotyczne historyjki o robotach i statkach kosmicznych. Zawsze zbyt mocno stali na ziemi, aby moc pozwolic sobie na takie fanaberie.

Druga grupa sa ci, ktorzy w mlodosci fascynowali sie fantastyka, ale z wiekiem im to przeszlo. Jeszcze z pewnym sentymentem wspominaja "Gwiezdne wojny", ale traktuja to wszystko co bylo kiedys jako nieszkodliwe dziwactwo mlodosci. Przychodzi dla nich taki dzien, ze chca pozbyc sie calego swego ksiegozbioru fantastycznego, bo wiedza, ze czasy gdy chetnie wracali do tych pozycji bezpowrotnie minely.

I wreszcie trzecia grupa, najmniej chyba liczna to, jak latwo mozna sie domyslec, ci ktorym zainteresowanie fantastyka nigdy nie mija. Przez cale zycie kolekcjonuja coraz to nowe pozycje, obserwuja przemiany gatunku, biegna do kina na kazda nowa premiere filmowa. Wlasciwie nie potrafia juz bez tego zyc. Tacy ludzie sa czasem dziwnie postrzegani, nie traktowani powaznie. Jak mozna zajmowac sie kosmitami i rakietami bedac w dojrzalym wieku, majac rodzine, stala prace?

Taki stereotyp fantastyki pokutuje wsrod bardzo wielu ludzi i to jest smutne. Wiekszosc ludzi slowo fantastyka rozumie od razu jako fantastyka naukowa, a ta kojarzy w pewien okreslony sposob. Fantastyka naukowa to statki kosmiczne, roboty i obowiazkowe male zielone ludziki. Pseudotechnika odstraszajaca wiekszosc czytelnikow, a takze glupie opowiastki o przybyszach z kosmosu. I to wszystko - zadnych problemow, dylematow, pytan - po prostu literatura dla poldebili. Aha, bym zapomnial - jest jeszcze fantasy. To znaczy opowiesci o osilkach biegajacych z mieczem i rabiacych gdzie popadnie. No, to juz sie zupelnie kupy nie trzyma. Przeciez taka literatura uwstecznia, oglupia i pobudza najgorsze ludzkie instynkty.

Tak wlasnie jest fantastyka postrzegana przez bardzo wielu ludzi - jako sztuka kategorii B. I nie ma znaczenia jak dobre jest dane dzielo, jesli to jest fantastyka, to nie mozna tego traktowac jako powazna sztuke.

Mozna tu zaobserwowac ciekawe zjawisko. Mamy wlasnie pewne ?getto? fantastyki - czyli tego co przez krytykow nigdy nie bedzie traktowane serio. Ale czasem jakas pozycja wybije sie ponad przecietnosc, tak, ze nie mozna jej juz zignorowac. Moze to byc "Wladca pierscieni" Tolkiena, moga to byc powiesci i opowiadania Philipa K. Dicka, moga to byc teksty Andrzeja Sapkowskiego, zeby cos znalezc na wlasnym podworku. I wtedy przez krytyke przestaja byc uwazane za wlasnie ta wysmiewana fantastyke, lecz zostaja przesuniete do tzw. literatury wysokiej. Mozna to zaobserwowac w wielu przypadkach. Jeden taki przyklad niedawno zaobserwowalem w katalogu Klubu Ksiazki Ksiegarni Krajowej. Jest tam dzial "Fantastyka", ale Andrzej Sapkowski i Jonathan Carrol ze swoja znakomita "Kraina Chichow" trafiaja juz do dzialu "Literatura piekna". Inny przyklad - na maturze ustnej z jezyka polskiego mialem opowiedziec o tworczosci jakiegos pisarza. Oczywiscie jako zagorzaly fan nie moglem porzucic mojego ukochanego gatunku. Mowilem wiec o Tolkienie - byl to jedyny autor fantastyki, ktorego moglo zaakceptowac "cialo pedagogiczne". Ale to zjawisko dziala takze w druga strone. Ludzie zwiazani z fantastyka czuja sie izolowani i staraja sie ta izolacje przelamac. Chca pokazac, ze fantastyka to nie tylko te nieszczesne ufoludki i Conany, ale cos duzo bardziej powaznego i interesujacego. Tylko, ze w tym celu, zamiast reklamowac to co jest naprawde dobre w fantastyce, oni staraja sie zaanektowac dziela uznawane za glownonurtowe, lezace poza gettem. I stad mamy w "Nowej Fantastyce" recenzje takich filmow jak "Leon Zawodowiec" czy "Krol Lew", a w kanonie science fiction pojawiaja sie dziela Witkacego.

Warto by jeszcze cos dodac, jak powstal taki stereotyp. Wydaje sie, ze taka byla wlasnie klasyczna fantastyka lat czterdziestych i piecdziesiatych. Lecz niewatpliwym faktem jest, ze od tego czasu wiele sie zmienilo. Sam czasem poszukuje z trudem jakiegos tekstu w tradycyjnym stylu - z podroza kosmiczna, w przyszlosci, z futurystyczna technika. I wierzcie mi, nielatwo obecnie cos takiego znalezc. Wypadalo by jeszcze dodac, ze ogromne zaslugi w zniechecaniu ludzi, majacych jakis poziom, do fantastyki maja obecne stacje telewizyjne z Polsatem na czele. Ogladajac jego program mozna naprawde nabrac przekonania, ze fantastyka to szmira w postaci "Herkulesa", "Xeny", "Mrocznego nieba", czy tez ?Tekwar?.

Powoli wiec zblizam sie do wlasciwego tematu - tego co ja widze w fantastyce. Przede wszystkim jest ona dla mnie mozliwoscia oderwania sie od rzeczywistosci. Naszej okropnej, ponurej, szarej rzeczywistosci. Gdy naprawde trudno juz wytrzymac psychicznie wszelkie otaczajace nas nonsensy, gdy nic nie uklada sie tak jak trzeba, mozna uciec w odlegly, piekny i niesamowity inny swiat. Nie moge sie tu powstrzymac, aby nie zacytowac slow Tomka Kolodziejczaka:

"SF wyciagnie cie z zascianka geografii i nawykow, zetknie z seria roznorodnych swiatow. Inaczej wiec spojrzysz na ten swiat pod Twoimi stopami, na czlowiecze mrowisko, na tempo zmian, ktore dotad Cie przerazaja. Bo SF przygotowuje ludzi do kroczenia dalej i predzej. Ty tez mozesz zostac komandosem przyszlosci. Wspoltworca nowego mitu.
I powiem ci cos jeszcze, tym razem troche powazniej. Zyjesz tu i teraz, ograniczony czasem i przestrzenia, ktore kiedys zbiegna sie nieblaganie w jeden punkt - drewniane pudlo zagrzebane w ziemi. Chcesz byc wolny, lecz nieublaganie leziesz ku temu miejscu, uparcie i niestrudzenie. Nie uciekniesz. Ale jest sposob, by wychylic sie poza wyznaczony Tobie czas i poza miejsce w ktorym dane jest Ci oddychac. Ujrzec to co byc moze, co bedzie i co jest tam gdzie siegnac nie pozwalaja chemiczne silniki naszych rakiet i slabe teleskopy.

To wlasnie science fiction.".

Dodam jeszcze, ze na pewnym spotkaniu naczelny "Nowej Fantastyki" Maciej Parowski zostal zapytany wedlug jakich kryteriow dobiera opowiadania do swego czasopisma - czy wedlug ich jakosci, czy tez kontrowersyjnosci. Odpowiedzial, ze pol na pol. Ale ja tak nie chce! Kontrowersji to ja mam wystarczajaco na co dzien w prasie i telewizji, ze tylko o nieszczesnej liczbie wojewodztw wspomne. Ja chce w czasopismach fantastycznych znajdowac porywajace opowiadania, uciekac s tego swiata chociaz na te kilkanascie minut.

Ktos moglby stwierdzic, ze tylko eskapistyczna funkcja literatury nie swiadczy o niej najlepiej, podobnie jak i odbiorcy, czegos takiego poszukujacego. Fantastyka tylko jako ersatz rzeczywistosci? Ale tak wcale nie jest. Dobra literatura fantastyczna jest tak samo dobra jak kazda inna literatura - porusza problemy, zmusza do myslenia, rozszerza horyzonty i pobudza wyobraznie. Pewnej mojej znajomej nastawionej negatywnie do fantastyki wedlug opisanego juz stereotypu wpadl w rece "Miecz przeznaczenia" Sapkowskiego. Zaczela czytac i stwierdzila ze zdziwieniem, ze nie jest to glupia opowiastka o rabankach mieczem, lecz fascynujaca opowiesc o prawdziwych (choc fikcyjnych) ludziach, wyraziscie zarysowanych psychologicznie, majacych problemy nieobce i nam. A wszystko napisane bardzo pieknym jezykiem. I tak jest bardzo czesto. Ludzi mozna do fantastyki przekonac, trzeba dac im tylko do reki odpowiednie lektury. Nie musze chyba dodawac, ze latwo ich rowniez zniechecic. Moze nalezalo by opracowac taki zestaw lektur zachecajacych?

Oczywiscie nie musze nikomu tlumaczyc, ze ten wczesniej wspomniany stereotyp widzenia science fiction prawdziwy jest tylko dla znikomego procentu utworow. Orson Scott Card na spotkaniach z polskimi wielbicielami jego tworczosci stwierdzil, ze bardzo jest mozliwe, ze po latach z literatury XX wieku w pamieci pozostanie tylko fantastyka. Moze to i przesada, ale mysle, ze zostanie doceniona. Choc gdy mysle o dzisiejszej literaturze polskiej to przychodzi mi do glowy, ze zadna ksiazki poza fantastycznymi juz nie powstaja. Na polkach ksiegarni widzimy ksiazki Andrzeja Sapkowskiego, Rafala A. Ziemkiewicza, Jacka Dukaja, nie ma prawie nowo powstajacych dziel glownonurtowych. Wiem, moje spojrzenie moze byc nieobiektywne, ale czyz jest inaczej?

Fantastyka niewiarygodnie wrecz rozwija. Aby dobrze pisac, ale takze w pelni odbierac to co napisane potrzebna jest bardzo szeroka wiedza. Wiedza techniczna, fizyczna, historyczna, socjologiczna i psychologiczna. A jesli tej wiedzy zabraknie to lektura od razu zacheca do siegniecia po zrodla i uzupelnienie niepelnych wiadomosci. Historie alternatywne w rodzaju ?Czlowieka z Wysokiego Zamku? Dicka, czy "Vaterland" Roberta Harrisa zachecaja do zainteresowania mechanizmami rzadzacymi dziejami, fantastyka socjologiczna (Zajdel, Wnuk - Lipinski, Ziemkiewicz nawet Asimov ze swoja "Fundacja", czy Bradbury w "Fahrenheit 451") opowiada o spoleczenstwach. No i oczywiscie technika przyszlosci. Przyklady moglbym mnozyc. Wniosek z tego wyplywa taki, ze aby moc przewidziec co sie moze wydarzyc, aby zastanowic sie "co by bylo gdyby" trzeba miec wiedze duzo szersza niz potrzebna dla czytania literatury glownonurtowej. A jesli takowej sie nie ma to jest duza szansa, aby wiele sie nauczyc.

A pod innymi wzgledami - fabuly, bohaterow, stylu - w fantastyce jest taki jak i z innymi tekstami. Sa lepsze lub gorsze. Trafiaja sie arcydziela, ale i szmira. Tak jak w "Funky Kowalu" sa po prostu rozni "Drolle, dobrzy i zli. Tak samo jak ludzie, bez zadnej roznicy". Nie ma jednak powodu, aby od razu science fiction odrzucac, jak to niestety jest czynione przez bardzo wielu. I kto wie, moze rzeczywiscie z literatury XX wieku do historii przejdzie wlasnie tylko Lem, Dick i Tolkien? A ci, ktorzy nie zajrza nigdy do tego pogardzanego gatunku, nie wiedza co straca. I nalezy tylko im wspolczuc.

28

powrot do poczatku

The VALETZ Magazine
[ http://www.valetz.pl ] lub
[ http://venus.wis.pk.edu.pl/magazine ]
kontakt: redakcja@valetz.pl oraz redakcja@valetz.pl

 

(c) Wszelkie prawa zastrzezone.

Odpowiedzialnosc za tresci tekstow i prac graficznych spoczywa na barkach ich autorow, a poglady wyrazane przez nich nie zawsze zgadzaja sie z pogladami redakcji.